czwartek, 4 września 2014

Rozdział XXII

- Mamo? - Pomimo tego, że nie widziałam jej od prawie trzynastu lat, nic się nie zmieniła. Wyglądała dokładnie tak samo, jak podczas naszego ostatniego spotkania.
Miała piękne, długie włosy sięgające jej do bioder i czarną, luźną sukienkę w białe kwiaty.
Kiedy się odwróciła, napotkałam jej czujne, ciemne oczy, a po chwili ujrzałam promienny uśmiech i rząd śnieżnobiałych zębów.
Wyciągnęła ręce w moim kierunku, a ja już po chwili tkwiłam w szczelnym uścisku rodzicielki.
- Boże, Naomi, jak tyś urosła... - delikatnie głaskała mnie po włosach. - Nie wierzę, że umarłaś w tak młodym wieku... Miałam nadzieję, że dożyjesz później starości.
- Ja nie żyję? - nagle cała zesztywniałam, a przed moimi oczami ujrzałam Sasuke. Już nigdy go nie zobaczę?
- Tak mi przykro, kochanie. - wyszeptała, uwolniwszy mnie z uścisku.
- Mamo, jest coś, o czym muszę wiedzieć. - Kobieta uniosła ze zdziwieniem brwi, zapewne zaskoczona moją nagłą zmianą tematu. - Czy tata cię zabił?
Jej oczy wyrażały kompletną dezorientację i szok, jeszcze większy niż przed chwilą. Bała się, że znam prawdę, czy była zaskoczona tym dziwnym i irracjonalnym pytaniem?
- Twój ojciec nigdy nie podniósłby na mnie ręki, kochanie. Był wspaniałym mężem i ojcem.
- Och, jak bardzo się mylisz... - wyszeptałam cicho, ale usłyszała mnie. Westchnęłam głośno na myśl o niewygodnych wspomnieniach. - Kiedy umarłaś, dał mnie pod opiekę Tsunade. Zostawił mnie...
- Skarbie, rozumiem, że jesteś na niego zła, ale musisz postawić się w jego sytuacji. Wiem, że nic go nie usprawiedliwia. Był dorosłym mężczyzną i powinien poradzić sobie z zaistniałą sytuacją, ale z drugiej strony... Może bał się, że nawali? Został sam ze wszystkim, z niewygodną dla rodzica pracą, domem, rachunkami, małym dzieckiem i ogromnym bólem po stracie żony.
- Chciałam, żeby ze mną był! - krzyknęłam, a z moich oczu poleciały łzy. - Potrzebowałam go, kiedy ciebie zabrakło! Właśnie jego!
- Na pewno tego żałuje. Ludzie popełniają błędy, ale trzeba umieć je wybaczać.
- Mamo, nikt nigdy nawet mi nie powiedział, w jaki sposób zginęłaś... Proszę, powiedz mi. Chcę to wiedzieć.
Moja rodzicielka zesztywniała na moment i przeniosła swoje spojrzenie gdzieś ponad mną. Wahała się.
- Przenieśmy się kilkanaście lat wstecz. - odezwała się po kilku minutach.

Konohagakure, 13 lat wcześniej.

- Naprawdę musisz tam iść? Trzeci może przekazać to zadanie komuś innemu.
- Kakashi, nie dramatyzuj. To moja ostatnia misja przed przejściem na wcześniejszą emeryturę.




Kakashi już piąty raz tego dnia próbował namówić mnie do zmiany zdania. Czy on nie rozumie, że naprawdę bardzo mi na tym zależy? Hokage zapewniał, że to misja rangi A. Mam przeprowadzić podróżnych do kraju mgły. Idealna i bezpieczna misja na zakończenie. Nie mogę przecież szarżować. W domu czeka na mnie dziecko i mąż.
Mężczyzna głośno westchnął i oparł się o kuchenny blat.
- Kiedy wyruszasz?
- Dziś w nocy. - odpowiedziawszy na pytanie, dokończyłam zmywanie naczyń i wytarłam ręce w ręcznik. - Nie martw się. Geninów wysyłają na takie misje, a ja nie dam sobie rady?
Spojrzałam w jego szare tęczówki, które wyrażały zmartwienie i bezradność. Nie lubiłam, kiedy się martwił. Zawsze chciałam zabrać od niego wszelkie troski i zmartwienia. Był naprawdę wspaniałym facetem.
Wcześniej co prawda przestało nam się układać. Nie było już tak jak dawniej. Postawił na pierwszym miejscu pracę i tylko jej się poświęcał. Wielokrotnie wypominałam mu, że to ze mną się ożenił, a nie z nią, ale spotykało się to jedynie z kolejną kłótnią, albo rezygnacją i zniknięciem z domu. Czasami nie było go miesiącami, a ja wtedy spędzałam czas z Tsunade. Po wielu spędzonych nocach na rozmowach, stała się dla mnie niczym starsza siostra.
Później pojawił się mój "przyjaciel" Naofumi... Nie. Nie chcę wracać do tego tematu. To zamknięty rozdział. Jedna z moich największych porażek. Jak można tak się pomylić? Uznawałam go za przyjaciela, ale on chciał to jedynie podle wykorzystać dla swoich celów.
Kakashi złapał mnie w tali i przyciągnął mnie do siebie.
- Uważaj na siebie.
- Tak jest, kapitanie. - zaśmiałam się, po czym przyciągnęłam do siebie jego twarz i zatopiłam wargi w malinowych ustach. - Nie martw się już.
Reszta dnia zleciała mi na domowych obowiązkach i spędzaniu czasu z Naomi i Kakashim.
Tak... Naomi.
Kakashi przez pierwsze tygodnie nie chciał zgodzić się na jej imię, by później wypominać mi to przez trzy lata, ale nie mogłam odpuścić. Chcę, żeby zawsze o nim pamiętała. O niebezpieczeństwie, które nad nią czyha. Nie chcę, żeby skończyła tak jak ja, omamiona, z pozostawioną rodziną. Do dziś dziękuję Bogu za to, że jego plan nie dotarł do końca.
~*~
- Co się dzieję z konoszańskimi shinobi? Schodzicie na psy!
Moje powieki były coraz cięższe.
Już praktycznie nie czułam bólu zadanego mojemu ciału przez Zabuzę. Wiedziałam, że zbliża się mój koniec. Szkoda tylko, że nie pożegnam się z Kakashim...
- Inati!
Śnię, już umarłam, czy bóg postanowił spełnić moją prośbę?
Czułam jak powierzchnia ziemi drży od szybkich kroków niejednej pary nóg.
Zabuzy najwyraźniej nie było. Tylko jak zniknął w tak krótkim czasie?
Dałam się podejść jak dziecko. Nie dość, że zabił mojego klienta, to jeszcze ja zaraz odejdę. Słaby ze mnie shinobi.
Strasznie żałuję, że nie posłuchałam Kakashiego. Byłabym teraz w domu, razem z nim i Naomi...
Boże, jak on sobie poradzi? On nie da sobie rady! Co będzie z Naomi?
- Inati... - ujrzałam nad sobą sylwetkę Kakashiego, jednakże widziałam go jakby przez mgłę. Próbowałam podnieść dłoń i po raz ostatni dotknąć jego twarzy, ale moje ciało odmówiło posłuszeństwo.
- Kakashi... Zaopiekuj się nią, dobrze? Ona cię potrzebuje.
- Nie żegnaj się ze mną, Inati. Błagam cię, nie rób tego. Odtransportujemy cię do Konohy i Tsunade się tobą zajmie.





Tsunade... Moja najlepsza przyjaciółka. Za nią też będę tęsknić. Wiele razy ofiarowywała mi dach nad głową i wsparcie w trudnych chwilach. Wiem, że na pewno pomoże Naomi. Jest wspaniałą kobietą.
- Kocham cię, wiesz? - wyszeptałam, patrząc w jego oczy. - Nigdy, nikt nie był dla mnie tak ważny. Tak się cieszę, że byłeś moim mężem, i że mamy razem dziecko. Lata spędzone z tobą były najlepszymi w moim życiu i ... tak bardzo nie chcę was zostawiać, ale wiem, że to już koniec. Proszę, zajmij się naszą córką.
Chyba coś jeszcze mówił, ale już nie zrozumiałam.
Ciemność zaczynała mnie otaczać. Nie mogłam otworzyć ciężkich powiek.
Dokładnie słyszałam bicie swojego serca oraz moment, w którym ustało.
~*~
- Przepraszam słońce. Powinnam posłuchać wtedy twojego ojca.
- Nie mogłaś przewidzieć, że zostaniesz zaatakowana.
Nagle przeleciał przeze mnie dziwny, zielony promień, który rozszedł się po moim ciele, przyprawiając o dziwne dreszcze.
Co się dzieje?!
- Chyba jeszcze nie nadszedł twój czas, - usłyszałam głos mojej matki i dostrzegłam jej promienny uśmiech. - Powiedz ojcu, że za nim tęsknie.
~*~
Ciemność.
Odniosłam wrażenie, że dryfuję po niej, jak po rozległym oceanie i nie mogę znaleźć żadnego portu.
Co jakiś czas oślepiało mnie światło, jakby latarnia morska, próbująca uchronić mnie przed dalszą tułaczką, lecz kiedy tylko zbliżałam się do niej, światło gasło a ja znowu zatracałam się w nicości.
Nie pamiętam niczego, nie wiem skąd pochodzę a nawet kim jestem.
Zadawałam sobie to pytanie już od dłuższego czasu, ale w mojej głowie była kompletna pustka.
Co jakiś czas pojawiały się w niej znajome twarze, budynki i miejsca, ale ja nie potrafiłam niczego rozpoznać ani nazwać.
Jestem z innego świata i teraz muszę do niego wrócić.
Tylko jak?
- Naomi?
Głos. Nie wiem dokładnie skąd pochodzi i do kogo właściwie należy. Jedyne, co udało mi się wywnioskować, to to, że jest męski. - Naomi-chan! Obudź się!
Naomi? Kim jest Naomi?
I dlaczego niczego nie pamiętam?






~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że tak długo, ale w ogóle nie mam czasu!
Przeczytałam wszystkie komentarze! Dziękuję Alice za tak długą i wyczerpującą wypowiedź oraz obiecuję, że w najbliższym czasie (czytaj : jutro, bo weekend :P) nadrobię zaległości na Twoim blogu, bo dalsza akcja mojej ulubionej bohaterki strasznie mnie ciekawi. :) 
Dziękuję, że jesteście i jeszcze raz przepraszam. Liceum pochłania mnie całkowicie.