poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział XVIII "Moja dusza jest zbyt mroczna, żeby móc się do niej dostać."

Biegłem, nie oglądając się za siebie.
Ciągle byłem wściekły na brunetkę, jej podstęp i lekkomyślne zachowanie.
Nikt nigdy mnie tak nie upokorzył, a nawet ona nie miała prawa tego robić. Nikt nie ma takiego prawa.
Naomi szuka spisku tam, gdzie go nie ma. Po co Konoha miałaby ją krzywdzić, skoro od najmłodszych lat się nią opiekowała?
Ta historia na temat śmierci jej matki też nie była do końca racjonalna. Wydaję mi się, że ten cały Naofumi coś kręci, ale jeszcze nie jestem tego w stu procentach pewien.
Czuję ją. Jest bardzo blisko. Pewnie nie spodziewała się, że dam radę ją dogonić.
Nie doceniła mnie, a to poważny błąd.
Zaczaiłem się w pobliskich krzakach, obserwując całą sytuację za pomocą sharingana. Brunetka siedziała przy ognisku, ocieplając swoje delikatne dłonie.
Sasuke, ogarnij się. Zostaw swoje uczucia z boku, bo znowu zostaniesz znokautowany przez tą niepozorną kunoichi.
W tej samej chwili wpadłem na wspaniały pomysł.
Muszę coś sprawdzić.
Bezgłośnie wyciągnąłem z torby kunaia i rzuciłem go w jej kierunku.
Tak jak myślałem, dosłownie centymetr przed jej ciałem metalowe narzędzie zostało odbite, a sharingan dał nikłe światło na tle zachodzącego słońca.
Kobieta zerwała się z ziemi, po czym przyjęła pozycję bojową.
- Sasuke? - usłyszałem, nim wyszedłem ze swojej kryjówki. Jestem pod wrażeniem nabytych przez nią umiejętności. Jej poziom znacząca wzrósł od czasów wypraw drużyny siódmej.
Nie zamierzałem zabierać głosu. Jestem ciekaw, jak zareaguje na moją obecność.
Ta jedynie stanęła wyprostowana, przyjmując poważną i zamyśloną mimikę twarzy, przez co wyglądała zupełnie jak Kakashi. Nikt mi nie wmówi, że ona nie jest jego córką.
- Nigdy nie zostałem tak upokorzony. Nie masz prawa tego robić.
- Nie zgrywaj ważniaka, Sasek. Należało ci się.
Przyrzekam, że miałem ochotę w tamtej chwili po prostu ją udusić, ale nie mogłem stracić nad sobą kontroli. Nie zrobię jej krzywdy. Jest kobietą. W dodatku bardzo dla mnie ważną.
Jeszcze - dodał głos w mojej głowie, ale kompletnie go zignorowałem.
- Będziesz mnie teraz obrzucać wyzwiskami? Tylko na tyle cię stać, Naomi?
Mój sharingan pochłonął zdecydowanie większą ilość czakry, aby w nikłej ciemności zaobserwować jej mocne zaciśnięcie szczęki. Jest taka naiwna i wybuchowa. Prędzej to ona rzuci się na mnie z łapami, niż ja na nią.
- Jak mogłam zakochać się w kimś takim jak ty?! Jesteś czystym złem! Nie potrafisz kochać! Zabiłbyś własnego brata, gdybyś tylko miał taką okazję...
Nie zdążyła dokończyć, gdy z prędkością światła znalazłem się przy niej, przyciskając do pnia starego drzewa.



Obrażanie mnie to jedno, ale wchodzenie z tematem na mojego brata to drugie. Ona nie wie, jak to jest, kiedy osoba, która była dla ciebie autorytetem, zabija całą twoją rodzinę. Fakt, straciła matkę, ale zawsze była otoczona opieką. Tsunade stawała na głowie, żeby zapewnić jej normalny dom, kiedy ja sam musiałem o siebie zadbać.



- Ty nie wiesz nic na temat mojego brata i jesteś ostatnią osobą, która może prawic mi kazania. Spójrz na siebie, Naomi. Pomyśl o Tsunade. Chroniła twój tyłek za każdym razem, kiedy zrobiłaś coś złego. Mało tego, przygarniała cię jak bezpańskiego psa, gdy po raz kolejny pokłóciłaś się z Kakashim, a ty co? Szykujesz na nią rewolucję. Chcesz ją zabić? Kobietę, która tak wiele dla ciebie zrobiła?
- Nigdy nie podniosłabym ręki na ciocię Tsunadę. - warknęła przez zaciśnięte zęby, po czym spróbowała mi się wyrwać, ale była na to zbyt słaba, co poskutkowało tym, że jedynie mocniej docisnąłem ją do drzewa.
- Doprawdy? Pałałaś do Konohy taką nienawiścią, zapominając, że Tsunade jest jej pierwszorzędnym przedstawicielem?
W odpowiedzi dziewczyna posłała mi swoje mordercze spojrzenie, próbując przewiercić mnie i moją duszę swoim sharinganem na wylot.
Niestety, Naomi. Moja dusza jest zbyt mroczna, żeby móc się do niej dostać.
- Odnalazł się, święty Sasuke.
Ta kobieta doprowadzała mnie do szału. Przy niej czakra chciała rozsadzić wszelkie tętnice i żyły znajdujące się wewnątrz mojego ciała.
- Mam cię dosyć, mam cię tak cholernie dosyć! Jesteś niezrównoważona i naiwna! Doszukujesz się błędów tam, gdzie ich nie ma, obwiniasz mnie o całe zło znajdujące się na tym świecie i oczekujesz, że coś z tym zrobię! Kim ja do cholery jestem? Dobrą wróżką spełniającą marzenia?
- Oczekiwałam od ciebie jedynie szczerości, a ty nawet tego nie potrafiłeś mi ofiarować! Oszukałeś mnie w tak perfidny sposób! Brałeś udział w tej całej zabawie! Myślałam, że się zmieniłeś!
- Ty pierwsza powinnaś wiedzieć, że tak się stało! Zrobiłem to! Dla ciebie się zmieniłem! Odstawiłem na bok swoje myśli o zemście, poświęcając się całkowicie tobie! Starałem się, robiłem wszystko, żebyś wiedziała, jak wiele dla mnie znaczysz! Wiem, że nie jestem przeciętnym facetem, który kupi ci kwiaty i zabierze na romantyczną kolację. Nigdy tego nie zrobię, ale ty doskonale o tym wiesz i pokochałaś mnie takiego, jakim jestem i nie wmówisz mi, że nic do mnie nie czujesz, bo doskonale wiem, że jest inacz...
- Być może coś do ciebie czułam, ale to zgasło z chwilą, kiedy mnie zdradziłeś! - przerwała mi. Po raz kolejny mi przerwała!
- Mogłabyś się w końcu zamknąć i dać mi dojść do słowa?
Ku mojemu zaskoczeniu jej różowe usta zaciskają się w wąską linię, po czym zakłada ręce na biodra, oczekując ode mnie jakiejkolwiek reakcji.





~~~
Witam po tak długiej przerwie ;) 
Rozdział krótki, refleksyjny. 
Mam nadzieję, że się spodoba. 
Lorena :*