sobota, 30 listopada 2013

X - Kumogakure


Przebudziłam się w momencie, gdy promienie słońca zaczęły wkradać się do mojego pokoju przez źle zasłoniętę firany. Przetarłam ręką oczy i przewróciłam się na drugi bok.
Miałam stuprocentową pewność, że Sasuke nie zabierze mnie na trening. Jestem jeszcze "nie w formie" po ostatnich wydarzeniach. Znaczy, on tak mówi. Ja czuję się świetnie.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał szóstą. Muszę wstać i stanąć naprzeciw przykrej rzeczywistości.
Chociaż wcale nie chciałam tego robić. To łóżko było teraz najlepszym rozwiązaniem.
Wygramoliłam się ociężale z pościeli i zwiesiłam nogi z łóżka. Spałam dzisiaj dosyć krótko, bo do późna rozmawiałam z Sasuke.
Tsunade miała dzisiaj wrócić do wioski. Chcę jak najszybciej się z nią spotkac i rozmówić.
Kiedy udało mi się w końcu wstać, wzięłam z szafki ubrania i poszłam do łazienki. Ubrałam się, a włosy spięłam w luźnego kucyka. Po wykonaniu wszystkich porannych czynności, weszłam do kuchni, po czym zrobiłam sobie kawę.
Starałam się robić to jak najciszej, żeby nie obudzić bruneta, który spał w salonie na kanapie. Poświęcał się dla mnie. Znowu.
Wczoraj, kiedy rozmawialiśmy, powiedział mi coś, czego nigdy bym się po nim nie spodziewała. Po tylu latach naszej znajomości, wreszcie nazwał mnie swoją najlepeszą przyjaciółką i powiedział, że zawsze mogę na niego liczyć. To było naprawdę miłe. W zasadzie to tylko on mi został. Jeżeli okaże się, że Tsunade wiedziała o tym, że Kakashi nie jest moim ojcem, to stracę kolejną, ważną dla mnie osobę.
Odstawiłam szklankę do zlewu i wyszłam z pomieszczenia.
Wioska budziła się powoli do życia. Tylko kilkoro ludzi kręciło się na ulicach. Szybko znalazłam się w biurze administracyjnym.
Zapukałam delikatnie w drzwi i weszłam do pomieszczenia. Blondynka siedziała na swoim honorowym miejscu za biurkiem.
- Naomi! - krzyknęła i przytuliła mnie. Odwzajemniłam uścisk, po czym kobieta kazała mi zająć miejsce na krzesełku obok biurka, ale ja ciągle stałam w tym samym miejscu.
- Stało się coś? - zapytała ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Wiedziałaś? - nie mogłam dokończyć, ponieważ nagle poczułam w gardle wielką gulę, która uniemożliwiła mi ubranie myśli w słowa.
- O czym? - zapytała już lekko zdenerwowana
- O tym, że Kakashi nie jest moim ojcem?...
Kobieta spojrzała na mnie, a jej źrenice gwałtownie się rozszerzyły.  Kartki, które trzymała w ręce wypadły jej i rozsypały się po powierzchni biurka. Tsunade oparła się jedną ręką o stół, a drugą zacisnęła w pięść. Spuściła głowę w dół i nie odzywała się przez dobre pięć minut.
- Wiedziałam, że w końcu się dowiesz... - szepnęła w końcu.
- A czy Kakashi o tym wie?
- Oczywiście, że wie.
Wtedy moje serce po prostu pękło. On wiedział i udawał idiotę przez tyle lat?
Zaraz, zaraz. On mnie okłamał. Wtedy w szpitalu. On nie mógł pogodzić się ze śmiercią matki, ale z tym, że go zdradziła, że miała dziecko z innym facetem.
Tylko po co dalej toczył tą dziwną historię?
W sumie nie mieli innego wyjścia. Jak powiedzieć pięcioletniej dziewczynce, że jej tata nie jest jej tatą?
Wtedy miałam problemy ze śmiercią mamy. Jakby mi powiedzieli jeszcze, że Kakashi nie jest moim ojcem, to nie wiem, jak dalej by się to wszystko potoczyło. Zrobili to dla mojego dobra, a później nie było okazji, żeby to przerwać. Bo po co to psuć? Cały ten Naofumi zniknął, nikt nie wie gdzie jest i czy w ogóle wróci, więc po co wszystko mieszać?
Nie zmienia to jednak faktu, że byłam wściekła. Na Tsunade, na Kakashiego i na każdą osobę, która o tym wiedziała.
- Jak mogłaś mi to zrobić... - szepnęłam w stronę Tsunade. - okłamywałaś mnie przez tyle lat.. a ja ci ufałam. Byłaś jedyną, ważną osobą w moim nędznym życiu.
Zacinęłam dłonie w pięści. Nagle straciłam cały sens życia. To było zbyt wiele.
- Naomi, robiłam to dla twojego dobra...
- Nic już nie mów. - szepnęłam, po czym wyszłam. Słyszałam jeszcze za sobą nawoływania piątej, ale nie chciałam teraz z nią rozmawiać. Nie chciałam z nikim rozmawiać.
Postanowiłam wyruszyć do Kumogakure. Tam przecież mieszka siostra mamy. Jedyna osoba, której istnienie utrzymywałam w tajemnicy. Nikt nigdy nie chciał mi opowiedzieć o rodzinie mojej mamy. Tsunade zawsze wtedy zmieniała temat. Siostrę mamy, Matsure, spotkałam przez przypadek. Pamiętam to jakby to było dzisiaj. Gdy tylko się przedstawiła, zaczęłam się niekulturalnie śmiać, ale to nie była moja wina! "Matsura Matsumara" Śmiesznie dobranie.
Spotykałyśmy się sporadycznie. Ostatni raz widziałam ją w szesnast urodziny, czyli blisko dwa lata temu. Od tego czasu nie kontaktowałyśmy się ze sobą. Nie pisałyśmy też listów, bo uznałyśmy, że tak będzie bezpieczniej. Gdyby Kakashi dowiedział się, że utrzymuję kontakt z kimś z mamy strony, na pewno nie byłby zadowolony.
Po pokonaniu długiego dystansu wreszcie znalazłam się w domu Uchihy. Przeszłam przed cały przedpokój i salon, ale nie wpadłam na niego. Widocznie siedział w kuchni.
Weszłam do "mojego" pokoju, po czym zaczęłam pakować swoje rzeczy w torbę.
- Wracasz do domu? - usłyszałam głos nad sobą.
Spojrzałam w stronę drzwi i ujrzałam Uchihę, opartego o framugę drzwi.
- Opuszczam wioskę.
- Żartujesz sobie? - powiedział poirytowany.
- Nie. Wyruszam do Kumogakure.
Wstałam i skierowałam się w stronę drzwi, ale drogę zagrodził mi Sasuke.
- Nie pójdziesz sama. To niebezpieczne.
- Dam sobie radę. Jestem duża, pamiętasz?
- Idę z tobą.
Słowa Uchihy bardzo mnie zdziwiły. Chciał dla mnie opuścić wioskę.
- Daj mi pięć minut.
- Sasuke nie musisz...
Nie zdążyłam dokończyć, bo brunet zniknął z moje pola widzenia.
Zajęło mu to jednak nieco więcej czasu.
Postanowiliśmy wyruszyć dopiero po zmroku, aby nie wzbudzać uwagi otoczenia. Uchiha miał ze sobą tylko mały plecak, kiedy ja dwie, duże torby. Ciągnęłam je za sobą, przez co trochę się opóźnialiśmy.
- Po co tyle tego wzięłaś?
- Nie wiadomo, co kiedy się przyda. Poza tym, jestem kobietą, nie zapominaj o tym. - powiedziałam, puszczają mu oczko.
Ten tyle przewrócił oczami, mrucząc tyle krótkie "baby" pod nosem.
Podróż zajęła nam trzy dni. Na szczęście nie napotkaliśmy żadnych trudności.
W Kumogakure, jak zwykle, pogoda nie należała do najlepszych. Słońca nie było widać, gdyż niebo zasnute było gęstymi, ciemnymi chmurami. Ewidentnie nadchodził deszcz.
Stanęłam przed domem mojej ciotki i delikatnie zapukałam w drzwi. Odczekałam chwilę, aż drzwi lekko skrzypnęy i w progu pojawiła się moja kuzynka Yuki.
- Naomi?! Co ty tutaj robisz? I... oo, cześć. - powiedziała, wyciągając dłoń w kierunku Uchihy - Jestem Yuki!
Uchiha wpadł jej w oko. Ależ ona jest przewidywalna.
- Sasuke. - mruknął cicho brunet, nie odwzajemniając jej gestu. Blondynka zrobiła urażoną minę, po czym wpuściła nas do środka.
- Mama jest w kuchni. - powiedziała i po raz kolejny próbowała poderwać Sasuke. Postanowiłam zostawić go w tej sytuacji. Niech sobie z nią poradzi. Ta dziewczyna zawsze działała mi na nerwy.
Yuki była młodsza od nas o dwa lata, czyli w zasadzie miała już skończone 16 lat. Miała długie, złociste włosy i żółte jak słońce oczy. Była niewiarygodnie podobna do swojej matki.
Wygląd miała całkiem przyzwoity, ale jej cechy charakteru nie należały do najlepiej ocenianych w otoczeniu.
Dziewczyna była świetną manipulantką. Zawsze dostawała to, czego chciała, dlatego trochę obawiałam się o Sasuke. Biedaczek tego nie wytrzyma, a ona nie odpuści. Byle tylko nie nachodziła nas w Liściu.
Yuki miała na twarzy dziwne znamię. Osoba, która spotkałaby ją po raz pierwszy, mogłaby pomyśleć, że dziewczyna ma tatuaż, być może oznaczający przynależność do jakiejś ważnej, kumogakorskiej organizacji, podobnej do konoszańskiego anbu. Jednak prawda jest taka, że dziewczyna jest okropną i pozbawioną talentu kunoichi. Była tylko zbędnym balastem, który trzeba dodatkowo ochraniać.
Weszłam do kuchni. Moja ciotka siedziała przy stole, spoglądając w dal.
- Ciociu? - szepnęłam, aby zwrócić jej uwagę.
Kobieta odwróciła się i napotkałam spojrzenie jej złocistych tęczówek. Najpierw wyrażały one niedowierzanie, żeby później zamienić to na ogromną radość.
Podeszła do mnie i bez słowa przytuliła. Dosyć mocno. Zabrakło mi powietrza w płucach.
- Co ty tutaj robisz? - powiedziała, kiedy odsunęła mnie od siebie na odległość wyciągniętych ramion.
- Musimy porozmawiać.
- Naaomi, możesz tutaj na chwilę przyjść? - usłyszałam poirytowany głos bruneta. Czyżby już miał dosyć Yuki? Bardzo możliwe.
Razem z ciotką weszłyśmy do obszernego salonu. Yuki stała obok bruneta i pokazywała mu jakąś fotografie.
Twarz chłopaka wyrażała ulgę, kiedy tylko mnie zobaczył.
- A któż to jest? - zapytała moja ciotka podchodząc bliżej Uchihy.
- To jest mój...
Nagle przerwałam, bo Sasuke złapał mnie jędną ręką w tali i przyciągnął do siebie.
- Jesteśmy parą. - powiedział, a ja omal się nie przewróciłam. O czym on mówi?
Już miałam się odezwać, ale moja ciotka sprawnie mi to uniemożliwiła.
- Naprawdę? To świetnie! Długo jesteście razem?
- kilka miesięcy. - odparł troche oschle Uchiha, spoglądając niepewnie w moim kierunku.
Wyraziłam swoje wewnętrzne niezrozumienie, unosząc ku górze jedną brew. Chłopak zbliżył sie do mnie i bardzo cicho szepnął mi do ucha :
"Udawaj. Twoja kuzynka jest okropna"
Zaśmiałam się w duchu. Spojrzałam na Yuki, której tęczówki były złowrogo skierowane porsto w moje.

~~~~~~~~~~~~
Nie sprawdziłam błędów, rozdział mi się nie podoba. Wybaczcie.

Yuki Matsumara.

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 9 "Naofumi"


- I co dalej? - szepnęłam do Uchihy, kiedy znaleźliśmy się nieopodal wejścia do archiwum. Oczywiście byliśmy w ukryciu. Gdyby zobaczyli nas strażnicy, zginęłabym śmiercią męczęńską. Przesiedziałabym razem z brunetem w celi dwa dni, dopóki Tsunade nie powróciłaby do wioski. Później zapewne urwałaby mi głowę, oczywiście, jeżeli wcześniej nie zrobiłby tego mój ojciec. Chociaż może kraty by mnie obroniły. Szkoda, że tylko przed ojcem...
- Cicho. Złapię ich w genjutsu.
- Dwóch strażników w jedno genjutsu? Powodzenia.
Chłopak spojrzał na mnie ironicznie i stuknął palcem w czoło.
- Rusz mózgiem. Przecież ty też masz sharingana.
Myślałam, że spalę się ze wstydu. Już miałam walnąć się otwartą dłonią w czoło, aby podkreślić moją jakże wybitną głupotę, kiedy Uchiha złapał mnie za nią, jednocześnie uniemozliwiając mi to. Jego brew powędrowała ku górze, kiedy posłał mi kolejne, ironiczne spojrzenie.
No tak. Wywołałabym hałas i ściągnęła uwagę strażników. O matko. To wszystko przez to, że się stresuję!
Chłopak zaciągnął kaptur na głowę, więc ja zrobiłam to samo.
- Na trzy. - powiedział, po czym zaczął kolejno odliczać. Kiedy wybiła ostatnia cyfra, wyskoczyliśmy z ukrycia, wprawiając strażników w ogromne zdumienie. Nie zdążyli nawet zareagować, kiedy złapalismy ich w genjutsu. Opadli na ziemię nieprzytomni. Matko, myślałam, że będzie trudniej. Przecież tutaj może wkraść się każdy.
Weszliśmy do pomieszczenia, które było... ogromne. Pełno teczek. Nie no, w życiu nie widziałam tylu na oczy.
Zaczęliśmy podążać wzdłuż regałów, szukając wśród tłumu litery "N"
Zajęło nam to pięć minut. Kolejne tyle znaleienie odpowiedniej teczki.
Ułatwiał nam to fakt, że na każdej teczce napisane było, w którym roku dana osoba opuściła wioskę. Znaleźliśmy w sumie pięć teczek. Zaczęliśmy je przeglądać. Ja osobiście na natrafiłam na nic ciekawego. Jednakże Sasuke coś znalazł.
- Mam. - powiedział spokojnie, rozkładając teczkę na podłodze. Przesunął ją bardziej w moim kierunku, abym lepiej widziała litery.

Imię : Naofumi
nazwisko: Uchiha
przynależność : Konohagakure - po opuszczeniu wioski nienznana
sensei : Jiraya 
kompani : Minato Namikaze, Raito Kurama 
rodzina : klan Uchicha (bardzo dalekie korzenie)
ranga : jonnin

Naofumi? Mamy bardzo podobne imiona.
- Tu jest jeszcze jadna teczka, ale zapieczętowana. Daj mi chwilę, może uda mi się coś wykombinować.
Tak więc czekałam. i czekałam. i czekałam.
Chłopakowi zajęło to bardzo dużo czasu. Z dobre czterdzieści minut. Kiedy skończył, zaczął szybciej oddychać, a na jego czole pojawiły się kropelki potu.
- Wiesz, jak ciężko jest złamać taką pieczęć?
- Widocznie łatwo, skoro ty dałeś radę.
Chłopak zacinął szczęke i posłał mi piorunujące spojrzenie. Chciał coś powiedzieć, ale widocznie się zawachał i postanowił zachować to dla siebie. Otworzył teczkę i zaczął czytać jej zawartość. Po chwili podniósł wzrok na mnie. Jego oczy były pełne zdziwienia, a usta lekko rozchylił w geście niedowierzania. Co jest?
Wyrwałam mu teczkę z ręki, po czym zaczęłam czytać jakieś kartki papieru.

Naofumi Uchiha
rodzina : córka - Naomi Hatake (Uchiha) - ur. 20 lipca w Konohagakure. 

Tęczka wypadła mi z rąk i z upadła na ziemię, powodując tym samym echo w pomieszczeniu. Wpatrywałam się w Uchihę tym samym, pełnym niedowierzania wzrokiem.
- Co to ma być? - szepnęłam, biorąc ponownie teczkę w swoje ręce. - Ja...  jestem jego córką? A co z Kakashim? Przecież...przcież - próbowałam jakoś wytłumaczyć sobie tą dziwną sytuację, ale niczego nie rozumiałam.
Sasuke też nie wiedział co powiedzieć. Ta wiadomość zaskoczyła go tak samo jak mnie. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego.
Zaraz, zaraz. Czyli moja matka zdradziła ojca?! Co to ma być? Dlaczego Tsunade niczego mi nie powiedziała?! Albo ojciec?
Wtedy uświadomiłam sobie wszystko. Pamiętnik. O to w nim chodziło. o tą tajemnicę.
- Schowaj to i wynośmy się stąd. - szepnęłam w stronę chłopaka, rzucając mu teczkę pod nogi. Wstała i poszłam w kierunku wyjścia, nawet nie patrząc na młodszego Uchihę. To by wszystko wyjaśniało, a w szczegółności fakt, że posiadam sharingana. Odziedziczyłam go po ojcu.
Uchiha dołączył do mnie chwilę później. Wyszliśmy niezauważalnie z biura administracyjnego i szliśmy teraz w bliżej nieokreślonym kierunku.
Co mam teraz zrobić? Nie mogę tak po prostu wrócić do domu! To będzie skutkowało kolejną kłótnią z Kakashim.
- Mogę znowu się u ciebie zatrzymać? - szepnęłam, spoglądając na Uchihe. Ten w odpowiedzi tylko kiwnął twierdząco głową, po czym zaoferował, że pomoże mi z rzeczami.
Poszliśmy do mnie. Weszłam cicho do mieszkania. Po chwili w przedpokoju rozbłysło jasne światło, rażąc mnie w oczy. Zobaczyłam przed sobą mojego ojca z surową miną.
- Gdzie byłaś? - zapytał, opierając się o framugę drzwi.
- Co cię to obchodzi? - warknęłam, idąc prosto do swojego pokoju.
- Jestem twoim ojcem. Należą mi się jakieś wyjaśnienia.
Zostawiłam to bez komentarza. Weszłam do swojego pokoju i wyciągnęłam z szafy torbę. Zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy.
- Co ty wyprawiasz?! - wykrzyknął Kakashi, kiedy wszedł do mojego pokoju.
- Wynoszę się stąd.
- Co?
- Tak. Wyprowadzam się. Jestem już prawie dorosła. Za cztery miesiące skończę osiemnaście lat.
- Dlaczego? - szepnął w moim kierunku - Przecież w końcu zaczęło nam się układać. Nasze relacje się ustabilizowały i zaczęliśmy wychodzić na prostą...
Nie mogłam powiedzieć nic więcej. Nie mogłam wydusić z siebie słowa.
Wrzuciłam do torby jeszcze kilka rzeczy, po czym opuściłam pomieszczenie.
Kiedy zamykałam drzwi do mieszkania, usłyszałam tylko cichy szept Kakashiego, który wypowiadał moje imię.

~~~~~~~
Bardzo krótki rozdział, ale niestety, nie mam czasu na pisanie. :P W tym tygodniu będę miała konkurs historyczny, na który muszę się solidnie przygotować. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Obiecuję, że następny rozdział będzie dłuższy.
Nawet nie zdążyłam sprawdzić błędów! Jeżeli jakieś się pojawią, napiszcie w komentarzu. :)

                                                                             ~*~
Musicie uzbroić się w ogromną cierpliwość. Mam coraz mniej czasu wolnego. Trzecie klasa gimnazjum i takie tam zobowiązania. Wiecie - albo jeszcze nie - jak to jest. Trzeba się strarać, żeby dostac się do dobrego liceum. Boże, ja i liceum, jak to brzmi.
Nowy rozdział planowałam dodać 30 listopada, ale przyznam się wam, że jeszcze nie zaczęłam go pisać. Nie narzekam na brak weny twórczej, nie bójcie się. W mojej głowie kłębi sie tysiąc myśli na minutę. :p
Chociaż nie pogardziłabym jakimś wolnym tygodniem, a ferie, z tego co mi się kojarzy, mam dopiero w styczniu...
Także, życzę wam miłego rozpoczęcia tygodnia, gdyż dopiero poniedziałek, a ja wracam domozlonej nauki języka niemieckiego (boże, wycofaj ten język). :> Do zobaczyska! <3

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 8 "Pamiętnik"

Siedziałam na moim szpitalnym łóżku i czekałam na Sasuke, które nalegał, że pomoże mi się dostać do domu.  Jeszcze nie powiedziałam mu o tym, że postanowiłam wrócić do rodzinnego gniazda, ale na pewno się ucieszy. Będzie miał własne łóżko dla siebie i jego kręgosłup nie będzie narażony na uszkodzenia. Sasuke pojawił się punktualnie o dwunastej z moim wypisem w ręku.
Zabrał ode mnie wszystkie torby, w sumie miałam tylko jedną i plecak , po czym ruszyliśmy w stronę jego mieszkania. Szliśmy wolno, bo moje ciało jeszcze do końca się nie zregenerowało. Wciąż było osłabione. Jednakże dzięki wybitnym umiejętnościom Tsunade udało mi się dojść do siebie po trzech, a nie jak przewidywali inni, po dwudziestu dniach.
- Muszę ci coś powiedzieć. - zaczeliśmy niemal jednocześnie, przez co wybuchnęłam głośnym śmiechem.
- Ty pierwsza. - powiedział, kiedy już przestałam się śmiać.
- Postanowiłam wrócić do domu i spróbować wybaczyć ojcu. Tsunade powiedziała, że to bardzo dobry pomysł. A ty jak uważasz?
- Uważam, że dobrze zrobiłaś. - powiedział, po czym posłał mi delikatny uśmiech.
Bardzo rzadko się uśmiechał a chciałabym, żeby robił to częściej.
- A ty co chciałeś mi powiedzieć? - zapytałam, kiedy brunet nie kontynuował dalej tego tematu.
- To nic ważnego.
Nie zamierzałam na niego naciskać. Jeżeli teraz mi tego nie powiedział, to jestem pewna, że już tego nie zrobi. Po prostu taki jest. Znam go nie od wczoraj.
Zabraliśmy wszystkie moje rzeczy z jego apartamentu, po czym poszliśmy do mnie. Nalegałam, aby Sasuke wszedł na herbatę, ale stwierdził, że ma coś ważnego do załatwienia i musi gdzieś iść.
Kakashi najwidocznie był w kuchni, o czym świadczyły dochodzące stamtąd zapachy, ale kiedy tylko zbliżyłam się do owego pomieszczenia, zostałam z niego wypchnięta przez jonnina. Ponoć szykował jakąś niespodziankę.
Poszłam więc do siebie i rozpakowałam torby. Właśnie teraz przypomniało mi się, że nie wymieniłam krzesła, które ostatnio "przez przypadek" spotkało się ze ścianą. No nic
Zeszłam do piwnicy w poszukiwaniu mojego starego krzesła. Oprócz tony kurzu, ciężko było znaleźć cokolwiek innego. Podczas przerzucania starych, niepotrzebnych kartonów, natrafiłam na pamiętnik. Przetarłam ręką okładkę, przez co naraziłam się na niekontrolowane napady kichnięć. Pieprzona alergia. Kiedy już udało mi się opanować, otworzyłam moje znalezisko. Na stronie pierwszej był podpis autorki "Inati KH UH". Bez wątpienia pamiętnik ten należał do mojej matki, a kolejne litery oznaczały najprawdopodobniej skróty nazwisk. Rozszyfrowałam to po tym, że dostrzegłam wśród tłumu literę "H", czyli "Hatake". Jednakże znaki alfabetyczne "K" i "U" nic mi nie mówły.
Otworzyłam pierwszą stronę z datą 1.09 b.r.

Drogi Pamiętniku!
Nasze małżeństwo powoli się zawala. Spędzamy ze sobą coraz mniej czasu. Kiedy zginęli moi rodzice chciałam, aby ze mną był. On jak zwykle postawił karierę zawodową na pierwszym miejscu. No, ale mogłam się tego spodziewać. Całe życie byłam zepchnięta na drugi plan... Ostatnimi czasy bardzo rzadko spędzam czas w naszym domu. Nocuję u Tsunade, a kiedy jej nie ma, u Mikoto i Kushiny. Po co mam siedzieć w pustym mieszkaniu i wsłuchiwać się w dzwięki zegara wiszącego w salonie? Kakashi miesiącami jest na misjach. N. namawia mnie na rozwód. Ale nie potrafię tak po prostu od niego odejść. To nie jest takie proste. 
Teraz też Kakashi jest na misji, a ja nocuję u Tsunade. Jest wspaniałą przyjaciółką i opiekunką w jednym. Cieszę się, że ją mam.

                                                           Inati

Bez wysnuwania jakichkolwiek refleksji na temat przeczytanego wcześniej przeze mnie tekstu przerzuciłam kilka stron i dobiegłam do daty "20.07", czyli najpewniej daty moich narodzin.  Moja matka nie pisała roków, dlatego ciężko było wywnioskować, z jakiego okresu jej życia pochodzi ten tekst. Dopiero po głębszym wczytaniu się i oczywiście znajomości faktów, wszystko można było wywnioskować samemu.
 Byłam bardzo ciekawa co zdarzyło się w tak ważnym dniu. W końcu wtedy na świat przyszła jedna z najlepszych kunoichi z wioski! Tak. Skromna jestem, wiem o tym.

Drogi Pamiętniku!
Nie wiem, czy kiedyś zdradzę Kakashiemu prawdę. Jest taki szczęśliwy. Czuję, że uda nam się zbudować wszystko do nowa. Więc po co to teraz niszczyć? N. ochodzi. Boi się powstania, które ma za jakichś czas wybuchnąć. Co prawda, plany te na razie są w fazie embrionalnej, ale on upiera się, że musi odejść już teraz. Nie wiem, co robić. Czekać, czy zrezygnować. Kakashi nareszcie zachowuje się tak, jak powinien. Naomi zawróciła mu w głowie. Szkoda tylko, że przez te lata ja tego nie zrobiłam. Dla mnie nigdy nie zrezgygnował z misji, a od kiedy zaszłam w ciąże zdażyło mu się to aż pięć razy. 
Sama wybrałam imię dla małej. Chciałam, żeby chociaż w pewnym stopniu było powiązane z niezykle ważną dla niej przeszłością. Naomi na pewno jako pierwsza dowie się o wszytkim. Będę tylko musiała poczekać do czasu, aż osiągnie odpowiedni do tego wiek. 
                                                                      Inati

Dzień moich narodzin opisany był w dosyć dziwny sposób. Spodziewałam się fanfarów, oklasków i krzyków, a dostałam tylko jakiś niezrozumiały tekst. O jakiej prawdzie mówi moja matka? Kim jest tajemniczy "N"? Jakie powstanie we wiosce? O co w tym wszystkim chodzi?!
Ech, za dużo pytań Naomi, zdecydowanie za dużo pytań!
Przekartkowałam kolejne strony, ale były puste. Moja mama przestała pisać pamiętnik od moich narodzin. Szkoda, bo myślałam, że dowiem się czegoś wiecej na temat "tej" całej tajemnicy. Zapytać tatę? Tylko, że mama podkreśliła w swoim wypowiedzeniu, że mu "nie" powie. Może Tsunade będzie wiedziała o co chodzi. Muszę jak najszybciej się do niej udać.
Kompletnie zapomniałam o krzesełku, po której w zasadzie tutaj przyszłam i szybko wybiegłam z piwnicy, kierując się w stronę drzwi wejściowych. Już łapałam za klamkę, kiedy drogę zagrodziła mi ręka, należąca do mojego ojca.
- Mogłabyś coś zjeść. Zrobiłem twoje ulubione danie. - powiedział, z uśmiechem na twarzy.
- Nie jestem głodna, śpieszę się. - opowiedziałam i złapałam za klamkę w zamiarze opuszczenia mieszkania.
Mężczyzna westchnął głośno, po czym odwrócił się w przeciwnym do mnie kierunku. Zawachałam się i stanęłam w progu mieszkania, spoglądając na niego przez ramie.
- Naprawdę się starałem. Stałem przy kuchence pół dnia..
Teraz grał mi na uczuciach. Westchnęłam głośno, zamykając drzwi. Pamiętniki będzie musiał poczekać.
Wróciłam do kuchni i usiadłam z moim ojcem przy stole. Postawił przede mną talerz z potrawą i sam usiadł naprzeciwko mnie. Wzięłam do ręki dwie pałeczki i zabrałam się do jedzenia.
Danie nie było złe, ale znaczenie różniło się od tego, które przygotowywała mama czy Tsunade. Nie zamierzałam mu jednak o tym mówić. Starał się.
Po skończonym posiłku grzecznie podziękowałam, po czym opuściłam mieszkanie i pobiegłam prosto do Tsunade. Kompletnie się zapomniałam i wpadła jej gabinetu bez pukania. W pomieszczeniu zastałam tylko Shizune.
- Naomi! - krzyknęłam na mój widok. - Nie wpadaj tu tak niespodziewanie! Stało się coś?!
- Nie, nie. Wybacz, Shizune. Gdzie Tsunade - sama? Muszę z nią pilnie porozmawiać.
- Tsunade nie ma. - odrzekła po chwili - Udała się na Górę Kage razem z Shikaku. Jakbyś przyszła godzinę wcześniej, to pewnie byś ją jeszcze zastała.
- Co? Ech. Kiedy wróci?
- Najprędzej za dwa dni. - powiedziała, po czym zabrała się za porządkowanie papierków znajdujących się na biurku piątej.
- Dziękuję, Shizune. - po tych słowach opuściłam gabinet, idąc w bliżej nieokreślonym kierunku. Idiotyczny obiad! Gdyby nie Kakashi i jego sentymenty zdążyłambym spotkać się z Tsunade!
Zdenerwowana nawet nie zauważyłam, kiedy wpadłam na kogoś. Odskoczyłam przestraszona i od razu zaczęłam przepraszać przechodnia. Okazał się nim być Shikamaru.
- Nic się nie stało. - powiedział, uśmiechając się. - O czym tak myślisz?
- To długa historia, której elementem jest Tsunade - sama, a właśnie jej nie ma. - odrzekłam, śmiejąc się.
- Tak, wiem coś o tym. Wyruszyła gdzieś z moim ojcem. Naomi, mam pytanie..
- hm?
- Poszłabyś ze mną jako osoba towarzyszącą na 18 Sakury? Bo powiedziała, że koniecznie muszę przyjść z kimś, a Temari nie mogłam przybyć. Mają jakieś problemy wewnętrzne w kraju. To co, zgadzasz się?
- Wiesz, Shikmarau, bardzo chętnie, tylko to 18 Sakury. My za sobą nie przepadamy i nie chcę zepsuć jej tego wyjątkowego wieczoru.  Więc wybacz, ale nie będę mogła z tobą pójść. Przepraszam.
- No cóż. Nic nie szkodzi. Tylko w tym momencie nie mam już na mojej liście żadnej odpowiednie osoby, która mogłabym pojawić się przy moim boku. No nic. Może wpuści mnie z samym prezentem. - po tych słowach pożegnał się i poszedł dalej.
Sakura nie zaprosiła mnie na swoje urodziny. Nie było mi przykro z tego powodu. Nie lubi mnie i wiem o tym. Nie muszę budzić symatii wszystkich osób mieszkających w wiosce. Mam swoich przyjaciół i nie potrzebuję nikogo więcej.
- O czym tak myślisz?
- Sasuke! - krzyknęłam przestraszona. - Mógłbyś się nie skradać?!
- Nie skradam się. Idę normalnie drogą. To ty jesteś gdzieś w innym wymiarze.
- Musimy pogadać. - powiedziałam poważnie, po czym złapałam go za rękaw i zaczęłam ciągnąć w kierunku jakiegoś baru. Chłopak jednak po chwili wyrwał się z mojego uścisku i rzucił mi gniewne spojrzenie. No tak, jak ktoś śmiał pociągnąć Sasuke Uchihę za rękaw bluzy! Zaczęłam się cicho śmiać pod nosem, na co chłopak zrobił zirytowaną minę.
- No dobra, nie gniewaj się Sasuś, tylko chodz.
- Jak mnie nazwałaś?!
Zaczęłam się jeszcze głośniej śmiać. Był dzisiaj taki zabawny.
- Dobra nie gniewaj się, tak mi się powiedziało. Sasuś - dodałam nieco ciszej, ale chłopak najwidoczniej usłyszał.
Myślałam, że rzuci jakieś gniewne spojrzenie, ale ten tylko posłał mi szyderczy uśmieszek.
- Nic nie szkodzi, Naośka.
No tak, mogłam się domyślić, że użyje znienawidzonego przeze mnie zdrobnienia. Naośka. Fuu. Kojarzyło mi się z rozpuszczoną dziewuchą. Nie cierpię tego zdrobnienia.
- Dobra, skończmy ten idiotyczny temat. - warknęłam, wskazując palcem na bar "pod kwiatem wiśni" - Możemy porozmawiać?
Ten w odpowiedzi kiwnął twierdzącą głową i ruszył za mną. Zajęliśmy miejsce przy oknie i zamówiliśmy coś do picia.
- Więc, co masz mi do powiedzenia?
- Czytaj. - powiedziałam, podsuwając mu pamiętnik.
Ten odebrał go ode mnie i zaczął przeglądać strony. Tak się wczytał, że nawet nie zauważył, kiedy kelner przyniósł nam napoje. Skończył dopiero po jakichś dziesięciu minutach.
- Hm, ciekawe.
- Nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.
- Zastanawia mnie kim jest ta tajemnicza osoba na N. , która opuściła wioskę w tamtym czasie. Musicie mieć ze sobą coś wspólnego. Twoja matka wyraźnie to podkreśliła. Mam już przygotowany plan, jak to sprawdzić.
- hm? Jak chcesz sprawdzić, kto na literę "N" opuścił wioskę jakieś 17 lat temu?
- Włamiemy się do archiwum. Tam wszystko jest udokumentowane.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Nowy rozdział jest, to już 8! :D
Chciałam podziękować wszystkim za prawie 2 tysiące wejść. <3

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 7 "Wyjaśnienia"


Powoli odzyskiwałam świadomość. Leżałam na czymś miekkim. Byłam mi ciepło i przyjemnie.
Delikatnie uchyliłam jedną powiekę, ale szybko ją zamknęłam, bo obraz był bardzo niewyraźny. Zamrugałam kilkakrotnie, aby zmusić moje oczy do prawidłowej pracy.
Podniosłam rękę, z wielkim trudem co prawda i dotknęłam twarzy, na której poczułam bandaże. Przejechałam palcem po innych, górnych częściach ciała i stwierdziłam, że cała jestem ownięta białą warstwą materiału.
Zaschło mi w gardle. Próbowałam się podnieść i poszukać czegoś do picia, ale kiedy tylko zmusiłam moje mięsnie do pracy, natychmiast opadłam z powrotem na łóżko.
- Pomóc ci w czymś?
Podskoczyłam ze strachu, przyprawiając moje ciało o ból. Przekręciłam głowę delikatnie w prawo, napotykając spojrzenie Kakashiego. Nie no, tylko jego tutaj brakowało. Piękny początek dnia, a raczej koniec, bo za oknem było kompletnie ciemno i tylko gwiazdy dawały nikłe oświetlenie.
- Comh - musiałam odchrząknąć, bo moje zastchnięte gardło nie pozwoliło mi ubrać myśli w słowa - Co się stało?
- Akatsuki. Nic nie pamiętasz?
- Nie. - powiedziałam, rozglądając się po pomieszczeniu. Szpital w Konoha. Tylko dlaczego niczego nie pamiętam? Kompletna pustka.
Westchnęłam głośno, przekręcając głowę na jej poprzednie miejsce. Próbowałam przypomnieć sobie wydarzenia z minionej misji, ale skutkowało to tylko jeszcze większym bólem głowy. Musiałam ostro nadwyrężyć sharingan'a, a to zdarzało się naprawdę bardzo rzadko. Na misji musiało wydarzyć się coś konkretnego.
- Zamierzasz wrócić do domu? - usłyszałam cichy głos należący do mojego ojca.
- Nie. - odpowiedziałam bez żadnej nutki emocji w głosie.
Mężczyzna głośno westchnął. Nie ruszyło mnie to, że teraz tutaj siedział. Wcale nie musiał tego robić. Całe dzieciństwo go nie było. Jednym przesiedzeniem przy moim łóżku wszystkiego nie naprawi.
- Nie możesz wiecznie przesiadywać u Sasuke i Tsunade skoro masz własny dom.
- Nie mam. Wraz ze śmiercią mamy wszystko runęło, rozumiesz? Nie ma tego co było wcześniej. Zostawiłeś mnie. Samą. Ze wszystkim. Pomimo tego, że byłam dzieckiem, wiedziałam co się dzieję. - nagle ogarnęła mnie potworna wściekłość. Zignorowałam ból w dłoniach, który powstał zaraz po tym, jak zacinęłam pięści.
Mężczyzna wstał z krzesła i spojrzał na mnie, nie wypowiadając żadnych słów.
- Ty nawet nie próbujesz mi wybaczyć, Naomi. - powiedział po chwili. Miałam wrażenie jakby moje serce na chwilę przestało bić. - Przekreśliłaś mnie. Nie zwracasz uwagi na to, że się staram. Powiedziałaś mi ostatnio, że wytykam ci każdy błąd i nic innego nie robię. Nie jest tak. Po prostu ty widzisz tyle te złe rzeczy. Na dobre wcale nie zwracasz uwagi. Nie chcesz zwracać na nie uwagi. Cierpię tak samo jak ty. Zrozum to w końcu.
- Wyjdź. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Mężczyzna ponownie westchnął, po czym odwrócił się i opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie z burzą mieszanych uczuć. On miał rację? Czy naprawdę tak właśnie się zachowywałam?
W moim umyśle trwała zacięta walka pomiędzy dwoma różnymi założeniami. Jedno kazało mi spróbować wybaczyć Kakashiemu, a drugie uparcie trzymało się w przy moim dotychczasowym zdaniu. Nie wiedziałam, co robić. Nie mogę zapytać Tsunade o radę. Nie chcę postępować wbrew sobie. Muszę sama odpowiedzieć na pytanie, czy chcę ponownie zaufać mojemu ojcu i mu wybaczyć.
To nie jest takie łatwe. Rozumiem, że ludzie popełniają błędy i starają się je naprawić. Tylko ta rana jest zbyt głęboka. Jeszcze do końca się nie zagoiła.
Po chwili usłyszałam odgłos otwieranych drzwi i do pomieszczenia wszedł Kakashi. Byłam zaskoczona tym, że ponownie się tutaj pojawił. Przeciez dałam mu jasno do zrozumienia, że nie mam ochoty z nim rozmawiać.
- Prosiłam cię, żebyś sobie poszedł. - przybrałam swoją neutralną barwę głosu, nie spoglądając nawet na mężczyzne.
- Chcesz wiedzieć dlaczego wtedy oddłem cię pod opiekę Tsunade? To cię najbardziej boli, prawda? Nie potrafisz zrozumieć mojego zachowania i zapewne sądzisz, że jestem tchórzem, który po prostu nie dorósł do roli ojca. - po tych słowach spojrzałam na niego. Z jego oczu mozna było wyczytać desperację i bezradność. Prawą dłoń zacinął w pięść, a chwilę później opuścił głowę na dół. - Prawda jest taka, że jesteś za bardzo podobna do swojej matki. Nie potrafiłem pogodzić się z jej śmiercią, a kiedy patrzyłem na ciebie, ciągle miałem ją przed oczami. Jesteś jej dokładnym odlewem nie tylko pod względem zewnętrznym, ale i wewnętrznym. Przepraszam, że tak bardzo cię zraniłem. Masz racje. Byłem tchórzem, który potrafił sie pojawić w twoim życiu tylko z jakimś głupim prezentem. Ale robiłem to dlatego, żebyś wiedziała, że jestem z tobą i cię wspieram pomimo tego, że razem nie mieszkaliśmy. Wiem, że źle rozegrałem całą tą sytuację, ale jestem pewny, że w tamtej chwili nie stać mnie było na nic innego. Musiałem ci to powiedzieć. Nie wiem czy to wpłynie na twoje zdanie, ale teraz znasz całą prawdę.
Zignorowałam ból i usiadłam na łóżku, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami. Pierwszy raz w życiu nie wiedziałam co powiedzieć.  
- Ja... wrócę do domu. - powiedział tak cicho, że nie byłam pewna, czy mnie usłyszał.
Mężczyzna nagle uniósł głowę, patrząc na mnie z niedowierzaniem. Chwilę później podszedł do mnie i mocno przytulił, przyprawiając moje ciało o jeszcze większy ból.
Nie odwzajemniłam uścisku, tylko mruknęłam ciche "boli", przez co mężczyzna odsunął się ode mnie.
- Mam zabrać twoje rzeczy od Sasuke?
- Sama sobie z nimi poradzę. - mruknęłam, ponownie kładąc się na łóżku. Mężczyzna jeszcze chwilę stał, przyglądając mi się, a później opuścił moją salę.
Nie podjęłam decyzji zbyt pochopnie? Ogarnęły mnie dziwne uczucia w trakcie wypowiadnia jego słów. Postawiłam się  w jego sytuacji i po części go zrozumiałam. Nie wiem czy dobrze zrobiłam. Zdecydowanie w tej sytuacji muszę porozmawiać z Tsunade i poznać jej opinie na ten temat. Decyzję już podjęłam a komentarze innych są mile widziane.
Z trudem zeszłam z łóżka i doczłapałam się do parapetu. Świat zaczynał budzić się do życia. Słońce powoli pojawiało się na horyzoncie, oświetlając coraz bardziej najciemniejsze zakamarki wioski. Pewnie było koło szóstej.
Usłyszałam skrzypnięcie drzwi i w pomieszczeniu pojawił się nikt inny, jak moja opiekunka i jednocześnie najlepsza przyjaciółka - Tsunade.
- Tsunade-sama! - krzyknęłam radośnie w stronę kobiety.
- Dlaczego wstałaś z łóżka?! - powiedziała, podchodząc do mnie - Twoje mięśnie są w kiepskim sta... - przerwała, kiedy rzuciłam się jej na szyje. Odwzajemniła gest, a następnie pomogła mi podejśc do łóżka.
- Długo tu jeszcze będę siedzieć, Tsunade-sama?
- Ze trzy dni na pewno. - powiedziała, wpisując coś w moją kartę zdrobia. - Pamiętasz cokolwiek z misji?
- Nie. - rzekłam zgodnie z prawdą. - Pamiętam tylko, że miałam wartę przy ognisku z Amaterasu. Później film mi się urywa.
- Kiedy cię tu przynieśli, byłaś wykończona, nieprzytomna i bez czakry. Regenerowałaś się całe dwa dni.
- To znaczy, że mamy już piątek? - to było bardziej stwierdzenie, niż pytanie, zawierające wiele niedowierzania.
- Dokładnie. Kakashi często tu zaglądał.
- Tak. Rozmawiałam z nim.
- I co?
- Postanowiłam, że spróbuję mu wybaczyć i wrócę do domu.
- To dobra decyzja, Naomi. - stwierdziła z uśmiechem na twarzy Hokage.
- Tylko jest jeden, malutki problem.
- hmm? - kobieta spojrzała na mnie swoimi orzechowymi oczami, które w naszej wiosce tylko ona posiadała.
- Nie wytrzymam tutaj tylu dni! Błagam cię, wypuść mnie wcześniej! - powiedziałam, a raczej błagałam z miną kociaka.
- Nie ma mowy. - oczywiście, ona jak zwykle nieugięta na moje prośby i błagania. - I nie próbuj uciekać, bo cię przykuję do łóżka.
Opadłam zrezygnowana na poduszki.
- Ty wiesz jak zepsuć dzień, Tsunade-sama.
Kobieta zaśmiała się cicho pod nosem. - Wytrzymasz jakoś te trzy dni. Będę cię odwiedzać. Mam coś dla ciebie - powiedziała, szperając w kieszeniach - Proszę. - wyciągnęłam ku mnie dłoń, w której trzymała jakąś fotografię.
Wzięłam ją do ręki. Na odwrocie napisane było "Dla mojej przyjaciółki, która wytrzymała ze mną tyle czasu i jeszcze nie ma mnie dosyć - "Krwawa Habanero" ". Odwróciłam fotografię i przeszedł mnie dreszcz. Była na nim moja mama, z jakąś kobietą z długimi, czerwonymi włosami.
- Kim ona jest? - powiedziałam, wskazując palcem na czerwonowłosą.
- To Kushina. Najlepsza przyjaciółka twojej mamy. - powiedziawszy to, usiadła na skrawku mojego łóżka.
- Myślałam, że najlepszą przyjaciółką mamy była Mikoto. - odparłam, bacznie przyglądając się fotografi.
- Mikoto też nią była. Przyjaźniły się wszystkie trzy.
- To dziwne. Mama nigdy o niej nie wspominała. - powiedziałam, gładząc palcem postać mamy na zdjęciu.
- To zapewne dlatego, że Kushina zginęła w roku, w którym się urodziłaś.
- O mój boże - szepnęłam - co się stało?
- Zginęła podczas ataku dziewięcioogoniastego na wioskę.
Czerwonowłosa kogoś mi przypominała, ale nie mogłam skojarzyć kogo.
- Dziękuję, Tsunade-sama. - powiedziała, wciąż wpatrując się w fotografię.

Kushina i Inati


~~~~
Dodaję rozdział po nocach i nie sprawdziłam błędów. W sumie wątpie, aby ktokolwiek kto czytał, no, ale co tam.
~~~
W zasadzie notke miałam już prawie zapisaną, ale mój jakże inteligentny brat ją usunął. Brawa dla tego pana. 
Także, nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział.