piątek, 12 czerwca 2015

Rozdział XXIX


- Gdyby to ode mnie zależało, najpewniej ciągle leżałabyś w szpitalu. - publiczne martwienie się o mnie? Sasuke, czy to na pewno ty? Ponownie zaczynałam wątpić w jego autentyczność. - Jestem prawie pewny, że stracisz przytomność przy drugiej próbie. - tak, to jednak był Sasuke. Zawsze wierzący we mnie i moje umiejętności.
Rzuciłam mu zirytowane spojrzenie, ale nie zwrócił na nie większej uwagi.
Dzisiaj, po raz pierwszy od wielu lat, na polu treningowym numer trzy, zebrała się cała drużyna siódma.
To był piękny widok, ale nie mogłam się nim długo cieszyć. Skazałam wioskę na zniszczenia, więc teraz wszyscy musieliśmy zabrać się za doskonalenie swoich umiejętności, by jak najlepiej przygotować się na spotkanie z wrogiem.
- Twoje kekkei genkai potrafi kopiować inne, uniwersalne zdolności klanowe, tylko trochę szkoda, że jedynie oczne. Nazwijmy je więc odrobinę lepszą wersją sharingana. - nie rozumiałam, dlaczego mój trening miał się odbywać z Sasuke, a nie z Kakashim? Przecież białowłosy był silniejszy i bardziej doświadczony. No, chyba że Sasuke już dawno prześcignął go z umiejętnościami. - Odnoszę wrażenie, że znasz jeszcze jedną technikę, poza sharinganem, ale kompletnie o niej zapomniałaś, pewnie dlatego, że zetknęłaś się z nią zupełnie przez przypadek i na bardzo krótki okres czasu.
Jeszcze jedna technika? Wybacz mi, Sasuke, ale nie jestem aż tak roztrzepana, żeby nie zapamiętać techniki, która przewinęła się przez moje życie. To jedna z tych rzeczy, na którą zwracałam szczególną uwagę.
- Nie wydaję mi się. - odparłam oschle, próbując przybrać ten sam ton głosu co mój dzisiejszy trener. Rozumiem, że nie będziemy się obściskiwać na polu treningowym, ale mógłby mieć trochę milsze nastawienie, od tak, żeby lepiej nam się pracowało.
- Kiedy kilka miesięcy temu spotkałaś się z moim ukochanym braciszkiem, zostałaś oddana w ręce przywódcy Akatsuki i poddana wpływowi Rinnengana. Jestem prawie pewny, że twoje kekkei genkai zapamiętało go, lecz ty kompletnie to zignorowałaś.
W tamtej chwili miałam ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. Jak mogłam zapomnieć o spotkaniu z Peinem i jego Rinnenganem?! Kontrolował mnie nim, zniewolił Amaterasu i omal nie zabił Sasuke.
Z drugiej strony jednak, ciągle byłam dogłębnie przekonana, że nie znam tej techniki. Jest różnica pomiędzy próbą skopiowania umiejętności, a wywieraniem przez nią wpływu na mnie. Wtedy moja technika nie działa, ponieważ nie ma pola manewru, jest zablokowana i na dodatek nie może się bronić.
- Spróbować zawsze warto, w szczególności, że nie mamy nic do stracenia.
- Nawet nie wiem jak go aktywować.
- Miej pozytywne myśli. To zawsze jakiś plus.
Serio, Sasuke? Coś ty się taki optymistyczny zrobił?
Nagle, zupełnie niespodziewanie, brunet ruszył w moim kierunku i zaatakował mnie.
Zdążyłam jedynie odskoczyć od tyłu, ale katana zahaczyła końcówką o mój policzek, tworząc na nim delikatną ranę.
- Mogłeś mnie uprzedzić, że tak będziemy go aktywować! - krzyknęłam na bruneta, ale wydawał się być niewzruszony. No tak, zero sentymentów.
- Dezaktywuj sharingana. To na pewno przez niego nie możesz wyzwolić Rinnengana. Nie potrafisz ich rozdzielić i wygrywa ten, który dłużej z tobą jest.
Jak mam niby nie aktywować czegoś, co w zasadzie, działa samo?! Przecież kiedy adrenalina w moich żyłach gwałtownie rośnie, sharingan budzi się sam, bez mojej wiedzy i kontroli, chcąc wytropić nadchodzące zagrożenie.
- Czy ty siebie słyszysz, idioto?! - byłam na niego tak wściekła, jak chyba nigdy dotąd. Czy oni próbowali ze mnie zrobić kretynkę? Jak mam zrobić coś, co w zasadzie jest niewykonalne?
Po moich ostrych słowach, Sakura lekko się wzdrygnęła, najpewniej nie spodziewając się takich słów kierowanych w stronę Sasuke przez kogokolwiek. Szczerze? Też przez chwilę myślałam, że mi się porządnie oberwie, ale przecież tutaj było za dużo ludzi. Teraz się na mnie nie odegra, zrobi to później, najpewniej w najmniej odpowiedniej sytuacji.
Poza tym, czemu oni wszyscy tutaj stali?! Nie mieli lepszych rzeczy do roboty?! Może wypadałoby iść poćwiczyć, a nie patrzeć, jak obrzucam się wyzwiskami z Sasuke.
- Na razie tylko ty robisz z siebie idiotkę. - zabiję go kiedyś i wyświadczę wszystkim przysługę. - Skup się.
- I to ma być wszystko? Mam się po prostu skupić i czekać, aż to coś samo się aktywuje, tak?!
Z natury byłam człowiekiem spokojnym, ale jeżeli ktoś porządnie mnie irytował, sytuacja diametralnie się zmieniała.
- Och, wiem, że to nie jest twoja mocna strona, jak nic w zasadzie, ale chociaż próbuj.
- Jeszcze jedno, głupie słowo Uchiha, a przysięgam, że strącę ci łeb.
- Z takimi umiejętnościami? Życzę powodzenia.
Jego gra słów tak bardzo wytrąciła mnie z równowagi, że zaczynałam zatapiać się w gniewie. Był cholernie irytujący, kąśliwy i ironiczny, jak jeszcze nigdy, od czasu kiedy się poznaliśmy! Nigdy nie obraził mnie tyle razy podczas jednej rozmowy!
Czułam, że zaczynam tracić kontrolę nad ciałem.
Ujrzałam czerwoną poświatę otaczającą moje ciało i już wiedziałam, co jest nie w porządku.
Tak bardzo się wściekłam, że bariera, która trzymała Amaterasu zelżała i jego czakra zaczęła wypływać wprost do mojej, dużymi i niekontrolowanymi ruchami.
Taka sytuacja nie przydarzyła mi się od wielu lat! Przez to wszystko byłam nie tylko wściekła na Uchihę, ale także na samą siebie.


~*~


Ugh, chyba trochę przesadziłem. 
Powinna pamiętać o tym, że jest jinchuurkiki i panować nad swoimi emocjami, ale, z drugiej strony, braliśmy taką sytuację pod uwagę, dlatego był z nami Kakashi.
Białowłosy znalazł się przy niej, tworząc za pomocą dłoni nieznane mi pieczęci, a po chwili czerwona czakra zaczynała zanikać. 
Nie wiedziałem, czy powinienem do niej podejść i sprawdzić jak się czuje, czy pozostać na swojej pozycji. 
Postanowiłem jednak dalej przyglądać się sytuacji z bezpiecznej odległości. Jeszcze się nagle poderwie z ziemi i, korzystając z mojej nieuwagi oraz bliskiego dystansu, naprawdę złamie mi nos.
- Przepraszam. - wymamrotała, podtrzymując się ręki Kakashiego - trochę mnie poniosło.
Chociaż w mojej głowie uformowała się świetna cięta riposta, doszedłem do wniosku, że lepiej będzie, jeśli zachowam ją dla siebie. Nie będę jej dalej psychicznie forsował, już na pewno ma dosyć.
- Złość jest jednym z czynników, który może przyczynić się do aktywowania techniki. Ja w taki sposób obudziłem w sobie sharingana. Oczywiście, doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że jesteś jinchuuriki, więc na wszelki wypadek Tsunade kazała tutaj przyjść Kakashiemu. Sakura natomiast miała leczyć nasze ewentualne rany, gdyby proces twojego wyzwolenia spod czakry Amaterasu był nieco dłuższy.
- A Naruto? - spojrzałem na blondyna, który chyba sam chciał usłyszeć odpowiedź na to pytanie bardziej niż Naomi.
 - On w sumie do niczego nie był przydatny, ale przyszedł, bo chciał.
- Jak możesz Sasuke-kun?! Jestem tutaj bardzo przydatny! 



Przestałem go słuchać po drugim zdaniu. 
Jego uniesienie było tak zbyteczne, że nawet nie zamierzałem zaprzątać sobie nim głowy.
Brunetka zaśmiała się cicho, kiedy Uzumaki rzucał swoimi kończynami na wszystkie strony, chcąc ukazać wewnętrzną wściekłość i niedocenienie, ale naprawdę, Naruto. Twoja obecność tutaj była niepotrzebna.
- Sądzę, że na dzisiaj już koniec. Zbliża się wieczór, a ja mam jeszcze kilka rzeczy do załatwienia.
Naomi spojrzała na mnie zaciekawiona, unosząc ku górze jedną brew. Ach, no tak. Zapomniałem jej wspomnieć o moim dzisiejszym spotkaniu z dawnymi, a może nawet teraźniejszymi, kompanami. 
Suigetsu, Jugo i Karin mieli dzisiaj dotrzeć do Konohy. Musiałem zebrać od nich informacje dotyczące Naofumiego, których kazałem im poszukać po świecie. - Jutro spotkamy się tutaj o tej samej porze.
Odwróciłem się od zebranych i powoli zacząłem podążać w kierunku wioski, nawet się nie żegnając, jak to miałem w zwyczaju.
Coś mi podpowiadało, że z Naomi jeszcze dzisiaj się spotkam. Przecież jej ciekawość nie pozwoli na zbagatelizowanie sprawy.
Kiedy szedłem ulicą konohy, czułem na sobie spojrzenia wielu ludzi. Nie tolerowali mojej obecności, co akurat mnie nie dziwiło, a jednocześnie mało obchodziło. Mieliśmy budzić respekt by pozbywać się nieprzyjemnych gości. Nie potrzebowałem setek przyjaciół. Miałem gdzieś ludzi, którzy z jednej strony klepali mnie serdecznie po plecach, a z drugiej czekali, aż coś mi w życiu nie wyjdzie, aby móc to oglądać z satysfakcją wymalowaną na twarzy.
W sumie, czy ja miałem przyjaciół? 
Naomi? Nie. Z nią łączyło mnie coś głębszego. Ona była kobietą, z którą planowałem przyszłość. Myślałem bardziej o kimś, z kim łączyły mnie tylko i wyłącznie relacje przyjacielskie.
Naruto? Może. Sam w sumie nie byłem tego pewien. On uważał się za mojego przyjaciela, ale czy ja mogłem go nim nazwać?
Zakończyłem swoje przemyślenia, kiedy dotarłem do swojej posiadłości i dostrzegłem siedzącą na schodach Karin.
Byłem naprawdę bardzo ciekaw, z jakim pretekstem Naomi pojawi się dzisiaj pod moimi drzwiami.

~*~

Myśl, Naomi! Myśl!
Jak pójdziesz do niego do domu, nie wzbudzając podejrzeń? Przecież nie jest głupi! Zorientuje się, że coś jest nie tak, jeśli solidnie nie przemyślisz swojego planu!
Kręciłam się po pokoju w nadziei, że nie znajdę jakiegoś przedmiotu, który akurat pozostawiłam u Sasuke. Niestety, przeczesałam już łazienkę, swój pokój oraz salon i, jak się okazało, bardzo dokładnie zabierałam swoje rzeczy z mieszkania bruneta po jego niespodziewanym odejściu.
Wtedy olśniło mnie, że jedyną rzeczą, o której zapomniałam, był mój sweter, ale wyprawa po niego wydawała się tak absurdalna, że na początku od razu zrezygnowałam z tego pomysłu. Dopiero po jakichś dziesięciu minutach, kiedy nie mogłam znaleźć niczego innego, postawiłam na tą jedyną opcję.
Kiedy zakładałam ciepłą kurtkę, mój ojciec był pochłonięty oglądaniem telewizji. Naprawdę rzadko to robił, zazwyczaj tylko wtedy, kiedy miał dłuższy odstęp od misji, a książki Jiraji zaczynały go nudzić.
- Wychodzisz jeszcze dzisiaj?
- Tak, muszę iść do Sasuke, odebrać kilka swoich rzeczy.
- Musisz iść po swoje rzeczy, czy zobaczyć, co ważnego będzie robił?
No tak, wiedziałam, że się domyśli, ale byłam też pewna, że będzie siedział cicho. 
Zaśmiał się tylko serdecznie, kiedy pośpiesznie zakładałam komin i opuszczałam mieszkanie, chcąc jak najszybciej znaleźć się w rezydencji Uchihy.
Na dworze było bardzo zimno, aż za bardzo, jak na jesienną pogodę. Wiatr targał moimi włosami na wszystkie strony, co chwilę zasłaniając mi drogę. Całe szczęście, że do domu Sasuke miałam blisko. W innym przypadku na pewno bym się rozmyśliła.
Kiedy już stanęłam przed jego drzwiami, ponownie ogarnęło mnie zwątpienie. Przecież mój argument był idiotyczny! Znowu tylko skompromituję się w jego oczach.
Gdy już doszłam do wniosku, że za późno, aby się odwrócić, zapukałam delikatnie w drzwi, mając przez chwilę nadzieję, że jednak nie ma go w domu.
Otworzył, ale wcale nie był zaskoczony moją obecnością. Wiedział, że przyjdę!
- Zapomniałam.. swetra, tego, no wiesz, czarnego. - jąkałam się, bo już wiedziałam, że wszystkiego sam się domyślił. 
- Swetra? - rzucił, a na jego usta wkradł się delikatny uśmieszek. - Skoro jest ci tak bardzo potrzebny.
Czułam się tak bardzo zażenowana, że nie potrafiłam utrzymać z nim kontaktu wzrokowego. Ruszyłam za brunetem w głąb mieszkania, a w salonie ujrzałam trzy, nieznane mi postacie. 
- To moi towarzysze - zwrócił się do mnie Sasuke, jednocześnie wskazując dłonią na zebranych - Karin, Suigetsu i Jugo. - kiwnęłam delikatnie głową w geście przywitania, na co mężczyźni serdecznie się uśmiechnęli. Czerwonowłosa wydawała się być niezadowolona z mojej wizyty - Nie obrazisz się, jeżeli twoją sprawą zajmiemy się trochę później? Wiem, że to palący problem - zabiję go - ale pozwól, że zbiorę resztę informacji na temat Naofumiego. Wierzę, że też chętnie posłuchasz.
Zajęłam miejsce obok dziewczyny w okularach, a Sasuke w swoim ulubionym, skórzanym fotelu.
- Naofumi mieszkał w dzielnicy naszego klanu, chociaż, w rzeczywistości, nie ustalono jego korzeni. Kiedy wykształcił sharingana uznano, że musi mieć z nami jakieś powiązania, więc pozwolono mu zostać. W późniejszych latach niespodziewanie zniknął, jak udało nam się ustalić, w Kumogakure, gdzie najpewniej natrafił na jakiś trop dotyczący kekkei genkai klanu Matsumara i obserwował twoją rodzinę przez dłuższy czas. Kiedy Inati wyszła za Kakashiego i na stałe przeprowadziła się do Konohy, odwiedził twoich dziadków, próbując wyłudzić od nich informacje o technikach. Niestety, nie wszystko szło po jego myśli, więc postanowił ich zabił a następnie powrócił do naszej wioski. - jej, skąd oni się tyle dowiedzieli? i jak w zasadzie poznali Sasuke? - Później zaprzyjaźnił się z twoją mamą, która, najprawdopodobniej, zdradziła mu rąbek tajemnicy związany z techniką i od tej pory rozpoczęła się fala przykrych wydarzeń w twojej rodzinie. Teraz, kiedy posiadł już cała wiedzę, musimy odnaleźć jego słabe punkty.
- I zdobyliście jakiekolwiek? - moje spojrzenie nie schodziło z Sasuke, czasami jedynie przeskakiwało przez mężczyzn siedzących naprzeciwko mnie. Szczerze powiedziawszy, trochę obawiałam się spojrzeć w kierunku czerwonowłosej..
- Niestety, nie. Jedyne, co nas zaintrygowało, to pobyt Naofumiego w Wiosce Ukrytej we Mgle u jednego z najwybitniejszych medyków. Nie wiemy jednak, czy chodziło o jego zdrowie, czy po prostu potrzebował jakichś informacji, jednakże udanie się tam będzie konieczne. Jutro postaram się porozmawiać na ten temat z Tsunade. 
Kiwnęłam twierdząco głową, całkowicie zgadzając się z jego planem, a wtedy ten wstał i zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Nie bardzo wiedziałam, o czym rozmawiać z tymi ludźmi. Na moje szczęście, Sasuke szybko wrócił z powrotem. 
- Ee, dziękuję. - powiedziałam, kiedy brunet wręczył mi mój palący problem - Będę się już zbierać.
- O tej porze? Jest już trochę późno, a twoje wędrówki po nocy zazwyczaj źle się kończą.
Brunet tak hipnotyzował mnie spojrzeniem, że musiałam naprawdę bardzo skupić się na tym, aby nie zapomnieć o gościach zajmujących kanapy.
- Masz dzisiaj dużo gości, nie zmieszczę się.
- Moje łóżko cię pomieści. Zresztą, już to robiło. - wzdrygnęłam się na jego słowa, kompletnie się ich nie spodziewając. Zerknąwszy w stronę kanapy, dostrzegłam uśmieszki na twarzach Jugo i Suigetsu oraz wyraźne niezadowolenie Karin. Może Sasuke po prostu chciał nakreślić im relację, jaka między nami panuje. Chociaż zrobił to trochę zbyt dobitnie jak na niego. - a wy możecie czuć się jak u siebie.
Po tych słowach złapał mnie za nadgarstek i zaczął prowadzić w kierunku swojej sypialni.
- Hehe, Karin, chyba to koniec twoich marzeń o Sasuke. Szef najwyraźniej już kogoś ma.


- Nie bądź tego taki pewny, Jugo! - powiedziała trochę zbyt głośno, tak, że bez problemu ją usłyszeliśmy, ale Sasuke najwyraźniej mało to interesowało.
- Twoje znajoma chyba mnie nie lubi. - szepnęłam, odebrawszy z jego rąk czarny dres i szary t-shirt już w jego ciemnym pokoju. Tak, to bez wątpienia moja ulubiona piżama i miejsce do spania.
- Nie dbaj o to.
Kiedy już ukończyłam wieczorną toaletę, wzięłam z kuchni szklankę wody, ponownie spotykając się z rozwścieczonym wzrokiem Karin, wróciłam z powrotem do pokoju Uchihy.
Byłam szczęśliwa, że mnie nie ukrywał i od razu powiedział, kim dla niego jestem. Myślałam, że będzie zachowywał się tak, jak gdyby widywał mnie tylko pod przymusem misji, co pewnie, jeszcze kilka lat temu by zrobił.
Już zapomniałam, jakie jego łóżko było cholernie wygodne i obszerne i do tego jeszcze ten zapach opanowujący moje zmysły - czułam się jak w raju. 
Sasuke, które poszedł jeszcze zamienić kilka słów ze swoją "drużyną", wrócił dopiero po bitej godzinie, kiedy już byłam na granicy snu i rzeczywistości. Poczułam tylko, jak materac ugina się pod jego ciężarem, a następnie ręka oplata wokół mojej tali. 
To było to, czego brakowało mi przez ostatnie lata. Jego obecność, kiedy przebudzałam się w środku nocy, czy ciemne tęczówki obserwujące mnie z samego rana.
Byłam zbyt zmęczona by ostatni raz przejechać dłonią po jego idealnych, kruczoczarnych włosach, jak to  miałam w zwyczaju.
Jutro zapowiadała się kontynuacja rozpoczętej ciężkiej pracy, choć ta chwila mojego małego szczęścia mogłaby trwać chociaż odrobinę dłużej.
- Wolę mieć cię blisko, żeby mieć pewność, że jesteś bezpieczna. Nie ufam tym ludziom, już raz zawiedli.
- Każdy popełnia błędy, Sasuke - wyszeptałam półprzytomnie, przysunąwszy się nieco bliżej niego - Na pewno to już nigdy więcej się nie powtórzy.
Może coś jeszcze mówił, ale nic nie zapamiętałam. Byłam tak wykończona treningiem, że zasnęłam niemal od razu, kiedy tylko znalazłam się w jego bezpiecznych ramionach. 
Muszę częściej zostawiać u niego swetry.


"Mówili: "Nie ma żadnych szans"
Mówili: "Co umarło raz
Już nigdy nie odrodzi się"
Nadzieja nie umiera..."

~*~

- Sasuke, doceniam twój wkład i zaangażowanie włożone w całe to przedsięwzięcie, ale zrozum, że sprawa wcale nie jest prosta. Mizukage nie zgodzi się na waszą wizytę, nawet pomimo tego, że mieszka u nas jej syn. Sytuacja w tym kraju jest poważna, ludzie szykują się do rewolucji, nie może ich jeszcze bardziej prowokować. Wysłałam wiadomości do przywódców, ale odpowiedź nadeszła tylko z Suny. Mamy związane ręce. 
Nie wierzę, że ta banda baranów została wybrana na przywódców. Sytuacja jest dramatyczna. Nie wiemy, co teraz planuje Naofumi. Co, jeśli sam odnalazł imponującą technikę, którą teraz postanowi zdobyć?
Jedyny plus, jaki teoretycznie posiadamy, to Rinnengan Naomi. Na świecie nie krąży już nikt z tym kekkei genkai, a brunetka zdradziła mi, że jej technika jest na tyle bezpieczna, że Naofumi nie będzie mógł skopiować od niej żadnej umiejętności. 
Muszę znaleźć sposób, aby wyciągnąć z niej Rinnengana. A co, gdyby połączyć go z sharinganem? 
To wydawało się być trochę surrealistyczne, ale zacznę się nad tym zastanawiać, kiedy uaktywnię technikę Peina.
Naomi, masz potencjał do tego, by stać się jedną z najsilniejszych kunoichi w wiosce, prześcignąć Naruto czy nawet mnie.
Nie byłem tylko do końca przekonany, czy twoja delikatna dusza zdoła utrzymać ten ciężar i wszystkie obowiązki, jakie będą na ciebie spływać.
- Wrócę rano, Hokage-sama. Może jednak jakakolwiek odpowiedź nadejdzie. - szczerze w to wątpiłem.
Mój klon zniknął, przekazując oryginałowi wszystkie wspomnienia. 
Postanowiłem pójść spać i wreszcie oferować organizmowi odrobinę upragnionego odpoczynku. 
Jutro jest niepewne. Trzeba chwytać chwilę.

~

Tak myślę, że jest okej. 
Nie wiem czy zauważyliście : powiązanie do kraju mgły = rozbudowanie postaci Teroshiego, tak wam zdradzę! :>
Ale jest zabawnie, prawda?! :D
Dłuższe coś te rozdziały mi ostatnio wychodzą :>
Pozdrawiam cieplutko :)