piątek, 25 października 2013

Rozdział 6 "Pein"

Zerwałam się na równe nogi i stanęłam w pozycji bojowej. Nagle całe moje zmęczenie minęło, a zmysły wyostrzyły się, nie chcąc przegapić najmniejszego szczegółu. Nadchodzący wróg wywołał zaniepokojenie u Amaterasu. Oznaczało to, że był bardzo silny. Ogony wilka wiły się niebezpiecznie, oświetlając otoczenie w odległościu kilkunastu metrów.
Aktywowałam sharingana wpatrując się w tą samą stronę, co bestia. Maksymalnie wyciszyłam swoją czakrę, chcąc wyczuć ją od przeciwnika. Niestety, przeszkadzała mi w tym Sakura, której wewnętrza energia po prostu wirowała i wyczułaby ją osobą z odległości przynajmniej kilometra.
- Sakura, uspokój się! - warknęłam w jej kierunku. - Twoja czakra szaleje i nie mogę skupić się na tej przeciwnika!
Czasami dziewczyna zachowywała się, jakby była na misji po raz pierwszy. Trzęsła się i nie była zdolna do jakiegokolwiek ruchu, a co dopiero do walki. Stawała się wtedy zbędnym balastem, który dodatkowo trzeba było ochraniać.
Dziewczyna próbowała wykonać moje polecenie, ale szło jej to mozolnie. Nie potrafiła zapanować nad swoim ciałem. Może było to spowodowane reakcją Amaterau? Najprawdopodobniej przeraził ją fakt, że tak potężna bestia  zaniepokoiła się nadchodzącymi z północy shinobi. Ale to jej nie tłumaczy. Była kunoichi. Powinna być przygotowana na takie okoliczności.
Z daleka zobaczyłam zarys nadchodzących postaci. Amaterasu warknął groźnie, robiąc jeden krok w kierunku nieznajomych. Aktywowałam ponownie sharingana. Miałam nadzieję, że uda mi się rozpoznać któregoś shinobi. Przeszedł mnie zimny dreszcz, kiedy zobaczyłam Itachiego Uchihę i jego partnera, Kisame. Spojrzałam na Sasuke, który mocno zacisnął szczękę i wbił sobie paznokcie w dłoń.
- Spójrz Itachi, jacy przygotowani! - krzyknął rybiogłowy, zwracając się do swojego towarzysza. Tamten tylko zaszczycił nas swoim spojrzeniem, nie komentując wypowiedzi swojego towarzysza.
- Znowu wy? - warknęłam, zaciskając pięści. Ostatnim razem o mało co nie udało im się mnie pojmać. Gdyby nie interwencja Sasuke, najprawdopodobniej leżałabym teraz w jakimś ciemnym i zimnym lochu.
- Jak to znowu? - zapytał mój ojciec, widocznie poddenerwowany.
- Nie ma czasu na wyjaśnienia. - odparłam krótko, patrząc prosto w oczy starszego Uchihy. Nienawidziłam go za to, co zrobił Sasuke i swojej rodzinie. Jak można być tak bezdzusznym potworem i bez mrugnięcia okiem zabić całą swoją rodzinę? Nie wyobrażam sobie tego, co czuł w tym momencie Sasuke. Na pewno wszystkie wspomnienia wróciły z podwójną siłą. Nie chciałam, aby chłopak zrobił coś głupiego. W tej sytuacji mógł być nieobliczalny.
- Nie będziemy robić problemów pod jednym warunkiem. - powiedział spokojnie Itachi. - Oddacie nam Naomi.
- Coś ty się mnie tak człowieku uczepił? - warknęłam. - Znowu ten pieprzony Raito?!
- Raito? Jaki Raito? - zapytał ze zdziwieniem mój ojciec. Spojrzałam na niego i... sama wpadłam z niemałe zdumienie. Nagle zrobił się biały jak kreda, zaczął szybciej oddychać, a na jego czole pojawiły się małe kropelki potu. Coś tu było nie tak. Mój ojciec musiał znać tego mężczyzne i z tego, w jaki sposób zareagował, mogłam wywnioskować, że nie łączyły ich dobre stosunki.
- Nie tym razem. Nasz lider chcę ciebie, a raczej to, co masz w środku. Chociaż obecnie stoi to po twojej prawej stronie. - powiedziawszy to spojrzał swoimi czerwonymi oczami na Amaterasu, na co bestia głośno warknęła.
Na mojej twarzy pojawił sie ironiczny uśmieszek. - Jacy wy jesteście pewni siebie.
Rybiogłowy zaatakował nas, a Uchiha stał bez ruchu. Kisame był łatwym przeciwnikiem, zważając na to, że walczył z sharinganami. I to trzema. Bez problemu unikałam jego ruchów. Był taki przewidywalny.
Nagle usłyszłam krzyk Sakury. Starszy Uchiha biegł w jej kierunku, a ona kompletnie nie wiedziała, co robić.
No tak. Jacy mi jesteśmy naiwni. To był podstęp. Chieli odwrócić naszą uwagę.
Pobiegłam w kierunku Sakury, odpychąjąc ją na bok, ale sama oberwałam z jutsu Itachiego. Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami.
- Wiedziałem, że ją uratujesz. - po tych słowach ogarnęła mnie ciemność.
                               ~*~
Obudziłam się w jakimś ciemnym, zimnym pomieszczeniu. Byłam cała poobijana. Film mi się urwał i jedyne co pamiętam, to to, że oberwałam jakimś jutsu od Itachiego. Czyli to by oznaczało, że Akatsuki jednak udało się mnie złapać.
Byłam przykuta łańcuchami do ściany. Dość staroświecki sposób na przetrzymywanie człowieka. W książkach historycznych o tym pisali.
Co ja mam robić? Nie mam wcale czakry, a mój sharingan nie chciał utrzymać się dłużej niż dziesięć sekund. Połączenie z Amataresu było zablokowane. Sądze, że było to związane z dziwną pieczęcia, biegnącą od mojej szyi w dół, aż do końca brzucha.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wszedł dziwny facet z rudymi włosami.
- No nareszcie. Strasznie długo śpisz. Mówił ci już ktoś kiedyś?
- Czego chcesz? - warknęłam w jego kierunku, przyglądając się kobiecie, z którą przyszedł.
- Masz bardzo duże pokłady czakry i do tego interesującą zabawkę w środku. Będziesz moją nową marionetką. Problemem jest tylko to, że nie mogę cię zabić. Nasze połączenie będzie o wiele słabsze niż z resztą moich powładnych, ale myślę, że dam sobie z tobą radę.
Mężczyzna wykonał jakieś niezrozumiałe dla mnie jutsu i złapał mnie za włosy, zmuszając do tego, abym na niego spojrzała. Jego oczy były... dziwne. Posiadał nieznane mi do tej pory kekkei genkai.
Moja świadomość zaczynała powoli zanikać. Czułam spokój i harmonię. Było mi dobrze. Nie czułam bólu, niczym się nie przejmowałam. Zamknęłam oczy, ogarnięta tym przecudnym stanem ducha.
~~
- Daleko jeszcze ? - warknął Sasuke w stronę Kakashiego, skacząc po gałęziach drzew.
- Spokojnie, Sasuke - szepnęłam Sakura, podążając tuż za mną.
- Och, zamknij się. Przez ciebie ją złapali. Musiała cię uratować, inaczej byłabyś juz martwa. Jak zwykle wszystko spieprzyłaś. Jeżeli nie potrafisz walczyć, to po prostu rzuć ten zawód.
- Sasuke. - umponiał mnie Kakashi. - Nie powinniśmy nikogo obwinać. To już nie cofnie czasu. Najważniejsze teraz to znalezienie Naomi.
- Życzę powodzenia! Na pewno oddadzą ją bez większych problemów. Teraz zamiast dwóch członków Akatsuki, mamy na głowie dziesięciu! Na pewno damy radę, na pewno.
- Bądz optymistą, Sasuke. - mruknął Naruto.
Nie odpowiedziałem. Byłem wściekły. Szło nam tak dobrze a Sakura wszystko spieprzyła. Co się ostatnio z nią dzieje? Bylismy już na wielu misjach, a dzisiaj, pierwszy raz w jej karierze, nawaliła po całości.
Nie mogłem pozwolić, aby Naomi coś się stało. Była jedyną osobą, która grała jakąś ważną rolę w moim ponurym życiu. Była moja przyjaciółką. Jedyną przyjaciółką.
Kakashi nagle zatrzymał się, przez co omal nie spadłem z gałęzi. Przystanąłem, patrząc na niego ze zdziwniem.
- Nie znajdziemy jej. Musimy wrócić do Konohy.
- Ty chyba żartujesz! Porwali twoją córkę, a ty będziesz tak spokojnie wracał do wioski?!
- To nie jest dla mnie łatwe, Sasuke. Trop nam się urwał. Nie wiemy gdzie oni są. Tsunade na pewno ma jakieś informacje dotyczące kryjówki Akatsuki. Lepszym rozwiązeniem będzie powrót, niż włóczenie się bez sensu po lesie, nie uważasz?
- Nie. Nie uważam tak. Oni nie moga być daleko. Nie możemy się wycofać. Nie teraz.
Mężczyzna patrzył na mnie, nie wypowiadając żadnego słowa.
- Wyślę pakuna.
                                  ~*~
Dobrze, że nie zawróciliśmy. Okazało się, że kryjówka Akatsuki jest niedaleko.
Stanęliśmy przed wejściem, a Kakashi próbował złamać pieczęć.
- Nie wierzę, że udało wam się nas znaleźć. Jestem pod wrażeniem.
Obrócilismy sie w kierunku zadchodzącego głosu. Przed nami stał meżczyzna z rudymi włosami, w charakterystycznym płaszczu Akatsuki. Ustawiliśmy się w pozycji bojowej.
- Nie będę się wysilał. - powiedział, gestem ręki przywołując kogoś z tyłu. - Pobawicie sie z moją nową zabawką.
Kiedy zobaczyłem, kto stoi przed nami, zrobiłem się biały jak ściana. Była to Naomi, tylko jakaś... inna. Jej włosy zmieniły barwę na rudą, a spojrzenie było nieobecne. Miała wbite siedem metalowych prętów w twarz i sześć w klatkę piersiową.
Rudowłosy podszedł do niej, kładąc rękę na jej ramieniu.
- Załatw ich.
                                                                                     ~*~
Gdzie ja jestem? Rozejrzałam się dookoła, widząc tylko białą pustkę.
- To twoja podświadomość.
- Amaterasu? Co ci się stało? - powiedziałam, patrząc na wilka. Był unieruchomiony za pomocą kilkunastu, długich łancuchów, które nie miały widocznego końca.
- To pieczęć Nagato. Jeżeli jej nie złamiesz, twoi przyjaciele zginą.
- Jak to zginą?
- Zabijesz ich.
Stałam zdezorientowana pośrodku wielkiej, białej pustki. Jak to ich zabiję? Przecież... och, co się dzieję?!
- Skup się. Na pewno uda ci się złamać pieczęć! - krzyknął wilk, próbując uwolnić się z łańcuchów.
- Nie dam rady. -jęknęłam - Sharingan aktywuje się maksymalnie na pięć sekund.
- Tyle wystarczy.
Skupiłam sie, wyciszając swoją szalejącą czakrę. Powoli przenosiłam się do innego świata, ale widziałam wszystko jak przez mgłe. Nagle przed oczami przemknęła mi twarz bruneta.
- Sasuke! - krzyknęłam, spoglądając na wilka - Co się dzieję?
- Nie zrywaj połącznia! - warknął. - Skup się.
Obraz stał się wyraźniejszy, ale nie mogłam poruszać moim ciałem. Miałam władzę tylko nad moim zmysłem wzroku. Atakowałam Sasuke. Nie chciałam tego robić, a nie mogłam przestać. W pewnym momencie wytrąciłam mu broń z ręki i chłopak runął na podłoge. Moje ciało samo podniosło broń i skierowało ją prosto w serce Uchihy. Już chciało oddać atak kiedy...
-Nie! - krzyknęłam, z całej siły próbując zapanować nad ciałem.
Ostrze zatrzymało się centymetr od klatki piersiowej chłopaka, a z mojego oka spłynęła jedna, niekontrolowana łza.
Chłopak podniósł się, patrząc mi prosto w oczy.
- Naomi?
Odepchnęłam go na bok. Nie wiedziałam, jak długo będę mogła się kontrolować. Złapałam się za głowę, po czym upadłam na podłogę. Przegrywałam tą nierówną walkę z Peinem.
- Nie będę twoją... marionetką!
Po tych słowach otoczyły mnie czerwone płomienie, należące do Amaterasu. Czyżby udało mu się uwolnić?
"Wyciągnij pręty" - usłyszałam jego głos. Dotknęłam ręką swojej twarzy, na której poczułam siedem, mały prętów. Skupiłam trochę czakry w palcach, po czym wyrwałam jeden z nich. To samo zrobiłam z resztą. Z twarzy przeszłam na klatkę piersiową, wyciągając ze swojego ciała wszystkie ciała obce. Kiedy już pozbyłam się wszystkich metalowych części, mogłam aktywować swojego sharingana. Przyłożyłam rękę do dziwnej pieczęci na szyi, chcąc się jej pozbyć.
"Ja się tym zajmę" - odparł Amaterasu - "Nie masz już czakry"
- Udało ci się wyrwać spod mojego wpływu. Jesteś lepsza, niż myślałem. Jeszcze cię dorwę.
Po tych słowach zniknął, a ja upadłam na ziemię, łapczywie nabierając powietrza w płuca. Byłam wykończona. Moje ciało stoczyło długą, wyczerpującą walkę, a zasoby czakry zostały całkowicie wyczerpane. Miałam rany na całym ciele, pozostawione przez dziwne metalowe pręty. Zamknęłam oczy, tracąc przytomność z przemęczenia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dobra, udało mi się dodać jeszcze dzisiaj. :D
Dziękuję za komentarze! Dają motywację. :)
Zmieniłam szablon, teraz tekst jest czytelniejszy.
Do następnego. <3


sobota, 19 października 2013

Rozdział 5 "Amaterasu"

Dla Dreams, która wyrtwale czyta moje opowiadania i dodaje mi siły do pisania kolejnych. <3


Piski Sakury zwiastowały nadchodzącego Uchihę. Lepiej żeby teraz nie wchodził mi w drogę, bo to może źle się dla niego skończyć. Chłopak kompletnie nas zignorował i oparł się o mur wioski, przeczesując ręką swoje włosy. Po chwili utkwił swoje spojrzenie w nadchodzącym ku nam mężczyźnie, którym okazał się być mój ojciec. On zawsze się spóźniał, to taka jego cecha rozpoznawcza. Dobrze, że jej nie odziedziczyłam.
- Mam nadzieję, że długo nie czekaliście. - powiedział, drapiąc się w tył głowy. Tak. To również była jego cecha rozpoznawcza.
- Nie. - powiedziałam jako pierwsza, podnosząc się do pionu. - Możemy już iść?
Hatake tylko dziwnie na mnie spojrzał i ruszyliśmy przed siebie. Przez poranną kłótnię z Sasuke nawet nie wiedziałam, gdzie idziemy i po co. Postanowiłam sie przełamać i zapytać dyskretnie ojca, ale dopiero jak reszta się od niego oddali. Szliśmy w umiarkowanym tempie. Niebo było bezchmurne, ale nikt się temu nie dziwił. Było piękne, słoneczne lato. Deszcz padał bardzo rzadko i burzę też nie występowału tytaj zbyt często. Po piętnastu minutach drogi udało mi się podejść do ojca.
- Dokąd my właściewie idziemy? - mruknęłam cicho. Miałam nadzieję, że jest na tyle intelignetny, że domyśli się, iż ma mówic po cichu. Na moje szczęście, zrozumiał przekaz.
- Do wioski chmur. Czemu szepczesz?
- Tak jakoś.
- Sasuke nic ci nie mówił? - ciągle szeptaliśmy, na szczęście nie zwracając uwagi otoczenia.
- Widocznie zapomniał.
- Kto? Sasuke? Nigdy.
- Więc to jego pierwszy raz.
- Pokłóciliście się?
- Nie. - odpowiedziałam trochę za szybko, co na pewno poskutkowało tym, iż mężczyzna sam, trafnie odpowiedział sobie na to pytanie.
Warknęłam pod nosem i przyśpieszyłam kroku, dorównując Sasuke i Naruto. Droga była spokojna. Kakashi zarządził postój, kiedy zaczęło się ściemniać. Rozłożyliśmy swoje namioty i usiedliśmy przy ognisku, smażąc kolację.
- Trzeba ustalić warty. - powiedziała Kakashi, dorzucając drewna do ogniska. - No to może jakieś propozycje?
- Ja chcę być z Amaterasu. Wreszcze postanowił się do mnie odezwać. Chyba już mu przeszło.
- Kim jest Amaterasu?
Ach, no tak. Przecież nie wspominałam im o tym, że podobnie jak Naruto, jestem jinnchuriki.
- Amaterasu jest bestią, białym wilkiem o dziewięciu ogonach. Pieczętuje się go w mojej rodzinie od pokoleń, zawsze z matki na córkę.
- Myślałem, że tylko kyuubi ma dziewięć ogonów. - powiedział Naruto, widocznie zafascynowany całą sytuacją.
- Amaterasu jest częścią kyuubiego. Razem tworzą całość. Mędrzec sześciu ścieżek podzielił ich moc wedle koncepcji yin i yang, pieczętując w Kuramie część yin, a w Amaterasu część yang.
- Kuramie?
- No to jest imię dziewięcioogoniastego. Nie wiedziałes? - zapytałam ze zdziwiniem. Chłopak w odpowiedzi kiwnął głową. - hmm, może Kurama kiedyś ci je zdradzi. - powiedziałam, pocieszająco klepiąc go po ramieniu.
Skumulowałam czakrę w palcach i przeniosłam je nad mój nadgarstek, na którym była pieczęć. Drzewa lekko zakołysały się pod wpływem nagłego wiatru, a płomienie w ognisku przygasły. Przede mną pojawił się biały wilk, z dziewięcioma płonącymi ogonami i charakterystycznymi, pomarańczowymi symbolami na pysku. Amaterasu miał piękne, błękitne oczy, które zawsze przyciągały uwagę wszystkich w jego otoczeniu.
Mój wygląd też się zmienił. Włosy oraz oczy zmieniły swoją barwę na brązową, a na mojej twarzy pojawiły się pomarańczowe symbole, takie same, jakie miał kitsune. Na szyi miałam wisiorek z pięciu pazurów, a na środkowym znajdował się kamień w takim samym odcieniu jak oczy Amaterasu.
Wilk podszedł do ogniska, kładąc się obok i ocieplając swoje ciało. Ja również wróciłam na swoje miejsce, ziewając ze zmęczenia.
- Woow, to niesamowite! - krzyknął Naruto. - Tylko, że Kyubbi jest o wiele, wiele większy!
- Amaterasu też jest większy, tylko teraz jest w innej formie. Przybiera swoje rzeczywiste kształy podczas walki.
- Fajne ma ogony! - krzyknął Naruto, zbliżając się do wilka. Wydaje mi się, że to wszystko źle się skończy.
- Nie dotykaj mnie, pomiotko Kuramy! - warknął Amaterasu w stronę blondyna.
- On gada! - krzyknął Naruto, łapiąc się na głowę.
- Noo, a Kurama nie mówi? - powiedziałam, podchodząc do ogniska i ocieplając ręce.
- On zazwyczaj warczy - mruknął Uzumaki, spuszczając głowę.
- A czego się spodziewałeś po Kuramie, głupi człowieczku? On nie wiem, czym jest wyrozumiałość, szacunek i zaufanie. Jest czystą nienawiścią. Szalejącą, dziką czakrą, której nikt nigdy nie okiełzna.
- Właśnie, że nie! Będę pierwszą osobą, która to zrobi! Zdobędę jego zaufanie i zaprzyjaźnimy się, zobaczysz!
- Życzę powodzenia.
Blondyn zacisnął pięści.
- Zabrałeś mu uczucia! Jak może być miły, skoro to ty dostałeś wszystko! Całe wasze wspólne zło przeszło tylko na niego i musi sobie z tym radzić!
- Nie ja o tym zadecydowałem, ale nasz ojciec, mędrzęc sześciu ścieżek. Szanuję jego decyzje i w pełni się z nim zgadzam. Rozłoczęnie naszych moc na yin i yang to rewelacyjne rozwiązanie.
- Chyba sobie żartujesz! Chciałbyś być teraz na miejscu kyuubiego?!
- Tak się o niego wykłócasz, a nawet nie potrafisz zapamiętać jego prawdziwego imienia. To wy, ludzie, zrobiliście z Kuramy bestie. Jesteśmy jednością. Czuję  i słyszę to samo co on. Za każdym razem, kiedy zostaje zapieczętowany, traktujecie go jako zabaweczkę z dużą ilością czakry i potwora, którego trzeba izolować od świata. Tak wiele razy mu to wmawiano, że w końcu sam w to uwierzył.
Blondwłosy widocznie się zmieszał i spuścił głowę w dół zaciskając pięści jeszcze mocniej.
- Nasz ojciec powiedział, że kiedyś staniemy się jednością i zrozumiemy co to prawdziwa siła i potęga. Nie zdradził nam jednak wielu szczegółów. Kazał na czekać. Powiedział, że wszystkiego dowiemy się w swoim czasie. Jestem już na tym świecie naprawdę długo, a jeszcze nie spotkałem nikogo, o kim mógłby mówić staruszek. Wszyscy jesteście tacy sami.
Uzumaki mruknął coś pod nosem i poszedł do swojego namiotu. Sakura spiorunowała mnie wzrokiem, jakbym to ja była odpowiedziana za słowa wypowiadane przez Amaterasu i poszła za blondynem do jego namiotu. Kakashi dorzucił drewna do kominka, a Sasuke wpatrywał się w bestię.
- Amaterasu! Jak zwykle zepsułeś wieczór. - powiedziałam, śmiejąc się cicho pod nosem.
Wilk tylko spojrzał na mnie z powagą, a następnie jednym z ogonów podpalił gaszące się ognisko.
- Nie pozwolę, aby ktoś krytykował działania naszego ojca. Nikt nie ma do tego prawa.
Amaterasu był bardzo lojalny wobec Mędrca Sześciu Ścieżek i przyznawał mu rację w każdej sprawie. Za każdym razem.
- hmm. Sasuke, obejmiesz wartę razem z Amaterasu i Naomi. Później zrobią to Sakura i Naruto. Ja będę już szedł. Dobranoc.
Zostaliśmy sami. Chciałam pogodzić się z Sasuke, ale to w końcu przez niego wynikła ta cała wymiana zdań. Jest przesiąknięty swoją zemstą, a ja nie potrafię zrobić nic, aby mu pomóc. To mój jedyny przyjaciel i nie moge patrzeć na to, jak sam, dobrowolnie robi sobie krzywdę.
Amaterasu, jak zwykle, nie robił nic kreatywnego. Leżał blisko ogniska, co chwilę podpalając je ogniem pochodzącym z jego ogonów. Odkąd pamiętam, raczej nie robił... nic. Zachowywał się tak, jakby nie miał wolnej woli. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale czy dlatego, że jest zapieczętowany, nie może samodzielnie decydować o tym, co chce robić w danym momencie? No bo zazwyczaj reagował dopiero wtedy, kiedy ja zasygnalizowałam, że chcę wykonać daną czynność. Z moich osobistych przemyśleń wyrwał mnie głos młodszego Uchihy.
- Jakie typy czakry posiadasz, Amaterasu - san?
- Takie same, jakie ma Naomi, uwolnienie błyskawicy, uwolnienie ognia i uwolnienie płomieni.
- Technika, której używam, nosi taką samą nazawę jak twoje imię.
- Tak, wiem o tym. - odrzekł wilk, po raz kolejny podpalając ognisko - jutsu to powstało od mojego imienia. Patrz uważnie. - Nagle płomienie znajdujące się na ogonie Amaterasu zmieniły swoją barwę z pomarańczowej na czarną. Znam go już tyle lat, a pierwszy raz je widziałam. Po chwili znowu wróciły do normalnego koloru. Sasuke nic nie powiedział, tylko zamyślił się, wpatrując się w iskierki tańczące nad ogniskiem.
Byłam zmęczona, oczy same mi się zamykały. Nagle Amerasu zerwał się na równe nogi, a jego płomienie zrobiły się większe.
- Mamy towarzystwo.

~~~~~~~
Witam was ponownie! Rozdział jest krótki, ale musiałam go dodać nieco szybciej, bo postanowiłam umieścić w fabule jeszcze jedną, dodatkową postać, a mianowicie opisanego powyżej wilka, Amaterasu! :D Na pomysł ten wpadłam w zasadzie dzisiaj i bardzo mi przypadł do gustu. Rozdział 6 pojawi się w sobotę. I chyba inne też będę dodawać tylko w weekendy. W tygodniu nie mam czasu, niestety. ;/
| Mała zmiana planów. Nie wiem czy rozdział pojawi się w ten weekend. Mam wyjątkowo dużo na głowie. Postaram się dodaj siódmy rozdział, ale niczego nie obiecuję.

Ajajaj, zakochałam się w tej piosence. <3 https://www.youtube.com/watch?v=BsF3kPJlXTo

Zdjęcie Naomi i Amaterasu <3



Rozdział 4 "Trzeba było tego nie robić..."


Byliśmy już niedaleko wioski. Podróż zajęła nam trzy dni. W Sunogakure nic się nie wydarzyło. Bankiet skończył się z samego rana, a rozmowę na temat pokoju przeprowadził Kakashi z Sakurą. Nie odzywałam się do ojca od tamtej kłótni na bankiecie. On też jakoś nie kwapił się to tego, aby się za mną pogodzić. Jednak ciągle trapiło mnie jedno pytanie. Kim był ten mężczyzna, z którym rozmawiała Sakura? Byłam pewna, że narobi zamieszania w Sunie, a on się nie pojawił. Zniknął bez śladu.
W końcu zobaczyłam bramę wioski. Shinobi przywitali się z nami i bez problemu wpuścili do środka. Szliśmy prosto do biura Tsunade. Sakura trochę nas spowalniała, bo spotkała po drodze Ino i musiała z nią "koniecznie" porozmawiać. Dzisiaj się rozstajemy i nie będę musiała jej oglądać, aż do następnej misji.
Kakashi zapukał delikatnie w drzwi i po usłyszeniu donośnego "wejść", otworzył je i wszyscy weszliśmy do środka. Byłam zaskoczona, kiedy nie ujrzałam nigdzie Shizune. Przecież ona zawsze kręci się gdzieć blisko piątej.
- Oo, to wy! Jak minęła uroczystość?
- Świetnie. - odparł mój ojciec z uśmiechem na twarzy. - Akatsuki się nie pojawiło. Rozmowa o pokoju przebiegła bez problemów.
- To świetnie! Spisaliście się. Możecie odejść. - powiedziawszy to, pochyliła się nad stertą papierów.
Wszyscy opuścili pomieszczenie, tylko ja zostałam, stojąc nieruchomo pośrodku biura. Tsunade spojrzała na mnie, po czym przesunęła kartki na bok.
- Coś nie tak Naomi?
- Znowu pokłóciłam się z ojcem. Mam go już dosyć. - kobieta westchnęła i podeszła do mnie.
- O co znowu poszło? - powiedziała, odgarniąc mi włosy z twarzy.
- O wszystko. Mam go już dosyć. Nie potrafię się z nim pogadać. Mam do ciebie ogromną prośbę. Czy mogłabym... zamieszkać u ciebie przez jakiś czas? Chociaż na kilka dni, znajdę sobie później jakieś mieszkanie...
- Przykro mi, ale jutro przyjeżdżają Kage z innych krajów, w związku ze zbliżającym się egzaminem na chunina i będą zajmować pokoje w moim domu. Wybacz. Wiem, że masz Kakashiemu mu za złe to, że się tobą nie zajmował po śmierci Inati, ale on też nie mógł się z tym pogodzić. Wolał oddać cię do kogoś, kto się tobą zaopiekuje i stworzy rodzinną atmosferę, niź zostawiać cię samą w domu. Wiem, że nie przekonam cię do zmiany zdania, ale czasem pomyśl, jak on się czuje.
- Był dorosły i miał już dziecko. Powinien stanąć na wysokości zadania. - warknęłam.
- Ludzie popełniają błędy, których później bardzo żałują i starają się je naprawić. To nie zawsze jest łatwe, ale trzeba spróbować im wybaczyć. Może nie od razu, na niektóre zagojenie ran potrzeba czasu. Mam nadzieję, że uda wam się w końcu dogadać.
- Dziękuję Tsunade - sama. - po tych słowach opuściłam biuro i poszłam prosto do mieszkania mojego ojca. Chciałam zabrać kilka swoich rzeczy i wynieść się, gdziekolwiek. Cicho weszłam do przedpokoju i spostrzegłam, że w salonie paliła sie mała lampka. Weszłam do swojego pokoju i wyciągnęłam z szafy torbę podróżną. Zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy i zdjęcia. Z niektórymi się nie rozstawałam. Przełożyłam torbę przez ramię i wyszłam z pokoju, wpdając prosto na Kakashiego. Serce ze strachu podeszło mi do gardła. W sumie mogłam się domyślić, że przyjdzie.
- Dokąd idziesz?
- Pod most. - warknęłam, idąc w stronę drzwi. Mężczyzna złapał mnie za ramię, odrwacając w swoją stronę.
- Jestem twoim ojcem. Należy mi się szacunek!
- Taaa, moim ojcem? To zacznij zachowywać się w taki sposób, abym wreszcie to poczuła. - po tych słowach odtrąciłam jego rękę i wyszłam z mieszkania.
~*~
- Dokąd idziesz? - usłyszałam głos Sasuke gdzieś po mojej prawej stronie. To już drugie takie pytanie w ciągu dziesięciu minut. Może jeszcze ktoś chce mi je zadać?  
- Wyprowadzam się od ocja na jakiś czas.
- Gdzie będziesz teraz mieszkać?
- Jeszcze nie wiem. Wszędzie lepiej niż tutaj. Codzienne kłótnie i rzucanie przedmiotami mi się znudziły. - westchnęłam głośno - A co ty tutaj robisz?
- Przechodziłem.
- Przecież ty mieszkasz w zupełnie innej dzielnicy. - stwierdziłam, ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- To nie oznacza, że nie mogę wyjśc na spacer. W ciągu dnia to raczej nie jest możlwie, bo Sakura śledzi mnie na każdym kroku i tylko wieczorem mogę wyjśc i pooddychać świeżym powietrzem.
- Współczuję ci, że nie możesz jak cywilizowany człowiek wyjść w ciągu dnia na spacer- powiedziałam z ironicznym uśmieszkiem na twarzy. Chłopak mruknął coś pod nosem.
- Możesz przenocować u mnie jeżeli chcesz.
- Nie, nie będę ci robić problemów.
- To dokąd pójdziesz? Pod most?
- Do hotelu. Dam sobie radę. - powiedziawszy to pomachałam mu na pożegnanie i poszłam w przeciwnym kierunku.Udałam się do najbliższego hotelu.
- Jak to nie ma wolnych miejsc?!
- Przykro mi panienko. Niedługo odbędzie się egzamin na chunnina i w wiosce gościmy wielu ludzi z różnych krajów.
- och, dobrze, dziękuję.
Wyszłam z budynku. Czyli jednak będe musiała zamieszkać z Sasuke. Może wynajmie mi jeden pokój na jakis czas. Ruszyłam prosto do jego mieszkania. Zapukałam w drzwi i po chwili ujrzałam bruneta, z ręcznikiem przewieszonym przez ramię.
- Przygarniesz mnie? - powiedziałam z miną kociaka.
Nie odpowiedział, tylko otworzył szerzej drzwi, wpuszczając mnie do środka. Usiadłam na miękkiej, zielonej kanapie w salonie, a obok stołu postawiłam torbę z rzeczami. Sasuke zniknął w kuchni, a chwilę później wrócił, niosąć ciepłą herbatę.
- Czyli nici z hotelu?
- Tak jakoś wyszło... Wszystko zajęte.. Sasuke wybacz, ale jestem zmęczona. Nie zmrużyłam oka od dwóch dni.  Pozwól, że się prześpię. Może to być nawet ta kanapa. - Oczy same mi się zamykały.
- Nie ma mowy. Mój gość nie będzie nocował na kanapie. Będziesz spać w moim pokoju.
- Przestań. Kanapa nic mi nie zrobi.. Dobra, już dobra! - krzyknęłam widząc jego minę. - Niech ci będzie.
Wzięłam kilka rzeczy z torebki i poszłam do łazienki. Wykąpałam się, a moje długie, siegające już bioder włosy związałam w niestarannego koka. Muszę iść do fryzjera. Są stanowczo za długie.  Już miałam wyjść z łazienki, kiedy usłyszałam głos Kakashiego, dobiegający gdzies zza drzwi. Odkręciłam kran, aby przypadkiem nie zwrócili na mnie uwagi i próbowałam podsłuchać ich rozmowę. Niestety, nie słyszałam o czym rozmawiali. Wyszłam z łazienki do dziesięciu minutach. Na moje szczescie, Kakashi już sobie poszedł. Szybko znalazłam się w sypialni Sasuke, kładąc się na wygodnym łóżku. W jakiś dziwny sposób nagle odechciało mi się spać... Długo nie mogłam zasnąć rozmyślałam o tym, co teraz będzie. Jak dalej potoczy się moje życie. Nie będe mogła wiecznie chowac się w domu Sasuke. Są dwa wyjścia. Albo stanę naprzeciw swoim problemom, albo ucieknę. Druga opcja bardziej mi sie podobała, ale Sasuke i tak by mnie znalazł i siłą przyprowadził do wioski.
~*~
Usłyzałam głos Uchihy gdzieś nad moją głową. Miałam ochote wyrzucić go przez okno.
- Wstawaj. - powiedział, śmiejąc się.
- Która godzina? - powiedziałam, podnosząc się do siadu i przecierając oczy.
- 6.15.
- Co ty chcesz robic tak wczenie rano?
- Trening oczywiście.
- oh, przestań Sasuke. - mruknęłam, opadając na poduszki. Nie miałam na nic ochoty, a w szczególności na trening. I to jeszcze o takiej porze. Przecież to środek nocy.
Kiedy nie usłyszałam odpowiedzi byłam pewna, że odpuścił, więc przewróciłam się na drugi bok. Po chwili znowu w pokoju pojawił się chłopak.
- Wstajesz?
- Nie ma mowy.
- Ostrzegam.
- Och, spadaj. - mruknęłam, zakrywając głowę poduszką. Kilka sekund później zostałam oblana zimną wodą, przez co wyskoczyłam z łóżka jak poparzona.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęłam, gdy zobaczyłam Uchihę z wiadrem w ręce.
- Ostrzegałem.
Klnąc pod nosem poszłam do kuchni, gdzie ku mojemu zaskoczeniu, czekało już ciepłe śniadanie. Usiadłam, a chwilę później dołączył do mnie Sasuke. Zjadłam jedną kanapkę, popijając to kawą.
- Kakashi tutaj był... - szepnęłam ledwie słyszalnie.
- Martwił się o ciebie.
Nic nie powiedziałam tylko ironicznie się uśmiechnęłam. On nigdy się o mnie nie martwił. Wyszliśmy na zewnątrz kierując się na pobliskie pola treningowe. Droga minęła nam w ciszy.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Stanęliśmy na przeciwko siebie.
- Pokaż co potrafisz.
- Nic nie potrafię. Możemy już wróicić?
- Naomi! - warknął. Haa, udało mi się wyprowadzić go z równowagi.
- No dobra, już dobra. Jak walczymy? Jakieś zasady?
- Sharingan + katana.
- Nie za dobrze używam katany. To raczej twoja bajka. - niekulturalnie wskazałam palcem na bruneta.
- Gdy brakuje czakry, katana może okazać się ostatnią deską ratunku. Łap - rzucił mi jedną z nich. - poćwiczymy.
Podszedł do mnie, ustawiając się w postaci bojowej. Starałam się naśladować jego ruchy. Przyznam szczerze, nie było łatwo.
- Musisz trzymać katanę na wysokości bioder. Wtedy będziesz miała nad nia lepszą kontrolę.
Nie zdążyłam nawet poprawić postawy, bo Uchiha zjawił się przy mnie z prędkością światła i wybił mi broń z ręki. Popisywał się. Podniósł katanę z ziemi i podał mi ją. Stanęłam jeszcze raz, tym razem poprawiając postawę według jego rad.
- Dobrze. Jeszcze raz.
Szybko znalazł się przede mną, oddając atak. Ledwo go odbiłam, odlatując w tył. Chciałam tym samym zyskać trochę czasu na obmyślenie jakiegoś planu, ale Sasuke widocznie nie chciał mi go dać. Szybko znalazł się przy mnie i machnął kataną. W ostatniej chwili odsunęłam się, ale ostrze musnęło mój policzek. Rana nie była głęboko, to byo tylko lekkie draśnięcie. ale Uchiha zmusił mnie do włączenia sharingana. Po jego aktywowaniu szło mi lepiej. Zapamiętywałam jego ruchy i muszę przyznać, że był bardzo przewidywalny. Dopiero, gdy on aktywował swojego sharingana, zrobiło się troche gorzej. I ostatecznie przegrałam walkę, leżąc na zielonej trawie, ciężko oddychając, z kataną rzuconą gdzieś po prawej stronie. Słonce przyjemnie ogrzewało moją twarz. Gdyby nie szybkie bicie mojego serca i wysoki poziom adrenaliny w organizmie, to juz dawno bym zasnęła. Byłam zmęczona. Spałam tylko kilka godzin a on jeszcze z samego rana wyciągnął mnie na trening.
- Wstawaj.
Uchyliwszy jedną powiekę, zobaczyła stojącego nade mną Uchihe z wyciągniętą w moim kierunku ręką. Złapałam ją, a chłopak pociągnął mnie do pionu. Jego place powędrowały na mój policzek a później na ręke, gdzie w połowie treningu wbiła mi się katana.
- Trzeba to przemyć.
- Nie przesadzaj, to tylko draśnięcie.
- Rana jest dość głęboka. Trzeba wziąć ze szpitala jakieś maści, żeby blizna nie została. To samo tyczy się twarzy.
Już nic nie mówiłam, wrócliśmy razem do domu, po drodze wstępując do szpitala. Oczywiście Sakura nie była zadowolona z faktu, że przyszłam razem z Sasuke. Dała nam jakieś maści, mówiąc że pomogą, ale będzie "troszeczkę bolało". Mam się bać? W końcu to Sakura.
- Daj, opatrzę ci ręke. - powiedział Sasuke, stojąc nade mną z wodą utlenioną i tymi chemikaliami od Sakury w dłoni. Wyciągnęłam ręke na stół i stwierdziłam, że rana była większa, niź myślałam. Umiejscowiona była pomiędzy dłonią a łokciem, głęboka, na jakieś osiem centymetrów długości. Chłopak zmoczył gazik wodą utlenioną i przyłożył do rany. Piekło, ale nie jakoś bardzo mocno. Sasuke za każdym przyłożeniem gazika sprawdzał moją reakcje, która była raczej obojętna. Później wziął maść od Sakury i rozprowadził ją po gaziku. Przyłożył mi ją do ręki i... myśłałam, że mi ją ktoś uciął. Wiedziałam, że Sakura nie da mi zwykłej maści, no, ale żeby aż tak bolało? Miałam wrażenie, jakby ktoś mi wypalał znaczki na skórze. Przygryzłam wargę, nie chcąc pokazywać chopakowi żadnych uczuć. Kiedy skończył bandażować moją rękę, odetchnęłam z ulgą, na co on się zaśmiał pod nosem. Wstałam z krzesełka, rzucając się na kanapę w salonie. Zamknęłam oczy i myślałam tylko o śnie. Sasek jeszcze plątał się w kuchni, pewnie przygotowując sobie jakiś posiłek. Juz prawie zasypiałam, gdy poczułam, że ktoś podnosi mnie z kanapy i niesie w nieokręslonym kierunku. Uchyliłam delikatnie powiekę i spostrzegłam Sasuke. Jego włosy drażniły moją twarz. Szybko zamknęłam oko, nie chcąc się zdradzić. Chłopak położył mnie na swoim łóżku i poczochrał delikatnie po włosach. Ten gest sparaliżował mnie, a po ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Chwilę później chłopak opuścił pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi. Otworzyłam oczy, siadając na łóżku. Dłonią dotknęłam włosów, uśmiechając się do siebie pod nosem. Połyżyłam się na łózku i szybko zasnęłam.
Obudziły mnie czyjeś głosy dochodzące zza drzw. Wstałam przecierając oczy ręką i udałam się w kierunku salonu. Uchyliłam lekko drzwi wsłuchując się w czyjąś rozmowę. To Sasuke z Kakashim. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, to jeszcze stanowczo dla mnie za wsześnie.
- Tak, zapytasz ją jak wstanie. W sumie to pewnie niedługo się obudzi.
Wycofałam się do pokoju, bezszelestnie zamykając drzwi. Podeszłam do szafki biorąc czarny sweter. Otworzyłam okno i weszłam na parapet. Wspięłam się na dach i zaczęłam oddalać się od domu Uchihy. Szłam w bliżej nieokreślonym kierunku. Opuściłam bramy wioski, kierując się do pobliskiego lasu. Siedziałam na gałęziach drzew, rozmyślając o wszystkim. Pokłóciłam się z Kakashim, Sakura mnie nienawidzi, z Naruto prawie w ogóle nie rozmawiam..Tylko Sasuke mi został. Mój jedyny, prawdziwy przyjaciel, któremu mogę powiedzieć wszystko. Co prawda, czasami mnie denerwuje, ale w ostateczności.. nigdy mnie nie zawiódł. Znamy się odkąd pamiętam. Spędziłam z nim prawie całe swoje dzieciństwo.
 Nawet nie zauważyłam, kiedy słońce zaczęło chować się za linią widnokręgu. Na dworze robiło się coraz ciemniej, a woda z jeziora, naprzeciw którego siedziałam, zrobiła się pomarańczowa. Zeszłam z drzewa, idąc spokojnie w stronę domu. Przed drzwiami stanęłam już po zmroku. Delikatnie nacisnęłam klamkę. Drzwi były otwarte. Weszłam do pomieszczenia i wtedy ktoś przycisnął mnie do ściany.
- Czemu się skradzasz? - spytał chłopak tuż nad moją twarzą.
- Nie skradam się, po prostu weszłam.
- Gdzie byłaś tak długo?
- Musiałam pomyśleć.
- Uciekasz. To nie jest dobre rozwiązanie.
- Sama wiem co jest dobre, a co złe. - powiedziawszy to, próbowałam wyrwać się z jego uścisku, ale to nic nie dało. Moje ciało przeszedł dreszcz. Był za blisko, stanowczo za blisko.
Po chwili odsunął się ode mnie, uśmiechając się pod nosem i ruszył w kierunku łazienki. Usiadłam na kanapie, biorąc do ręki jakąkolwiek książke. Nie mogłam się na niej skupić. Rzuciłam ją na stół, głośno wzdychając i poszłam do swojego pokoju, a raczej do pokoju Sasuke, siadając na parapecie i wpatrując się w okno. Niebo było bezchmurne, gwiazdy wraz z księżycem oświetlały otoczenie, a drzewa delikatnie poruszały się pod wpływem wiatru. Przydałaby się jakaś misja. W domu mi się nudzi, treningi z Sasuke są wykańczające... Tylko jest jeden, malutki problem. Naszym senseiem jest Kakashi. Więc w sumie jestem w kropce.
Nie miałam już siły na nic. Położyłam się na łóżku i szybko zasnęłam.
~*~
Ku mojemu zdziwieniu nie zostałam obudzona przez Sasuke. Podniosłam się do siadu, kiedy zobaczyłam na zegarku godzinę dziesiątą czterdzieści. Ogarnęłam tylko włosy i jeszcze ziewając weszłam do kuchni. Oniemiałam,kiedy zobaczyłam Sasuke siedzącego na kanapie razem z Kakashi. Stanęłam jak wryta nie mogąc się ruszyć. Sasuke wstał i podszedł do mnie. Schylił się i szepnął mi do ucha.
- Nie uciekaj od tego. - po tym uśmiechnął się i poszedł do swojego pokoju, zostawiając mnie samą z Kakashim. Miło. Poszłam do kuchni i usiadłam przy stole. Chwilę później pojawił się Kakashi.
- Naomi.. możemy porozmawiać?
- ee.. tak, dobrze, siadaj. - gestem ręki wskazałam na krzesło naprzeciwko mnie.
- Wiem, że ostatnio trochę nam się pokomplikowały sprawy, ale to można jakoś rozwiązać.
- Nie chrzań.  Nie można.
- Z takim nastawieniem na pewno nie.
- Słuchaj, naprawdę nie mam ochoty dzisiaj z tobą rozmawiać. Od kilku miesięcy nie usłyszałam od ciebie nawet głupiego "Świetnie ci idzie, Naomi", "robisz postępy Naomi". Nie. Ty potrafisz mnie tylko krytykować i wytykać najdrobniejsze błędy. Dopóki ty się nie zmienisz, ja też tego nie zrobię. Możesz być tego pewien. - warknęłam, patrząc w jego oczy. Chwilę później do pomieszczenia wszedł Sasuke.
- Ja tylko na chwilę.
- W sumie i tak już skończyliśmy. - powiedziawszy to wstałam i oparłam się o blat. Sasuke oparł się obok mnie.
- Mamy jakąś misję?
- Tak, jutro. Ja będę sie już zbierał. Do jutra.
- Do jutra - odpowiedzieliśmy jednocześnie.
Chwilę później mężczyzna zniknął z mieszkania. Sasuke obrócił się w moją stronę z ironicznym uśmieszkiem na twarzy.
- Trening? - zapytał chłopak.
- Nie ma mowy. - powiedzawszy to, wyszłam z kuchni.
- Powinnaś więcej ćwiczyć. To, że masz sharingan nie czyni ciebie niezniszczalnego robota. Sharingan czasami zawodzi i to zazwyczaj z kryzysowych sytuacjach. Mi też się to kiedyś zdarzyło i cudem przeżyłem. Od tamtej pory zacząłem ćwiczyć używając katany i jak widzisz, opanowałem tą umiejętność całkiem dobrze. Nie chcę cię do niczego zmuszać, tylko ci doradzam. Nie chcę, żebyś popełniła ten sam błąd co ja.
Wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie samą. Miał rację. Po raz kolejny, co już mnie denerwowało. Za każdym razem mnie pouczał jak małe dziecko.  Wzięłam katane z kąta w przedpokoju i poszłam na samotny trening. Szło mi mozolnie. Katana to chyba nie jest moja bajka.. Po trzech godzinach skończyłam. Byłam wykończona. Położyłam się na zielonej trawie, a promienie słońca oświetlały moją twarz. Mam jeszcze cały dzień przed sobą. Na pewno musze zrobić zakupy, bo lodówka Sasuke świeci pustkami. Może zrobię coś na obiad? Co prawda moje zdolności kulinarne nie są powalające, ale coś chyba potrafię ugotować. Najpierw jednak muszę wziąć prysznic, bo inaczej zwrócę na siebie uwagę całej wioski.
Powolnym krokiem wracałam do domu, mysląc o moim dotychczasowym życiu. Jak na razie jest - spokojnie. Nic nadzwyczajnego się nie dzieje i odpowiada mi to. Kiedyś lubiłam chaos i dynamikę. Mogłabym mieszkać codziennie w innej wiosce i zmieniać miejsca zamieszkania jak rękawiczki, ale teraz.. pokochałam to miasto i czuję się tutaj jak w domu.
Sasuke nie było w domu. Wzięłam szybki prysznic i zapisałam na kartce wszystkie potrzebne rzeczy. Szłam pełnymi ludzi ulicami konohy, wyszukując w tłumie znajomych twarzy. W oddali dostrzegłam Shikamaru, który machał do mnie z uśmiechem na twarzy.
- Ohayo Shikamaru!
- Ohayo Naomi. Gdzie tak pędzisz?
- Idę zrobić jakies zakupy bo... - Tak, Naomi. Powiedz wszystkim, że mieszkasz z Sasuke - nie mam nic na obiad.
- zakupy? To męczące. Kakashi nie zrobił zakupów?
Kakashi.. no tak, przecież według oficjalnych informacji mieszkam z nim.. Zakręciłam się już w tym wszystkim.
- Wiesz.. ostatnie dni były bardzo ciężkie, ciągle jest zapracowany.. sam rozumiesz.
- yhy. Sakura się nam dziwnie przygląda.
Spojrzałam w prawo i ujrzałam Sakure rozmawiającą z Ino.
- Mieszkasz u Sasuke. - z transu wyrwał mnie głos Shikamaru. Kakashi już wszystkim wygadał?! Co za człowiek.
- Widze, że mój ojciec poinformował juz o tym całą wioskę.
- Nie, nikt mi tego nie powiedział.
- To skąd to wiesz?
- Po tym jak powiedziałaś, że Kakashi ma ostatnio duzo na głowie wywnioskowałem, że z nim nie mieszkasz. Mój ojciec pomaga Hokage i wiem, że misję macie dopiero jutro. Obstawiałem, że mieszkasz z Tsunade, ale kiedy zobaczyłem, że Sakura patrzy na ciebie jakby chciała cię zabić, domyśliłem się, że mieszkasz z Sasuke.
- Dobry jesteś.
- Pokłóciłaś się z Tsunade?
- Nie, po prostu ze względu na ten egzamin w jej domu są Kage z innych krajów i dla mnie nie ma miejsca, ale chyba pokłóciłam się z Sakurą.
-Chyba?
- Mieszkam z Sasuke. To wystarczający powód, żeby uczynić mnie wrogiem numer jeden.
Chłopak zaśmiał się pod nosem.
- Tak, masz rację. Muszę już iść.
- Do zobaczenia Shikamaru!
Powiedziawszy to poszłam do najbliższego sklepu i kupiłam kilka produktów, z których zamierzałam zrobić Sasuke niespodziankę. Po drodze do domu wyczułam obcą, dość silną czakrę. Przede mną pojawiło się dwóch członków znanej w kraju ognia organizacji - Akatsuki.
- Naomi Uchiha. Szukaliśmy się. - Obydwoje zdjęli swoje kapelusze i wprawili mnie w niemałe zdumienie. Przede mną stał Itachi Uchiha i jego partner - Kisame. Starałam się zachować powagę, ale w środu byłam przerażona. Byłam sama a miała przed sobą silnych przeciwników.
- Miło. W czym moge pomóc?
- Pójdziesz teraz z nami.
- Chyba żarujesz.
- Tak myslałem. - powiedziawszy to, wyciągnął w moją stronę swój długaśny miecz. Wiedziałam, że służy on do wchłaniania czakry przeciwnika. Kakashi mi o nim opowiadał. Jak na razie nie zamierzałam robić żadnych ruchów. Aktywowałam tylko sharingana i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń.
- Panowie, dwóch na jedną damę? - powiedziawszy to, rozłożyłam ręce - gdzie wasze maniery?
- Nie żaruj sobie z nas.
- Właściwie to męczy mnie jedno pytanie. Czego wy w ogóle ode mnie chcecie?
- Czy to ważne? Po prostu pójdziesz z nami to sama się tego dowiesz.
- No wiesz, ważne. Tata się będzie martwił i w ogóle.
- Kto? Kakashi? Przecież ciągle się kłócicie.
Moje źrenice rozszerzyły się. Wiedzieli, że się nie dogadujemy. Tylko skąd?
- Co z tego.
- Raito kazał nam cię przyprowadzić.
- Raito? Kim jest ten cały Raito?
- Kisame, jak zwykle się wygadałeś. - teraz głos zabrał Itachi. - Wykonujemy tylko rozkazy.
- Nigdzie nie pójdę. - po tych słowach rybiogłowy zaatakował mnie. Dzięki sharinganowi swobodnie unikałam jego ataków, ale nie miałam czasu na kontratak. Mój przeciwnik był już zmęczony, kiedy ja byłam w świetnej formie. Sharingan to jednak cudowne Kekkei genkai.
- Kisame, nie dasz rady. Nie z Sharinganem.
Mężczyzna stanął naprzeciwko mnie. Nagle znalazłam się w jakimś innym świecie. Co jest?! Dopiero po chwili dotarła do mnie, co właśnie się stało. Genjutsu.. Dałam się podejść jak dziecko!
Odniosłam wrażenie, że jestem w tym dziwnym świecie przez miesiąc. Byłam wykończona psychicznie i fizycznie. Gdy moja świadomość powróciła zobaczyłam tylko parę czerwonych tęczówek mojego przeciwnika, a później tylko ciemność.

~*~
Naomi runęła na ziemię. Na pewno złapał ją w Genjutsu. Dobra, czas wkroczyć. Stanąłem naprzecwiko mojego brata, którego twarz nie zdradzała żadnych konkretnych emocji. Szybko znalazłem się przy Naomi. Byłem trochę zaskoczony, że nie przeszkodzili mi w tym. Nic jej się nie stało. Była tylko lekko poturbowana.
- Oj, braciuszku. Widzę,że twój sharingan zawodzi. - powiedziałem, spoglądając na strużkę krwi spływającą z prawego oka Itachiego. - Biedactwo. Może teraz powalczycie z kimś na równym poziomie mocy?
Niebieskoskóry ustawił się w pozycji gotowości, ale Itachi zagrodził mu drogę ręką.
- Nie dasz mu sam rady. Musimy się wycofać.
- Chyba sobie żartujesz. Nie pozwolę ci teraz tak po prostu odejść.
- Nie masz wyjśc Sasuke. - po tych słowach w strone Naomi poleciało kilkanaście kunai. Szybko zareagowałem, ochraniając ją przed atakiem. Wylądowałem kilka metrów dalej, a kiedy się obróciłem, po itachim nie było śladu. Przeklnąłem pod nosem i ruszyłem w stronę domu, z nieprzytomną Naomi na rękach. Byłem wściekły na siebie i na dziewczynę. Gdyby nie ona udałoby mi się wreszcie zgładzić Itachiego! W zasadzie to też moja wina. Mogłem inaczej rozegrać  tą sytuację.
Wskoczyłem na dach, biegnąc w stronę mojego apartamentu. Wszedłem cicho do mieszkania. Poszedłem prosto do mojego pokoju, który był teraz pokojem dziewczyny i położyłem ją delikatnie na łóżku. Swoją drogą, spanie na kanapie już dawało mi się we znaki. Kark bolał i miałem codziennie rano skurcze w nogach. Nie wiedziałem ile czasu dziewczyna u mnie spędzi. Chociaż.. z drugiej strony wcale mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie.

~*~
Przebudziłam się z bólem głowy, jakbym wczoraj imprezowała w jakimś klubie. Jak ja w ogóle znalazłam się w domu? Pamiętam tylko, że Itachi złapał mnie w swoje genjutsu.. Później film mi się urywał. Przebrałam się w standardowy strój ninja i poszłam w stronę kuchni. Na kanapie w salonie zastałam Uchihę, pogrążonego w głębokim śnie. Dziwne. Wstałam wcześniej od niego, co znaczyło, że albo poszedł bardzo późno spać, albo się nie wysypiał. Nad czym ja spekuluję? Na pewno sie nie wysypiał. Zwaliłam mu się na głowę, zajmując jego osobisty pokój, a jego wyrzucając na kanapę. Trzeba zacząć myśleć o jakimś lokum zastępczym. Nie mogę wiecznie u niego mieszkać.
Podeszłam do chłopaka i szturchnęłam go lekko w ramię. Uchylił jedną powiekę, patrząc na mnie uważnie.
- Sasuke, za godzinę wyruszamy. - nie wiem dlaczego, szeptałam. Przecież i tak miał wstać, to po co zniżałam ton?
Wstałam, idąc w stronę kuchni i zaczełam przygotowywać śniadanie. Nie minęło dziesięć minut, a chłopak już siedział naprzeciwko mnie, masując sobie kark.
- Po powrocie z misji zapytam Shizune, czy w wiosce są jeszcze jakieś wolne mieszkania.
- Nie ma takiej potrzeby. - powiedziawszy to, upił łyk kawy i wziął do ręki jedną z przygotowanych wcześniej przeze mnie kanapek.
- Zajmuję ci twój pokój, przez co narażam cię na skrzywienie kręgosłupa. - zaśmiałam się cicho. Chłopak posłał mi piorunujące spojrzenie. - I do tego humor ci się pogorszył.
Chłopak nic nie powiedział, tylko ciągle jadł swoje śniadanie. Co go ugryzło? Zwykle zachowywał się inaczej.
Usiadłam naprzeciwko niego, obejmując obiema rękami kubek z gorącą herbatą.
- Mam pytanie, Sasuke.
Chłopak uniósł pytającą brew
- Możesz mi powiedzieć, jakim cudem znalazłam się dzisiaj w twoim domu, zamiast w jakiejś ciemnej celi Akatsuki?
Musiałam poczekać, aż chłopak skończy jeść kanapkę. Wtedy dopiero łaskawie mi odpowiedział.
- Zabrałem cię do domu.
- I tyle? żadnej walki? Kompletnie nic?
- Nie.
Chłopak irytował mnie. Odpowiadał na moje pytania jak najkrócej mógł, do tego unikał mojego spojrzenia i trakotował mnie jak powietrze. Zrobiłam coś nie tak? Powiedziałam coś złego? Czy po prostu ma mnie już dość i robi wszystko, żebym w końcu sama się wyniosła?
- Sasuke, o co ci chodzi?
- Dlaczego myślisz, że coś do ciebie mam?
- Znam cię od bardzo dawna i potrafię wyczuć, kiedy jesteś na mnie zły. Dobrze, od razu po powrocie do wioski postaram się wynieść, może uda mi się za kilka dni zostać u Kakashiego.
- Nie o to chodzi! - chłopak podniósł głos, zirytowany.
Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami, nie mogąc powiedzieć ani słowa. Bardzo rzadko się tak zachowywał w stosunku do mnie.
- No to o co ci chodzi! - krzyknęłam, patrząc w jego już czerwone tęczówki. Nie kontrolował już nawet swojej czakry, podobnie zresztą jak ja. Był wściekły. Dlaczego? Przecież nic mu nie zrobiłam! Patrzyiśmy na siebie, nie odzywając się. Nasze czerwone tęczówki próbowały przebić się na wylot.
- Nie chodzi o ciebie - warknął nagle - chodzi o niego, rozumiesz? On tu był a ja nic nie zrobiłem! Musiałem ochronić ciebie zamiast zaatakować!
- Trzeba było tego nie robić, skoro sprawa z Itachim była ważniejsza! Nie potrzebuję wcale twojej łaski. Mogłeś się nie wtrącać.
- Nie o to mi chodziło.
- Tak? Ale tak właśnie zabrzmiało! - wstałam, zabierając swoje rzeczy i wyszłam z pomieszczenia. Rzadko, naprawkę bardzo rzadko się kłóciliśmy, a dzisiaj Uchiha pożądnie wyprowadził mnie z równowagi.
Dezaktywowałam sharingana, kiedy tylko opanowałam swoją czakrę. Szłam prosto pod bramę miasta, nie czekając na bruneta.

~~~~~~
Witam. <3 rozdział jest dłuższy niż pozostałe, dodaję go po nocach, dlatego nie zdążyłam sprawdzić błędów. Jeżeli jakieś się pojawią - piszcie. 

czwartek, 17 października 2013

Rozdział 3. "Dziękuję, że mnie wysłuchałeś..."

Sasuke obudził mnie z samego rana, jak go o to prosiłam.
Poszłam pooglądać stroje na ten cały uroczysty bankiet. Wspominałam już, że nienawidzę sukienek? Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam jakąś na sobie. Jak Tsunade mogła mnie wpakować w coś takiego? Najlepsze jest to, że na uroczystość trzeba założyć kimono, a kobiety mają mieć jako ozdobę głupie parasolki. Przecież w takim stroju nie są się walczyć! Przeszłam pół wioski w poszukiwaniu odpowiedniego kimona i wybrałam czarne z fioletowymi akcentami.   Do hotelu wróciłam przed 12 i w stołówce spotkałam się już z Sasuke, Naruto i Kakashim. Nigdzie nie widziałam Sakury.
- ohaayo Sasuke, Naruto, otosan. - powiedziałam z uśmiechem, siadając obok.
- Nic nie jesz? - spytał Naruto, pochłaniając czwartą miskę ramenu.
- Jadłam na mieście. Gdzie się podziała Sakura?
- Nie wychodzi z pokoju przed bankietem. Chce zrobić dobre wrażenie. - odpowiedział Naruto
- aha.
- Noo, dzieciaki, jeszcze dzisiejszy bankiet i już jutro możemy wracać do domu!
- Ten bankiet jest konieczny, otosan? - zapytałam z miną zażenowania.
- Oczywiście, że tak. To jedna z części uroczystości. Pierwszą jest ogłoszenie nowego Kazekage przed całą wioskę, drugie to bankiet, a trzecie rozmowa o pokoju. Gdybyśmy zrezygnowali z bankietu, ominęła by nas rozmowa z nowym przywódcą. A poza tym, Sakura bardzo długo się przygotowywała do tej uroczystości. Chyba nie chcesz tego zepsuć?
- Taa.. jasne, że nie! - zmieniłam szybko zdanie widząc wzrok mojego ojca. - Idę się... przejść. Taak. Pozwiedzam miasto, może poznam nowych, ciekawych ludzi.. Sayonaraa!
- Nie idziesz nigdzie, siadaj. Niedługo uroczystość. Naruto - idź po Sakurę. Tutaj bardziej chodzi o przedstawienie nowego Kazekage, a nie o bankiet.
Co? Teraz nagle zmienił zdanie?! To za człowiek...
Naruto poszedł po różowowłosą, a my zostaliśmy przy stole.
- Czemu ty się tak czepiasz tej dziewczyny?
- To ona zaczyna ze mną.
Kakashi westchnął i oparł się na krzesełku.
- Gdzie się sprawdza przysłowie "Bądź mądrzejszy i ustąp"?
- Jeżeli odpuszczę jej raz, to wejdzie mi na głowę.
- Nie przesadzasz? Ona nie jest taka jak myślisz. Jest trochę zazdrosna. To wszystko. Nie znasz jej.
- To chyba ty jej nie znasz! - warknęłam - widziałam ją wczoraj, kiedy gadała z jakimś podejrzanym typkiem, ale i tak ty powiesz, że jest święta!
- Jakim typkiem?
- Wczoraj jak wracaliśmy do hotelu z Sasuke,  rozmawiała z kimś. Mało tego, rozmawiała o dzisiejszym bankiecie. Ten ktoś pytał, kto jeszcze z nią jest, a potem... w sumie reszta już nie jest ważna.
- Co potem? - oczywiście, on musiał wiedzieć wszystko. Jakbym znała go od wczoraj..
- Rozmawiali o mnie. Ten ktoś mnie znał..
- Kiedy zamierzaliście mi o tym powiedzieć?! To może być spisek przeciwko nowemu Kazekage! Może nawet zamieszane jest w to Akatsuki!
- Sakura i Akatsuki? Nie bądź śmieszny..
- Naomi, to poważna sprawa!
Zamknęłam się i już nic nie mówiłam.
- Zachowajmy to tylko dla siebie. Jeżeli coś się będzie działo, wkroczymy. Przygotujcie się. Prawie na pewno coś się wydarzy. Nie wspominajcie nic Naruto. Wygada się. Będę miał oko na Sakurę.
Wtedy do pomieszczenia wszedł Naruo razem z Sakurą.
- Ohayoo! - powiedziała do nas z szerokim uśmiechem. Aż mi było niedobrze.
- Ok, jesteśmy już wszyscy! Możemy się zbierać.
Wstaliśmy jednocześnie od stołu udając się w stronę placu, na którym miał odbyć się ten cały cyrk. Zajęliśmy miejsca w pierwszym rzędzie i czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Z minuty na minutę było coraz więcej osób. Tłum ludzi zebrał się za barierkami i wiwatował. Siedzieliśmy w pierwszym rzędzie, razem z innymi przedstawicielami. Nie zauważyłam niczego podejrzanego. Nagle ludzie zaczęli krzyczeć i gwizdać. Spojrzałam na balkon budynku administracyjnego i dostrzegłam jakiegoś starego typka z wielką, bordowo - czerwoną czapką.
- Mieszkańcy Sunogakure oraz delegaci z innych krajów! Oto nadeszła wiekopomna chwilą. Już zaraz poznacie nowego kazekage! Jest to chłopak bardzo młody, ale niezwykle silny i doświadczony! Jesteśmy przekonani, że obroni wioskę nawet przed Akatsuki, które od kilku miesięcy sieje spustoszenie na świecie. Drodzy państwo, przed wami Czwarty Kazekage! - Po tych słowach gestem ręki przywołał Gaarrę, który podszedł do barierki i ukłonił się przed tłumem. Stary koleś włożył mu czapkę na głowę i wtedy ludzie zaczęli się mu kłaniać. Zaczęłam rozglądać się na prawo i lewo. My też mamy się to zrobić?! Wszyscy delikatnie pochylili się do przodu, ale ja nie zamierzałam tego robić. Po chwili Sasuke walnął mnie w plecy, przez co omal nie straciłam równowagi. Rzuciłam mu groźne spojrzenie, ale on w ogóle się tym nie przejął. Gaara zniknął z pola widzenia, a ludzie zaczęli się rozchodzić, ciągle wiwatując na cześć nowego przywódcy. My natomiast udaliśmy się do hotelu, żeby przygotować się do bankietu.
Wzięłam do ręki torebkę ze strojem i poszłam się przebrać. Robiło mi się niedobrze na myśl o tym, że będę musiała łazić w tym czymś przez cały wieczór. Oczy pomalowałam na fioletowo, pod kolor dodatków i założyłam w tym samym kolorze bransoletki.
- Długo jeszcze? - usłyszałam pod drzwiami.
- Już idę, nie stresuj się. - mruknęłam do Uchihy. Jeszcze raz przejrzałam się w lusterku i wyszłam z pomieszczenia, wpadając prosto na Sasuke.
-  Nie mogłeś się odsunąć?! - warknęłam.
- To ty na mnie wpadłaś. - powiedział, mierząc mnie wzrokiem. - Świetnie wyglądasz.
- Ale czuję się okropnie. W tym nie da sie walczyć! Podaj mi ten głupi parasol. - mruknęłam, wskazując na moje łóżko. Chłopak posłał mi wytające spojrzenie i wziął do ręki paczkę. Odwinął ją i kiedy zobaczył niebieską parasoleczkę, wybuchnął śmiechem.
- Co to ma być? - powiedział w trakcie napadu śmiechu.
- Zamknij się. To dodatek, do tego obowiązkowy.
- Nie wyobrażam sobie ciebie z taką parasolką.
Zdenerwowana wyrwałam mu paczkę z ręki i wyszłam z pokoju. Stanęłam przed hotelem, czekając na resztę grupy. Pomimo tego, że słońce już schowało się za horyzontem na dworze nadal było ciepło i przyjemnie.
- Świetnie wyglądasz, Naomi - chan! - usłyszałam.
Obróciłam się i spostrzegłam Naruto i Sakurę, którzy wychodzili właśnie z budynku. Różowowłosa zmierzyła mnie wzrokiem i przekręciła głowę w lewą stronę. Miała na sobie różowe, krótkie kimono, a włosy spięła w wysokiego koka. Razem z blondynem wyglądali jak para.
- Dziękuję Naruto. - powiedziawszy to, posłałam mu uśmiech. Chłopak zrobił to samo i spłonął lekkim rumieńcem. Sakura widząc całą tą sytuację złapała chłopaka za marynarkę i pociągnęła przed siebie.
- Idziemy Naruto! Bo się spóźnimy.
- Naomi - chan, a ty nie idziesz?
- Poczekam na Sasuke. - po tych słowach różowowłosa zatrzymała się i obróciła w moją stronę. Posłała mi groźne spojrzenie, które jednak nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia. Dziewczyna mruknęła coś pod nosem i poszła, ciągnąc chłopaka za rękaw marynarki. Chciało mi się śmiać na widok tej sytuacji. Biedny Naruto. Sakura tak nim pomiatała, a on był w niej zauroczony. Co za okropny wybór, Naruto.
- Myślałem, że się gniewasz. - usłyszałam po mojej lewej stronie. Spojrzałam na drzwi wyjściowe z hotelu i ujrzałam Uchihę, ubranego w czarny garnitur. Muszę przyznać, wyglądał fenomenalnie.
- Nie gniewam się o takie pierdoły. Nie jestem Sakurą. Możemy już iść?
Ruszyliśmy w kierunku biura administracyjnego. Nie udało nam się dogonić Sakury z Naruto. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Ochroniarz sprawdził nasze zaproszenia i wpuścił nas do środka. Sala balowa była... ogromna. Po lewej stronie znajdował się obszerny parkiet, a po lewej pięknie przystrojone, stoły jadalne. Moją największą uwagę przykuł żyrandol. Był przepiękny, zbudowany z malutkich kryształków, które mieniły się pod wpływem światła. Mogłabym stać i patrzeć się na niego godzinami.
- Naomi, Sasuke, dobrze, że was widzę! - z zamyśleń wyrwał mnie głos mojego ojca. - Szukałem was. Naomi, jesteś mi bardzo potrzebna.
- hmm? - mruknęłam. Nie chciało mi się dzisiaj z nim gadać po porannej akcji w stołówce.
- Będziesz musiała wygłosić krótką przemowę na temat przyjaźni naszych krajów. - powiedział, drapiąc się w tył głowy.
Co? On chyba żartuje. Dziesięć minut przed rozpoczęciem uroczystośći mówi mi coś takiego?! Gdzie on zgubił mózg!
- Co proszę?
- Wybacz, że nie powiedziałem ci wcześniej. Kompletnie zapomniałem..
- Co mnie to obchodzi! Ty zapomniałeś, więc ty to napraw i sam wygłoś tą idiotyczną mowę! - warknęłam.
- Nie podnoś na mnie głosu! Nie zapominaj, że jestem twoim ojcem i należy mi się szacunek.
- To działa w obie strony! Ty też powinieneś czasem o mnie myśleć, a nie traktować jak powietrze! Kiedy się mną zainteresowałeś? Kiedy skończyłam tą idiotyczną akademię i kiedy dowiedziałeś się, że mam sharingana! Wtedy łaskawie zgodziłeś się mną zająć!
- Nie przesadzasz?! Przecież cię odwiedzałem i dawałem prezenty!
- Myślałeś, że kupisz moją miłość pieprzonym prezentami?! Przychodziłeś do mnie tylko raz w miesiącu! Czasami odnosiłam wrażenie, że żałujesz, że w ogóle się urodziłam i że jestem dla ciebie tylko zbędnym ciężarem. Traktujesz mnie jak przedmiot z wyjątkowymi zdolnościami! Jeżeli już musisz wiedzieć, to nienawidzę z tobą mieszkać. O wiele lepiej było mi z Tsunade! - wykrzyczałam mu prosto w twarz. Zauważyłam, że patrzą na mnie wszyscy ludzie w sali. Odwróciłam się napięcie i wyszłam w budynku, zostawiając ich samych. Straciłam ochotę na wszystko. Chciałam już tylko wrócić do domu i najchętniej wynieść  się z jego mieszkania i przeprowadzić się nawet pod most. Do tego Sasuke słyszał naszą całą kłótnie... Zawsze starałam się trzymać moje problemy rodzinne w domu i nie wypuszczać ich na światło dzienne. Rozdarłam dół mojego kimona, żeby lepiej mi się szło. Weszłam do hotelu i szybko przebrałam się w standardowy strój shinobi. Rozważałam nawet opcję porzucenia tej misji i powrót do wioski, ale Tsunade by się wściekła. Wyszłam oknem i biegłam po dachach, żeby wyładować swoją nienawiść. W okolicy nie było żadnych drzew, na których mogłabym się wyżyć. Po piętnastu minutach nieustannego biegu przystanęłam, głęboko oddychając. Usiadłam na dachu i oparłam się plecami o komin. Wioska powoli zapadała w sen, światła w oknach gasły i tylko biuro administracyjne było rozświetlone.
- Już myślałem, że cię nie dogonię. - usłyszałam zaraz za sobą. Przestraszyłam się. Nie spodziewałam się nikogo.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam zaskoczona, widząc młodszego Uchihę.
- Nie chciałem, żebyś zrobiła coś głupiego.
- Nie musisz mnie pilnować. Potrafię panować nad emocjami.
- Taa, właśnie widziałem. Tak bardzo zdenerwowało cię to, że musiałaś wygłosić to krótkie przemówienie?
- Nie. To on mnie denerwuje. Jego zachowanie. Już od dawna to wszystko leżało mi na sercu i to co stało się dzisiaj, było tylko pretekstem do powiedzenia tego. Czuję się okropnie, bo to jest mój ojciec, a między nami nie ma żadnej więzi. Całe życie byłam podrzucana z rodziny do rodziny, bo on nigdy nie miał czasu. - po moim policzku spłynęła niechciana łza - Czasami zastanawiam się co by było gdyby żyła moja matka. Może wtedy moje dzieciństwo wyglądałoby inaczej. Jestem wdzięczna Tsunade za wszystko, próbowała mnie pocieszać i stoworzyć drugi dom, ale sam dobrze wiesz, że to nie to samo. - Powiedziawszy to, wstałam i otarłam policzek. - Zawsze chciałam mieć normalną, kochającą rodzinę.
Odwróciłam się w stronę chłopaka, patrząc w jego ciemne tęczówki. Nie ruszył się i nic nie mówił.

- Nie oczekiwałam, że podejdziesz, przytulisz mnie i powiesz, że wszystko będzie dobrze. Wiem, że nie będzie. Musiałam po prostu komuś to powiedzieć. Ponoć to bardzo źle, kiedy człowiek dusi w sobie swoje emocje. Dziękuję, że mnie wysłuchałeś...  

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej <3 Jednak udało mi się jeszcze w tym tygodniu opublikować rozdział :3 Jaram się moim dwoma komentarzami. <3 Cieszę się, że ktoś czyta moje wypociny. Także zapraszam na trzeci rozdział. :3 Nie mam pojęcia kiedy dodam kolejny, bo jeszcze nie zaczęłam go pisać. Musicie zadowolić się trójką. Do tego zachęcam do komentowania. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, ile on oznacza dla mnie. Papatki. <3
Poniżej zdjęcie Naomi z bankietu :3

środa, 9 października 2013

Rozdział 2. "On sam wszystko potrafi zrobić najlepiej i nie potrzebuje niczyjej pomocy"


- Jak ty to robisz?
Spojrzałam na różowowłosą z zaskoczoną miną.
- Co takiego robisz, że Sasuke zwraca na ciebie uwagę? Nie ignoruje cię, liczy się z twoim zdaniem i normalnie z tobą rozmawia. Robię wszystko tak jak ty, a mimo to, on mnie nie zauważa..
Hm.. Odpowiedz była banalnie prosta. Po prostu Sakura narzucała się Sasuke i albo udawała taką głupią, albo naprawde taka była. Przecież nie będę jej oceniać. Nie znam jej tak długo jak Naruto, czy Sasuke, ale przy prawie codziennym widywaniu dziewczyny przez trzy miesiące, nie mam o niej dobrej opinii.
- Nie wiem. Sama go zapytaj. - Nie mogłam jej ujawnić moich osobistych przemyśleń. Zaczęła by się wydzierać i krzyczeć, zwracając uwagę nie tylko naszej grupy, ale również innych podróżników. Poza tym, mój ojciec twierdził, że za bardzo czepiam się Sakury i jakiekolwiek jej uniesienie spowodowane przeze mnie, skutkowało jego karcącym spojrzeniem i jakąś krótką repremendą w czasie postoju.  Nie miałam dzisiaj ochoty na żadne kłótnie czy sprzeczki z nią, ani z nim. Chciałam jak najszybciej zakończyć tą nudną misję.
- No przecież nie podejdę do niego i nie zapytam prosto z mostu "Sasuke, olewasz mnie, czemu?". Jesteśmy identyczne! Może ja mam trochę ładniejsze włosy i ubieram się modniej od ciebie, no i jestem lepsza w walce, ale tak to wiele nas nie różni!
Zacisnęłam zęby, nie chcąc palnąć czegokolwiek w jej kierunku. Ona właśnie mnie obrażała i to bez żadnej skruchy!
- Możesz wziąć siebie i swoje przemyślenia i pójść z nimi gdzieś indziej? - warknęłam - I nie porównuj siebie do mnie bo to nie ma sensu. Za dużo rzeczy nas dzieli.
Różowowłosa mruknęła coś pod nosem i przyśpieszyła kroku, dorównując Naruto. Od razu zaczęła z nim rozmowę, chyba dla niej ważną, bo co chwilę podnosiła głos i oddanie gestykulowała. Byłam przekonana, że rozmowa dotyczy mnie. Sakura nigdy mnie nie lubiła. Podobnie jak jej koleżanka, Ino. Obie podkochiwały się w Sasuke i miały na celowniku każdą kobietę, która zbliżyła się do niego na przynajmniej mietr. Ja byłam chyba ich wrogiem numer jeden, bo dogadywałam się z Sasuke odkąd pamiętam, ale nie przejmowałam się ich opinią. Niech tylko nie wchodzą mi w drogę.
- O czym tak myślisz? - usłyszałam gdzieś po swojej prawej stronie. Obróciłam głowę i ujrzałam Sasuke, z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Ręce miał wepchnięte głęboko w kieszenie - znienawidzony przeze mnie zwyczaj. Uważałam, że podczas rozmowy gest ten jest niekulturalny.
- Łapy z kieszeni - warknęłam w jego stronę. Ten tylko cicho parsknął śmiechem i posuszenie wykonał moje polecenie.
- Od kiedy to cię tak denerwuje? - zaczął mnie przedrzeźniać.
- Od zawsze. - powiedziawszy to wepchnęłam mu łokieć pomiędzy żebra. Skrzywił się z bólu.
- Jak rozmowa z Sakura? - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Idź zapytaj, skoro jesteś ciekawy. - powiedziałam, poprawiając grzywkę.
- Wolałbym znac twoją wersję. Zapewne chodziło o mnie.
- Tak, wszystko zawsze musi toczyć się wokół ciebie.
- No, a nie było tak?
Spojrzałam przed siebie i ujrzałam Sakure, która bacznie nam sie przyglądała. Westchnęłam głośno, spoglądając w dal. Przed nami było już widać pierwsze ślady pustynnych piasków. Trapiło mnie jedno pytanie. Dlaczego właśnie nam Tsunade kazała iść na tą durną uroczystość. Potrafię wymienić przynajmniej z sześć osób, które równie dobrze mogły się tam pojawić. Piąta niczego nie robiła bez powodu, we wszystkim ukryty był jakiś sens, który z biegiem czasu wydostawał się na światło dzienne.
- Jutro powinniśmy już być na miejscu! - powiedział nasz sensei znad swojej książki.
- To świetna wiadomość - sensei! - krzyknęła Sakura.
- Tak, świetnie - mruknęłam cicho, bardziej sama do siebie.
- Naomi, za dużo czasu spędzasz z Sasuke. Zachowujesz się jak on. - powiedziała Sakura.
- Pilnuj siebie i nie właź w nie swoje sprawy.
- dobra, dziewczyny, nie chcemy tu żadnych kłótni! - powiedział mój ojciec, posyłając mi pytające spojrzenie.
Włożyłam ręce do kieszeni, nie zwalniając kroku. Sakura popatrzyła na mnie z urażoną miną, po czym podeszła do Naruto. Ależ ona jest denerwująca. Trzeba będzie jakos przeżyć tą misję.
- Ręcę z kieszeni - mruknął do mnie Sasuke.
- Uchiha jak ty mnie denerwujesz...
- Zawsze do usług.
Nie wiem ile czasu jeszcze szliśmy. Może godzinę, może cztery. Zatrzymaliśmy się dopiero, kiedy słońce zaczęło chować się za horyzontem.
- Tutaj rozbijemy obóz. Ile mamy namiotów? - zapytał nasz sensei.
- Ja mam jedno-osobówkę. - krzyknęła Sakura.
- Ja też mam jedno-osobówkę! - krzyknął Naruto.
- Ja mam dwójkę.
- ja nie mam w ogóle. - odparł Sasuke - mogę spać na drzewie.
- Nie, Sasuke. To raczej nie jest dobry pomysł. -stwierdził mój ojciec. - mógłbyś tym samym zwrócić uwagę wroga.
- Zmieścimy się razem w jedynce.. - powiedziała Sakura z szerokim usmiechem.
- Ja mam dwójkę. -  powtórzyłam. Chętnie mogę się zamienić namiotami z Naruto.
Sakura spiorunowała mnie wzrokiem.
- No to sprawa załatwiona, będziecie dzielić jeden namiot. - powiedział Kakashi, patrząc na mnie. - Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza.
Nie do końca o to mi chodziło. Chciałam się po prostu zamienić namiotami, a nie dzielić jeden z Sasuke. No bo o wspólnym namiocie z Sakurą nie było nawet mowy.
- Mnie nie. - odparł Sasuke, kiedy już miałam zgłosić swój sprzeciw. Czyli co? Zostałam przegłosowana?
- Tak więc dobrze. Pierwsi warte obejmą Naruto z Sakurą, później będę to ja, a na końcu Sasuke z Naomi.
- Dlaczego Sasuke jest w parze z Naomi?! - krzyknęła Sakura.
- Bo będę patrolować otoczenie z daleka za pomocą sharingana. Z tego co kojarzę, ty go raczej nie posiadasz?
- Nie. - mruknęła tak cicho, że ledwo ją usłyszałam.
Chwilę później usłyszałam krótkie "hej" po lewej stronie, a kiedy się odwróciłam, zobaczyłam lecący z dużą predkością, w moim kierunku złożony namiot. Ledwo udało mi się go złapać.
- Wiedziałem, że złapiesz, Naomi -chan! - krzyknął radośnie Uzumaki z szerokim uśmiechem na twarzy. - Bardzo szybka jesteś!
Było już dosyć późno, kiedy rozłożyliśmy swój namiot. Mój ojciec w tym czasie rozpalił ognisko i szykował jakąś skromną kolację. Nie byłam głoda, więc postanowiłam pójść spać. Chwilę później już leżałam w swoim śpiworze z zamkniętymi oczami. W pewnym momencie poczuła chłód dochodzący z dworu i usłyszałam szarpnięcie zamka. Najprawdopodobniej Sasuke wszedł do środka, ale nie chciało mi sie juz z nim gadać. Byłam wykończona. Chłopak schował się w swój śpiwór i słyszałam, jak głośno westchnąl. Chwile później poczułam jak jego palce przesuwają się po moim karku. Przeszedł mnie dreszcz i odwróciłam się, patrząc prosto w jego tęczówki . Były... inne. Nie potrafiłam tego zdefiniować. Wyrażały coś, czego nigdy nie widziałam. Zafascynowanie? Jego palce powędrowały na mój policzek a ja ciągle mu się przyglądałam. Chłopak zbliżył się do mnie. Czułam jego oddech na mojej twarzy i...
Obudzilam sie? To było tylko sen. Dziwny, niezrozumiały i trochę przerażający sen. Lubiłam Sasuke, ale bez przesady. Nigdy nie myślałam o niczym więcej, niż o zwykłej przyjaźni! Moja mózg robi ze mną co chce...   Westchnęłam głośno i odwróciłam się w stronę sasuke, którego tam nie zastałam. Podniosłam się do pionu, przecierajac oczy. Czyżby Sasuke nie obudził mnie na warte? To byłoby dziwne. Przebrałam się i wyszłam z namiotu. Zastałam tylko Uchihe siedzącego samotnie przy ognisku.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś? - spytałam siadając obok.
- Nie było potrzeby. - mruknął.
Tak, Sasuke wiele razy próbował mi udowodnić, że sam wszystko potrafi zrobić najlepiej i nie potrzebuje niczyjej pomocy. Taki już jest.
Ognisko wygasało a słonce powoli pojawiało się na widnokregu, oślepiając nas swoimi promieniami. Po chwili z namiotu wyszedł Kakashi, a zaraz za nim Sakura. Oczywiście tylko Naruto mógłby spać do południa. Zjedliśmy śniadanie i wtedy Sasukra obudziła blondyna, który nie był z tego faktu bardzo zadowolony. Ruszyliśmy w dalszą drogę, dosyć nudną, bo nie napotykaliśmy nic innego oprócz pustynnych piasków.  To była jakaś masakra. Żadnych walk, nic. Dobrze, że chociaż Sasuke ze mną rozmawiał. Po 4 godzinach dotarliśmy na miejsce. Wioska nie była jakoś specjalnie urokliwa. Sam piach i domki z kamienia. W sumie może to tylko moja interpretacja? Chociaż widząc minę Sasuke sądziłam, że nie tylko ja tak myślę. No, ale Sakura zarzuciła mi, że myślimy tak samo. Zresztą, czy to ma jakieś znaczenie?
Szliśmy ulicą do kwatery głównej piasku. Tam spotkaliśmy Garrę.
- Już jesteście. Mamy dla was jeden pokój dwuosobowy i trzy pokoje jednoosobowe. Przepraszam za utrudnienia. Po prostu przez tą całą uroczystość nie ma wielu wolnych miejsc w hotelach.
- To ja będę sam w pokoju, Sakura z Naomi i chłopacy oddzielnie. - odparł Kakashi.
- Sakura z Naomi?!? - krzyknał Naruto - to chyba nie jest dobry pomysł.
- W takim razie ty Naruto będzie w pokoju z Sasuke.
- Z tym gburem?! Nie ma mowy!
- Kogo nazywasz gburem, idiotot?!
To była standardowa wymiana zdań między nimi. Rzadko rozmawiali w inny sposób.
- Ja mogę być w pokoju z Naomi. - powiedział po chwili Sasuke. - byliśmy już razem w jednym namiocie, więc wspólny pokój mi nie przeszkadza.
- Także postanowione! - krzyknął Kakashi. - Naomi będzie w pokoju z Sasuke.
Znowu to samo? Mogliby mnie chociaż zapytać, czy się zgadzam.
Sakura zrobiła swoją obrażoną minę i poszła za Naruto.  eh, mam jej dosyć. Jeszcze trzy dni i będę mogła wrócić do swojego domu w Konoha, bez patrzenia nia nią. Chyba, że Tsunade będzie miała mniej pracy, to pójdę do niej. Uwielbiałam u niej przebywać. Kobieta traktowała mnie jak swoją córkę i zajmowała się mną, kiedy ojciec był na misjach. W sumie to jestem już duża i mogłabym zostać w domu sama, ale mój ojciec nigdy się na to nie zgadzał..
Poszliśmy długim korytarzem za jakimś facetem ubranym na czarno. Ruchem ręki wskazał nam nasze pokoje. Po otworzeniu drzwi spadł na nas kurz. Dobry początek. Pokój nie był zły, ale za to strasznie zakurzony. Łóżka, szafki, parapety... wszystko. Widziałam, że Sasuke też to przeszkadzało.
- Miałam nadzieję, że troche odpocznę. - mruknęłam, kładąc plecak na ziemi blisko komody. Podeszłam do okna i odsłoniłam zasłony, z których spadło na mnie chyba z kilo piasku. Dobra, już miałam dosyć całej tej idiotycznej uroczystości. Mogła sobie wziąć na ta uroczystość jakichś geninów, a nie joninów. Nie, nie przechwalam się. Cała nasza trójka, tak, Sakura również, zasługują na miarę rangi Jonina. Tylko nie mieliśmy kiedy podejść do egzaminów. Może zrobimy to w najbliższym czasie. Podeszłam do łóżka i rzuciłam się na nie. Pościel chyba zmienili, bo pachniała poranną bryzą. Nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.
Obudziłam się wiczorem, gdyz ktoś mną delikatnie potrząsał. Okazał się do być Sasuke.
- Ostatnia szansa na zjedzenie kolacji.
- Mogłeś obudzić mnie wcześniej - mruknęłam, przecierając oczy. - gdzie jest ta cała stołówka?
- Pójdę z tobą, też jeszcze nie jadłem.
- Dlaczego?
- Czekałem na ciebie. Nie miałem ochoty na towarzystwo tego głąba.. Do tego twój ojciec gada mi jakieś niestworzone historię, a Sakura... to Sakura.
- No w sumie masz rację.
Poszliśmy do stołówki, która była... ogromna. Naprawdę, czułam się jak w jakimś centrum odzieżowym. Ludzie biegali z talerzami na prawo i lewo, łapiąc wszystko, co było pod ręką. I wzieli już wszystko to, co najlepsze. Nałożyłam sobie coś, co przypominało rybę i jakąś sałatkę. Przez dłuższy czas wpatrywałam sie w talerz. Nie byłam przekonana do tego jedzenia. No, ale byłam też głodna. Nie jadłam nic od wczoraj. Pochłonęłam kolację i stwierdziłam, że nie była taka zła. Później, razm z Sasuke, poszliśmy na spacer. Ogólnie to chcieliśmy zobaczyć przygotowania do jutrzejszej uroczystości. Wszystko miało się odbyć na placu przed budynkiem administracyjnym. Były dwa różne sektory. Pierwszy dla osób z zaproszeniami o drugi, dla przypadkowych osób. Podejrzewam, że my będziemy w tej pierwszej grupie, bo później Kakashi coś mówił o jakimś bankiecie.  Kurde, bankiet... zapomniałam. Miałam kupic sukienkę, a poszłam spać.. Będę musiała to zrobić jutro z rana. Chociaż nie wiem czy dam radę wstać. Przespałam cały dzień, to pewnie teraz tak szybko nie zasnę. Poproszę Sasuke, obudzi mnie. On zawsze jest na nogach od 6 rano.. Przeszliśmy jeszcze kilka ulic dalej, zwiedzając miasto i nie natrafiliśmy na nic ciekawego, dopiero gdy wracaliśmy nastknęliśmy się na Sakurę, która stała z jakąś postacią w długim płaszczu. Razem z Sasuke postanowiliśmy  dyskretnie podsłuchać ich rozmowę.
- Czyli będziecie tu do jutra? - odezwała się postać.
- Tak. Później ma być jakiś bankiet.
- Kto z konohy na nim będzie?
- Ja, Kakashi, Naruto, Sasuke i Naomi.
- Naomi?
- Hatake.
- aa, Hatake, tak, znam ją, choć ona mnie chyba nie.
- Jak to ? Skąd ją znasz?
- hm. To już chyba moja sprawa. Muszę iść.
- ale...
Zakapturzona postać zniknęła. Sakura oddaliła się, a my skręciliśmy w boczną uliczkę.
- Ciekawi mnie, kim był ten facet i skąd mnie znał.
- Mnie też to ciekawi, Naomi. Twoja mama była spokrewniona znaszym klanem, tak?
- Tak, ale podobno to jakieś bardzo dalekie gałęzie drzewa genealogicznego.
- Dlatego masz sharingana?
- No, chyba dlatego. Nie potrafię podać ci innego wytłumaczenia. Coś chcesz mi zasugerować?
- Ja niczego nie sugeruję. Po prostu zapytałem. Jutro powiem Kakashiemu o tym, co dzisiaj widzieliśmy i o Sakurze, żeby miał na nią oko.
Wypowiedz Uchihy bardzo mnie poruszyła. Nie zadał mi tego pytania bez przyczyny, coś musiało mu chodzić po głowie..
Szliśmy dalej w ciszy. Zastanawiałam się, kim był ten facet i skąd mnie znał. Poszliśmy prosto do hotelu. Sasuke poszedł spać a ja nie mogłam zasnąć.  Chyba jednak coś wydarzy na jutrzejszej uroczystości...

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział. :3 W tym tygodniu już chyba niczego nie dodam, nie mam za bardzo czasu. Szkoła, dom, szkoła, dom, szkoła, dom. Tak właśnie wygląda mój przeciętny tydzień w trakcie roku szkolengo. Jeżeli dojrzycie jakieś błędy - pisać. Poprawię :p  Komentarze są mile widziane! <3

poniedziałek, 7 października 2013

Rodział 1. "Kazekage Gaara"

- Wyruszycie w delegacji na uroczystość ogłoszenia nowego Kazekage. - odrzekła spokojnie blondynka, przeglądając porozrzucane na jej biurku kartki.Gdyby nie pomoc i perfekcjonizm Shizune, Tsunade już dawno zaginęłaby, pochłonięta przez wszystkie teczki, segregatory i inne papiery, które trzymała w swoim biurze. Trzeba przyznać, że blondynka nie była fanką czystości i lubiła żyć w chaosie, popijając co jakiś czas sake w pobliskim barze. Jednak mimo wszystko to także odpowiedzialna Hokage, która stawiała ponad wszystko bezpieczeństwo wioski i jej mieszkańców. Właśnie to w niej cieniłam.
- Dlaczego akurat my mamy tam iść? Przecież to twoja powinność, sensei. - mruknęła różowołosa w kierunku blondynki.
- Tak się składa, Sakura, że nie mogę się tam udać. Uznałam, że jesteście godni tego, by mnie zastąpić. Mam nadzieję, że sobie poradzicie. Co może być trudnego w przesiedzeniu kilku godzin przed biurem administracyjnym? Po uroczystości ma się odbyć skromny bankiet z resztą zaproszonych gości.
- Czyli misja rangi D? - odparł zrezygnowany Naruto.
- Musicie być bardzo czujni. - powiedziała blondynka, z poważną miną - Istnieje prawdopodobieństwo, że ktoś będzie chciał dokonać zamachu na nowego Kage. Jeżeli coś was zaniepokoi lub zauważycie coś dziwnego, musicie natychmiast udać się z tym do organów administracyjnych. Wyruszycie jutro z samego rana. Udanej podróży. - powiedziawszy to, gestem ręki nakazała nam opuszczenie pomieszczenia. Wyszliśmy z budynku administracyjnego i skierowaliśmy się w stronę Ichiraku Ramen.
- Ty stawiasz, Sasuke! - krzyknął radośnie Naruto, wskazując ręką na chłopaka.
Brunet tylko mruknął coś pod nosem i obrócił głowę w przeciwnym do blondyna kierunku. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu.
- Sasuke, nie sądzisz, że zostaliśmy wyróżnieni przez Hokage? - zagadywała bruneta Sakura, ale ten ciągle ją ignorował.
- Niewątpliwie. - mruknęłam bardziej sama do siebie, niż do reszty.
- Coś nie tak, Naomi? - usłyszałam głos Sakury gdzieś nad moim prawym uchem. Otworzyłam leniwie powieki i zaszczyciłam różowowłosą swoim spojrzeniem. - Nie. Wszystko w jak najlepszym porządku. - powiedziawszy to, ponownie zamknęłam oczy i oparłam się o blat, czekając, aż Naruto w końcu zje ostatnią miskę ramen.
- Myślałam, że znowu masz jakiś problem.
Czy ta dziewczyna za każdym razem musi mnie irytować? Jestem w tej drużynie od kilku miesięcy, a już mam jej serdecznie dosyć. Od samego początku mnie nie lubiła i to dlaczego? Bo dogaduję się z Sasuke. To jest naprawdę racjonalny powód, żeby kogoś nienawidzić. Ale będąc w wiosce, zauważyłam, że Ino kieruje się w życiu podobnymi priorytetami. Sasuke pełni u nich taką samą rolę, jak słońce w układzie słonecznym.
Zignorowałam wypowiedz różowowłosej. Nie chciałam już dzisiaj robić niepotrzebnego szumu. Znaczy, nie ja. To ona zazwyczaj krzyczała tak głośno, że zlatywali się ludzie mieszkający poza osadą.
- Musze już iść. Rodzice na mnie czekają. - Powiedziała to bardziej w kierunku Sasuke, niż w moim czy Naruto, ale kto by się tym przejmował.
Po chwili różowowłosa zeskoczyła z krzesła, pomachała Sasuke i pobiegła w stronę swojego domu. Ja chyba też będę musiała się już zbierać. Mówiłam, że będę w domu koło 22. Mój ojciec przesadnie uczył mnie punktualności, której jemu właśnie brakowało.
 Do domu zawsze wracałam z Sasuke, bo mieszkaliśmy niedaleko siebie. Zazwyczaj podczas drogi rozmawialiśmy, ale dzisiaj wyjątkowo konwersacja nam się nie kleiła. Mam tylko nadzieję, że jutro będzie inaczej, bo nie wytrzymam kilknastu godzin w towarzystwie mojego ojca, Naruto i Sakury bez kogoś, z kim mogę normalnie porozmawiać.
Wydaje mi się, że dzisiejszy humor Sasuke był związany z rocznicą wybicia jego klanu. To smutne, że został sam, zdradzony przez ukochanego brata. Poniekąd wiedziałam, co czuje. Straciłam matkę, kiedy miałam pięć lat. Zmarła na skutek obrażeń odniesionych podczas misji, a w zasadzie to tak mi powiedzieli i tej wersji się trzymałam.
Rozstałam się z chłopakiem, rzucając tylko krótkie " do jutra" na pożegnanie. Skoro nie miał ochoty na rozmowę, to ja nie zamierzałam go do niej zmuszać.  Miałam nadzieję, że jutro będzie w lepszym humorze.
~~~~~~~~~~~~~~


Tak, wiem, krótkie. To jest raczej wstęp informacyjny. Kolejny rozdział na pewno będzie dłuższy i ciekawszy (sądzę, że pojawi się w tym tygodniu) xD Bo mam wrażenie, że to mi nie wyszło. No, ale mam wiele pomysłów na dalsze losy naszej głownej bohaterki! Dobra, wypadałoby iść już spać, nie wstanę rano. Dodaje rodział po nocach i nawet nie zdąrzyłam sprawdzić błędów.. Także, jeżeli jakieś się pojawią, pisać. :D

sobota, 5 października 2013

Wstęp

Witam :D Pierwszy raz odważyłam się założyć bloga, na którym będę publikować swoje prace. To była dość pochopna decyzja, której teraz troszeczkę żałuję. Moim zdaniem, nie mam za grosz talentu pisarskiego. Mam dużo opowiadań na moim komputerze, których nigdy nie publikowałam, gdyż pisałam je tylko dla siebie. Nie chciałam, aby ktoś komentował to, co robię. Teraz to się zmieniło. Chcę, abyście ocenili moją pracę. Jeżeli okaże się, że jednak mam rację i mój "talent" pisarski jest do bani, po prostu usunę tego bloga.
Głównymi bohaterami mojego opowiadania będą - Sasuke Uchiha i córka Kakashiego Hatake - Naomi. Mam nadzieję, że wam się spodoba. :) Komentarze będą bardzo mile widziane :>
 Prolog najprawdopodobniej pojawi się w tym tygodniu -także, do zobaczenia! :3