niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział XXIII cz. 1

Give a little time to me or burn this out
We'll play hide and seek to turn this around

And all I want is the taste that your lips allow...


Ed Sheeran - Give me love

~*~


Już tyle dni minęło, a ona ciągle śpi.
Sakura twierdzi, że to normalne, ponieważ jej organizm był całkowicie wyczerpany, a teraz odpoczywa i na nowo zbiera siły.
Tsunade także jest w śpiączce, więc sama nie może należycie skontrolować stanu zdrowia mojej córki. Nie to, że nie ufam Sakurze, tylko po prostu czułbym się lepiej, gdyby trafiła w ręce piątej.
Spędzam przy jej łóżku kolejny dzień...
Te czarne włosy, rysy twarzy ... wygląda teraz zupełnie jak Inati.
Przez jej niewielkie zadrapania na twarzy, przypomina mi się moja pierwsza walka z tą niezwykłą kunoichi z Kumogakure. Pierwsza poważna bitwa, która mogła nas od siebie  na zawsze oddzielić, a wtedy pewnie nie dożyłbym dzisiejszego dnia, nie miałbym tak wybitnej córki i nigdy nie ożeniłbym się z Inati.
Po śmierci ojca zamknąłem się w sobie i nie utrzymywałem z nikim kontaktu. Było mi tak po prostu lepiej i łatwiej. Nie potrzebowałem klepania po plechach i padających w tamtych chwilach słów "będzie dobrze", bo doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że wcale nie będzie.
Inati poznałem w dość ... niecodzienny sposób.
Podróżowała z ojcem do Konohy na każde wielkie targi, jakie się tu odbywały. Pan Matsumara był kupcem i handlował bronią.
Kiedy on ostał przy straganach, Inati spędzała czas z Tsunade, z którą znała się od wielu lat.
Zakochała się we mnie już podczas pierwszego spotkania. Powiedziała mi dopiero po latach, kiedy byliśmy już małżeństwem.
- Jesteś zamkniętym w sobie gburem, wiesz?
Co? Przez chwilę miałem wrażenie, że się przesłyszałem. Co ona sobie myśli? Pojawia się nie wiadomo skąd i na siłę próbuje dostać się do mojego ściśle ukrytego świata! Nie chcę tutaj nikogo.
- Chyba nie tobie dane jest to oceniać, zważywszy na to, jak krótki czas się znamy.
Ta jedynie zaśmiała się i posłała mi promienny, szczery uśmiech. Nie zrozumiała?



- Nie muszę cię znać, Kakashi, żeby dowiedzieć się o tobie wielu rzeczy. Jesteś  zamknięty w sobie i odpychasz wszystkich, którzy starają się do ciebie zbliżyć. Nie zamierzam teraz ingerować w twoje prywatne życie, bo z doświadczenia wiem, że musiałeś przejść przez coś bardzo trudnego, co niekorzystnie wpłynęło na twoje zdrowie, ale ... czasami warto mieć kogoś, z kim można o wszystkim porozmawiać. - po tych słowach puściła mi oczko, zaśmiała się i odeszła.
Przez chwilę siedziałem tak, analizując jej każde słowo.
Może miała trochę racji?
To naprawdę wspaniała kobieta. Potrafiła być silna i twarda, ale i bardzo wrażliwa i krucha, a czułem się jeszcze lepiej, kiedy wiedziałem, że ta druga, jej nieznana innym strona, przeznaczona była tylko i wyłącznie dla mnie. Tylko ja widziałem, kiedy wzruszała się w różnych sytuacjach i tylko ja byłem przy niej, kiedy jej wojownicza maska obojętności na ból zaczynała pękać.
Spędziłem z nią, niestety, tylko kilka lat mojego życia, a zmieniła ona w nim tak wiele. Była promykiem na mojej ciemnej drodze. Dała mi wszystko, o czym marzyłem.
- Cały czas obarczasz siebie winą za wszystko. Przestań być męczennikiem, Kakashi. Rusz w końcu do przodu.
- Nie wiem czy to dobre miejsce na taką rozmowę.
- Nie wiem czy będziemy mieli jakiś inny termin.
Unik i uderzenie. Raikiri i shuriken.
- Obiecaj mi, że po tym wszystkim wreszcie będziemy szczęśliwi.
Byłem spanikowany. Nie wiedziałem, czy dożyjemy jutra, a tak bardzo chciałbym z nią spędzić resztę życia.
Odskoczyliśmy do tyły i ukryliśmy się za najbliższym drzewem.
Nie pozwolę by stała jej się krzywda.
- Obiecuję. - powiedziawszy to, pocałowałem ją delikatnie w czoło - obiecuję..


Pamiętam każdy spędzony wspólnie dzień, każde najwspanialsze momenty, ale również i kłótnie.
Nie zdarzały się one zbyt często, ale kiedy się już pojawiały, to zazwyczaj cały dom był demolowany.
Doskonale pamiętam, kiedy kłóciliśmy się o jej "przyjaciela", Naofumiego.
Ja krzyczałem, a ona rzucała we mnie wszystkim, co tylko miała pod ręką.
Nic do niej nie docierało. Nie mogłem powiedzieć złego słowa na tego łajdaka, chociaż dobrze wiedziałem, że chce ją wykorzystać.
Zawsze tylko słyszałem, że "to mój przyjaciel! On mnie zawsze rozumie!".
Zazwyczaj kończyliśmy na momencie, w którym ona wypominała mi moją pracę - "przecież ciebie nigdy nie ma w domu, bo ciągle jesteś na misjach"
Wtedy musiałem wyjść, bo wiedziałem, że jestem już na granicy cierpliwości.
To była moja praca.
Czasami zdarzały się długie, niebezpieczne misje, ale zawsze siły dodawało mi to, że ona na mnie czeka.
Wiem, że było jej ciężko. Czasami nie wracałem przez miesiąc, a wtedy zazwyczaj nocowała u Kushiny i Tsunade, ale nie mogłem nic zrobić.
Chciałem być przy niej, ale chciałem też być shinobi.
Dopiero, kiedy zaszła w ciąże, doszedłem do wniosku, że muszę to zmienić.
Każda misja wiązała się z niebezpieczeństwem, a nie chciałem, żeby moje dziecko wychowywało się bez ojca. Nasze relacje z Inati się ociepliły i wreszcie staliśmy się normalną, kochającą rodziną.
Do czasu, kiedy zginęła na misji i zostawiła mnie z pięcioletnim dzieckiem.
Tak, to był najgorszy czas w moim życiu.
Nie chodziło mi o to, że miałem jakieś trudności z zajęciem się dzieckiem. Ja po prostu nie mogłem przebywać we własnym mieszkaniu i w jej towarzystwie.
Wszędzie widziałem Inati. Jej cień podążał za mną i nie dawał mi spokoju. Słyszałem jej głos, kiedy koszmary budziły mnie w środku nocy i widziałem jej twarz za każdym razem, kiedy kładłem się spać.
Codziennie siedziałem przy jej grobie i prosiłem o pomoc w próbie zaakceptowania tego.
Wiedziałem, że muszę wrócić i zająć się córką. Musiałem wytłumaczyć jej, że już nigdy więcej nie zobaczy swojej matki, a ja nie mogę nic z tym zrobić.
To było tak cholernie trudne.
Nie jest łatwo pogodzić się z czyimś odejściem, w dodatku tak młodej, pięknej i pełnej życia osoby.
Nikt nigdy nie wmówi mi, że "tak musiało być", bo nigdy w to nie uwierzę.
To była kobieta, która zasługiwała na życie.

And there's no remedy for memory
Your face is like a melody
It won't leave my head
Your soul is haunting me and telling me
That everything is fine
But I wish I was dead (dead like you)


~*~

Otwieram ciężkie powieki, a blask promieni słonecznych oślepia mój zamglony obraz. W ustach mam suchość, jakbym nie piła od paru dni, a tłuste włosy, po których przejeżdżam ręką, jedynie mnie w tym upewniają.
Nie czuję bólu, który towarzyszył mi przy moim ostatnim zaniku świadomości. Moje ciało jest zrelaksowane i widnieją na nim jedynie małe zadrapania.
Podnoszę się do pozycji półsiedzącej i rozprostowuję ręce, przy czym słyszę charakterystyczny dźwięk.
Zrzucam nogi z łóżka, przez co zwisają przez chwilę nad śnieżnobiałymi płytkami, a kiedy opuszczam stopy na zimną posadzkę, moje ciało przebiega nieprzyjemny dreszcz.
Podchodzę do okna, by upewnić się, że z wioską jest wszystko w porządku.
Oddycham z ulgą, kiedy widzę domy i budynek Hokage w centrum, ale to utwierdza mnie w przekonaniu, że trochę czasu straciłam na spaniu...
Gdzie są wszyscy i dlaczego nikogo ze mną nie ma?
Nie coś, że musi ktoś przy mnie być, ale ... na pewno czułabym się lepiej z myślą, że ktoś się o mnie martwi.
Pewnie po prostu coś im wypadło. Tsunade na pewno załatwia sprawy związane z ciągłą odbudową wioski a tata ... cóż. On akurat może robić wszystko.
Na chwilę przed moimi oczami ukazała się postać Sasuke, na co poczułam dziwny uścisk w okolicach mostka.
Zostawił mnie..
Było już tak dobrze, a wtedy musiał pojawić się Itachi..
Tęsknię za nim, ale nie będę biegać po całym kraju, żeby go znaleźć. Znam go doskonałe. Będzie na mnie tylko zły i nie dałby sobie niczego powiedzieć.. 
Wychodzę z pomieszczenia i kieruję się w stronę łazienki, by napić się odrobinę wody.
Kiedy otwieram drzwi od sali, ktoś ponownie je zamyka, łapie mnie za ramię i zakrywa usta ręką, przyciskając do własnego ciała.
- Spokojnie. To tylko ja.

~~~
Ta daaaaaaam. Proszę, jest wcześniej.
Zamiast pisać rozprawkę na polski, kończę dla Was rozdział.
Wiem, że nie napisałam nic na 1 rok naszego bloga i bardzo was za to przepraszam, jest mi mega wstyd :c Zamierzam nadrobić to dopiero teraz.

AHA! No i rozdział, jak widzicie, jest przekrojony na pół! Bo chciałam, żebyście główkowali, kogo spotkała Naomi! Ale przynajmniej następna notka szybciej się pojawi... :p

No to tak - w ciągu ostatniego roku na blogu pojawiło się : 
- 6 obserwatorów (kocham Was, nawiasem mówiąc. <3)
- 9800 wyświetleń
-114 komentarzy 

Dziękuję za każde wejście oraz każdy komentarz. Naprawdę wiele dla mnie znaczą. Są kopniakiem w tyłek, kiedy brakuje mi mi weny i motywacją do tego, aby tutaj ciągle zaglądać i pisać, bo robię to właśnie dla WAS <3
Wiem, że czasami nawalam z rozdziałami, bo są one bardzo krótkie, ale musicie mi wybaczyć.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za ten piękny rok, Kocham Was wszystkich bardzo mocno ♥

6 komentarzy:

  1. Ha nareszcie! Czekałam na Twój powrót z niecierpliwością ^^ I nie zawiodłaś mnie! Notka przyjemna i nostalgiczna, szczególnie wspomnienia o Inati. Ciekawe kto wszedł do sali Naomi? Czekam w napięciu na wyjaśnienia i liczę, że pojawią się wkrótce ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :)
      Mam nadzieję, że nowy rozdział szybko się pojawi.

      Usuń
  2. Czekałam, czekałam i się doczekałam. Opowiadania wspaniałe i czekam na ciąg dalszy. Szczerze mówiąc mam nadzieję, że to Sasuke postabowił sprawdzić czy z naszą główną bohaterko wszystko wporzątku. Jestem pewna że taki obrót spraw zaskoczyłby Nomi. Jednak nie zamierzam rozpisywać się na ten temat i zostawiam wszystko w Twoich złotych rękach.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Scarlett
    P.S.
    Zapraszam na mojego bloga: www.mari-shionbi-konohy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Zajrzę w piątek, bo nie mam zbytnio czasu w tygodniu :)

      Usuń
  3. Dlaczego rozdziały tak rzadko sie pojawiają? ;(

    PS Ten jest świetny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tyle nadrabiania do czytania! Jednak wróciłam i zabieram się za lekturę.
    aishiteru-itachi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń