niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział XXXI "I will love you unconditionaly"

"Choose your last words, this is the last time
‘Cause you and I, we were born to die"

Lana Del Rey

~*~

- Ranmaru znajduje się teraz w wiosce na granicy kraju ognia i wody. - Kakashi wskazał palcem odpowiednie miejsce na mapie, po chwili zerkając w stronę mocno skupionej Sakury - Z uwagi na to, że Naomi nie jest jeszcze w pełni sił, jako pierwsza ruszysz ty z Sasuke. My będziemy szli kilometr za wami. Nie możemy wzbudzać podejrzeń zbyt liczną grupą.
Sakura i Sasuke? Och, życzę powodzenia. Do tej sielanki brakowało tylko Karin, którą Sasuke wysłał z powrotem do stolicy mgły, nie informując nas nawet o calu, jaki w tym miał.
Uchiha rzucił różowowłosej krótkie spojrzenie, po czym przeniósł się w swoją własną krainę myśli, zapewne już konstruując w głowie odpowiedni plan działania. Sakura, na pewno bardzo podekscytowana wspólną wyprawą z Sasuke, zabrała z rąk Kakashiego mapę i przypięła ją sobie do paska przy spodniach. Ku mojemu zaskoczeniu, nie wyglądała na zestresowaną, wręcz przeciwnie, mocno zaangażowaną i pełną gotowości.
Naruto, również jeszcze poturbowany po ostatniej walce, przyglądał się wszystkiemu zamglonym i lekko zaspanym wzrokiem. Pomimo zapewnienia mu kilkunastu godzin odpoczynku, nie odzyskał w pełni sił i podobnie jak ja, wyglądał teraz jak duch, bezsilny i niezainteresowany, pełzający po ziemi bez konkretnego celu.
- Naomi, na pewno wszystko w porządku?
- Tak, wszystko dobrze. - Ojciec już chyba setny raz zadał mi to pytanie. Przecież byliśmy ninja, musieliśmy przywyknąć do nawet najcięższych warunków. Czas na regeneracje dostawaliśmy dopiero po ukończeniu misji,
Kiedy Sasuke z Sakurą wyruszyli, odczekaliśmy pół godziny i zrobiliśmy to samo. Wyglądaliśmy niczym grupa kupców wracająca z nieudanego handlu, lecz zdradzały nas przypięte do pasków kunaie i srebrzyste przepaski z logiem Konohy.
Nie tylko ja zauważyłam, że krajobraz zaczął się stopniowo zmieniać. Dziwne motyle, których liczba nieustannie rosła, coraz odważniej się do nas zbliżały. Naruto próbował złapać jednego z nich, ale umknął mu on w ostatnim momencie, a mój sharingan zaobserwował ledwo dostrzegalny pyłek, który utrącił się z jego skrzydła.
Przystanęłam na chwilę, na co moi towarzysze zareagowali tak samo.
Dotarło do mnie, że nieświadomie, mocno zboczyliśmy z kursu. Te motyle gdzieś nas wiodły i byłam niemalże pewna, że ten pyłek odgrywał w tym bardzo istotną rolę.
Wyciszyłam swoją czakrę, próbując odszukać w okolicy niechcianych towarzyszy. Z przykrością doszłam do wniosku, że oprócz dziwnych owadów, w okolicy polany nie było nikogo innego.
W pewnym momencie przed moimi oczami mignęła sylwetka Uchihy. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zniknął za gęstymi, zielonymi krzakami.
Pośpiesznie ruszyłam w tamtejszym kierunku, zostawiając moich towarzyszy w tyle. Nic się przecież nie stanie, jeżeli zostawię ich na chwilę samych.
Po dotarciu do miejsca, gdzie przed sekundą widziałam postać bruneta, z przykrością stwierdziłam, że rozpłynął się w powietrzu. Rozglądałam się na wszystkie strony, natrafiając na postać różowowłosej znikającej ze potężnymi drzewami.
Podirytowana arogancją ze strony Sakury i Sasuke przyśpieszyłam kroku, nie chcąc utracić nabytego tropu. Po przedarciu się prze bardzo gęste zarośla, w końcu ujrzałam postać Sasuke. Stał, odwrócony do mnie tyłem, a jego włosy falowały pod wpływem delikatnego wiatru.
- Natrafiliście na coś ciekawego?
Jego milczenie zaczynało mnie niepokoić. Próbowałam zbliżyć się do niego, ale wtedy spod ziemi wyrosły ogromne, srebrne macki, które oplotły moje ciało, zamykając je w żelaznym uścisku. Instynktownie poruszałam wszystkimi kończynami, co skutkowało jedynie jeszcze większym zaciśnięciem wrogiej broni.
Postać Sasuke zniknęła a w jej miejscu pojawiła się nieznana mi, owinięta w czerwone płaszcze z czarnymi chmurkami.
Nie mogła uwierzyć w swoją głupotę. Jak mogłam tak łatwo dać się złapać?
Motyle. To za ich przyczyną odłączyłam się od grupy, to przez nie moi towarzysze nie zareagowali na nasze rozdzielenie i nikt z nas nie zorientował się, że coś jest nie tak.
- Widzę, że ciągle żyjesz.
Całe moje ciało zdrętwiało, a oddech przyśpieszył. To była ostatnia osoba, której się spodziewałam i ostatnia, jaką chciałam spotkać.
Naofumi podszedł bliżej mnie, patrząc z pogardą w moje oczy.
- Wiedziałem, że kręci się wokół mnie zdrajca, ale nie mogłem zdefiniować, kim dokładnie był. To dlatego cię wtedy nie zabiłem, za twoim pośrednictwem mogłem go zlokalizować. Teraz, kiedy moja armia jest czysta, mogę w końcu realizować swój plan i przy okazji pozbyć się ciebie. Powinnaś mi podziękować. W końcu spotkasz się z mamusią.
Zamknęłam oczy, nabierając maksymalną ilość powietrza do płuc. Wstrzymałam oddech, podświadomie naszykowana na potworny ból. Ale on ciągle nie nadchodził. Kiedy usłyszałam ciche jęknięcie, uchyliłam delikatnie powieki, a wtedy moje serce zamarło. Niespodziewanie pojawiła się przede mną Sakura, odbierając uderzenie wymierzone przez członka Akatsuki.
Ostrze przebiło ją na wylot, a jej różowa sukienka powoli nabierała krwistoczerwonego odcienia.
Nie potrafiłam poruszyć swoim własnym ciałem. Przez chwilę nie mogłam nawet złapać powietrza.
Ona... odebrała cios wymierzony dla mnie. Dlaczego?
Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, na placu pojawiła się reszta. Sasuke z Kakashim zajęli się oprawcą, a Naruto zjawił się obok ledwo przytomnej Sakury.
- Co ty zrobiłaś... - wyszeptałam, kiedy Naruto położył ją delikatnie na zielonej trawie. Byliśmy bezsilni. Jedyny medyczny ninja właśnie umierał.
- To moja wina.. Poza tym, ze swoją zdolnością możesz uratować świat, Naomi.
- Moje życie wcale nie jest ważniejsze od twojego.
Byłam tak roztrzęsiona, że nawet nie zauważyłam, kiedy Naofumi zniknął. Dopiero, kiedy szara czupryna uklękła przed ledwo przytomną kunoichi, zdołałam podnieść wzrok i napotkać twarde spojrzenie Uchihy. Odniosłam wrażenie, że chce mi powiedzieć "nie możesz się teraz złamać", ale moje oczy już były zaszklone od łez.
- Sakura.. - zaczął Kakashi, ale różowowłosa mu przerwała.
- Dziękuję za te lata nauki, Kakashi sensei. Czasami było bardzo ciężko, ale nauczyłam się wielu, wspaniałych rzeczy.
- Sakurcia-chan, zabierzemy cię do cioci Tsunade, ona na pewno ci pomoże.
Kunoichi uśmiechnęła się do Naruto i złapała go za dłoń. Blondyn chyba nie rozumiał, że to koniec. Nic nie zdołałoby jej uratować. Odległość od wioski była zbyt duża. Pomoc potrzebna była natychmiast. Zabiłoby ją nawet dziesięć minut drogi.
- Byłeś moim najlepszym przyjacielem, Naruto. Wierzę, że spełnisz swoje marzenie i zostaniesz wspaniałym Hokage. - puściła blondyna, a dłoń delikatnie ułożyła na już krwistoczerwonej trawie. Jej zamglone spojrzenie zwróciło się w stronę Sasuke, który ukucnął obok niej. Różowowłosa z trudem przekręciła głowę w jego stronę, ostatni raz spoglądając w czarne tęczówki, które tak bardzo kochała. Uśmiechnęła się, pomimo wyraźnej trudności z oddychaniem.



- Akceptacja jest kluczem do bycia prawdziwie wolnym, Sasuke. Będę cię kochać, zawsze i bezwarunkowo.
Po tych słowach zamknęła oczy a jej klatka piersiowa przestała się poruszać. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, a całe ciało niekontrolowanie się trzęsło. Zginęła z mojej winy. Ten śmiertelny cios wymierzony była dla mnie.


Upadłam na kolana przed ciałem kunoichi i nie potrafiłam uwierzyć, że odeszła. Wyruszyliśmy razem i razem powinniśmy wrócić.
- Przepraszam Sakura... - wyszeptałam cicho - Przepraszam za wszystko, co kiedykolwiek o tobie powiedziałam. Byłaś wspaniałą osobą. Nie pozwolę, żeby ludzie kiedykolwiek cię zapomnieli.
Poczułam, jak ktoś łapie mnie w pasie i odciąga od Sakury. Na początku chciałam się temu sprzeciwić, ale nie znalazłam w sobie siły na wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Ktoś posadził mnie pod wysokim drzewem, ale jedyne, co widziałam, to świeża krew, którą ubrudziłam dłonie opierając je o trawę.
- To nie jest twoja wina. - Sasuke w końcu ubrał myśli w słowa, ale nadlatywały one do mnie jak przez bardzo gęstą mgłę. Byłam kompletnie rozbita, nie mogłam się na niczym skupić.
- To ja miałam zginąć. To ja powinnam otrzymać ten cios.
- Ale nie otrzymałaś. Weź się w garść, nie pozwól, żeby poświęcenie Sakury poszło na marne.
- Wcale tego nie chciałam! Nie chciałam, żeby za mnie zginęła!
- Nikt nie chce mieć na sobie tej presji, ale musisz się z nią pogodzić.
- Wracamy do wioski - usłyszałam z oddali głos Kakashiego - Misja skończona.

Bring me home in a blinding dream
Through the secrets that I have seen
Wash the sorrow from off my skin
And show me how to be whole again

~*~

Powrót do wioski nie był ani trochę tak przyjemny, jak kilka dni temu przypuszczałam. Czułam się jak marionetka, kompletnie odizolowana od świata, w swoim osobistym morzu refleksji i przemyśleń. Nie mogłam uwierzyć w to, że różowowłosa odeszła. Jeszcze kilka dni temu, razem z Karin, okropnie irytowały mnie swoim zachowaniem w Kirigakure. To wszystko było tak bardzo nierealne. Czułam w środku potworną pustkę, której nic nie mogło zatkać.
Nawet nie zauważyłam jak Sakura cholernie szybko dojrzała. Ciągle ją wyśmiewałam, szydziłam z niej, a ona okazała się być bardziej odważna niż ja. Kiedy Naofumi dręczył mnie swoimi torturami, wyśpiewałam mu całą prawdę o technice, a tymczasem Sakurę stać było na coś tak odważnego.
 Nie bała poświęcić się dla kogoś. Nie bała się oddać życia za swojego przyjaciela. Jak, po tym wszystkim co razem przeszłyśmy, mogła nazwać mnie przyjacielem? Widać tylko ona brała sobie do serca nauki mojego ojca, dla którego przyjaźń była jednym z najważniejszych uczuć. 
Przecież równie dobrze mogła stać i biernie się temu wszystkiemu przyglądać. Mogła z wymalowaną satysfakcją na twarzy patrzeć jak umieram. Przecież wtedy Sasuke mógłby być tylko jej. 
Nie mogłam uwierzyć, że myślałam o niej w tak dziecinny sposób. Wiele przeszliśmy, bardzo odbiło się to na naszym życiu, a ja ciągle widziałam w niej dzieciną, nieporadną Sakurę sprzed kilku lat. Żałowałam, że nie poznałam jej nowego oblicza. Do teraz mam przed oczami ten zapał i determinację w próbie znalezienia Rannmaru, w której ja dostrzegałam tylko chęć spędzenia czasu z Sasuke. Tak naprawdę ona przejęła się zadaniem, a nie będącym obok niej towarzyszem. Było mi tak cholernie wstyd, że źle ją oceniałam.
Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się w domu Sasuke. Nawet nie zamierzałam pytać, czemu tak właściwie znajdowałam się w jego mieszkaniu. Usiadłam na zielonej kanapie, zamknęłam oczy i zaczęłam zastanawiać się nad tym , co będzie teraz. Pogrzeb Sakury, puste miejsce w drużynie, ktoś nowy, stare przyzwyczajenia i negatywne nastawienie... 
- Weź się w garść, Naomi. 
- Przestań mi ciągle powtarzać, że mam wziąć się w garść! Ja wiem, że muszę to zrobić, ale jeszcze nie teraz. Po prostu pozwól mi to wszystko przeżyć, muszę to przeżyć, bo w innym wypadku przestanę normalnie funkcjonować! 
Sasuke niewzruszony stał naprzeciwko mnie i wyglądał, jakby mój wywód nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Nienawidziłam w nim tego cholernego dystansu i opanowania, jakie miał przed wszystkimi ludźmi. Pieprzony, nigdy nie wzruszony, Uchiha.
- Mam zawołać tu Tsunade?
- Nie, to ty masz tutaj zostać. 
Pierwszy raz w życiu postawiłam mu jakiś warunek. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, bardziej to on oczekiwał czegoś ode mnie.
Jego twarde spojrzenie zawisło na mnie, a usta nie wydobyły z siebie żadnego dźwięku. Nie wszyscy potrafią schować rozpacz za tak grubą ścianą pozorów. 
- Jeżeli ciągle mamy być razem, musisz pokazać mi, że mnie wspierasz. Ja nie mogę być wiecznie sama ze swoimi problemami. Nie wiem czy wiesz, ale na tym polega bycie z kimś w związku. 
Sasuke był tak samo zaskoczony moją odwagą jak ja. Przypadek Sakury pokazał mi, że życie było cholernie kruche, a ja nie mogłam go marnować dla kogoś, kto po tylu latach nie potrafił powiedzieć mi jakiegokolwiek komplementu, niezależnie od tego, jak bardzo go kochałam.
Podszedł do mnie powoli, jakby niepewny tego, co zaraz zrobię. Położył dłonie po obu stronach mojego ciała, przygważdżając mnie do zimnej ściany.
- Spokojnie. - dopiero wtedy zauważyłam, że oddychałam w zdecydowanie zbyt szybkim rytmie. - Musisz odpocząć.
Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę swojej sypialni. Ułożył na łóżku, a jego zapach zawładnął moimi zmysłami. Uchiha zniknął za drzwiami sypialni, po chwili wracając z kubkiem gorącego napoju. Upiłam kilka łyków, po czym położyłam głowę na miękkich poduszkach. Złapałam Sasuke za ramię, nie pozwalając mu opuścić pomieszczenia. Ułożył się obok mnie, a ja przycisnęłam swoje trzęsące się ciało do jego. Splotłam ze sobą nasze dłonie, chcąc być jak najbliżej niego.
Był moją oazą spokoju, azylem, którego w tamtym momencie najbardziej potrzebowałam.

"Byłam zagubiona, ale teraz się odnalazłam
Teraz mogę to zobaczyć, ale kiedyś byłam ślepa
Byłam tak zakłopotana jak małe dziecko
Próbując przyjąć wszystko to, co byłam w stanie otrzymać
Przerażona, że nie mogłam odnaleźć wszystkich odpowiedzi"

~*~





- Jak czuje się Naomi?
- Dosypałem jej do herbaty proszków na uspokojenie. Będzie spała do jutra.
Piąta nawet nie odwróciła się w moją stronę. Śmierć Sakury mocno ją przybiła. Nikt się tego nie spodziewał. Z jednej strony wiedzieliśmy, że w każdej chwili coś może pójść nie tak, ale byliśmy bardzo młodzi i wydawało się nam, że nic nie może nas pokonać. Przypadek Haruno na pewno sprowadził wszystkich na ziemię i pokazał, jak naprawdę wyglądało życie shinobi.
- Mówiłem ci, że jest zbyt krucha. Powtarzałem, że nie udźwignie tego ciężaru. - przechyliła głowę delikatnie w moim kierunku, ciągle nie patrząc mi w oczy - Zniszczymy ją, o ile już tego nie zrobiliśmy.
- Cena jest zbyt wysoka. Dobrze wiesz, że już nie ma odwrotu.
 
~~~
A kto to się tutaj pojawił po tak długiej przerwie?