niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 8 "Pamiętnik"

Siedziałam na moim szpitalnym łóżku i czekałam na Sasuke, które nalegał, że pomoże mi się dostać do domu.  Jeszcze nie powiedziałam mu o tym, że postanowiłam wrócić do rodzinnego gniazda, ale na pewno się ucieszy. Będzie miał własne łóżko dla siebie i jego kręgosłup nie będzie narażony na uszkodzenia. Sasuke pojawił się punktualnie o dwunastej z moim wypisem w ręku.
Zabrał ode mnie wszystkie torby, w sumie miałam tylko jedną i plecak , po czym ruszyliśmy w stronę jego mieszkania. Szliśmy wolno, bo moje ciało jeszcze do końca się nie zregenerowało. Wciąż było osłabione. Jednakże dzięki wybitnym umiejętnościom Tsunade udało mi się dojść do siebie po trzech, a nie jak przewidywali inni, po dwudziestu dniach.
- Muszę ci coś powiedzieć. - zaczeliśmy niemal jednocześnie, przez co wybuchnęłam głośnym śmiechem.
- Ty pierwsza. - powiedział, kiedy już przestałam się śmiać.
- Postanowiłam wrócić do domu i spróbować wybaczyć ojcu. Tsunade powiedziała, że to bardzo dobry pomysł. A ty jak uważasz?
- Uważam, że dobrze zrobiłaś. - powiedział, po czym posłał mi delikatny uśmiech.
Bardzo rzadko się uśmiechał a chciałabym, żeby robił to częściej.
- A ty co chciałeś mi powiedzieć? - zapytałam, kiedy brunet nie kontynuował dalej tego tematu.
- To nic ważnego.
Nie zamierzałam na niego naciskać. Jeżeli teraz mi tego nie powiedział, to jestem pewna, że już tego nie zrobi. Po prostu taki jest. Znam go nie od wczoraj.
Zabraliśmy wszystkie moje rzeczy z jego apartamentu, po czym poszliśmy do mnie. Nalegałam, aby Sasuke wszedł na herbatę, ale stwierdził, że ma coś ważnego do załatwienia i musi gdzieś iść.
Kakashi najwidocznie był w kuchni, o czym świadczyły dochodzące stamtąd zapachy, ale kiedy tylko zbliżyłam się do owego pomieszczenia, zostałam z niego wypchnięta przez jonnina. Ponoć szykował jakąś niespodziankę.
Poszłam więc do siebie i rozpakowałam torby. Właśnie teraz przypomniało mi się, że nie wymieniłam krzesła, które ostatnio "przez przypadek" spotkało się ze ścianą. No nic
Zeszłam do piwnicy w poszukiwaniu mojego starego krzesła. Oprócz tony kurzu, ciężko było znaleźć cokolwiek innego. Podczas przerzucania starych, niepotrzebnych kartonów, natrafiłam na pamiętnik. Przetarłam ręką okładkę, przez co naraziłam się na niekontrolowane napady kichnięć. Pieprzona alergia. Kiedy już udało mi się opanować, otworzyłam moje znalezisko. Na stronie pierwszej był podpis autorki "Inati KH UH". Bez wątpienia pamiętnik ten należał do mojej matki, a kolejne litery oznaczały najprawdopodobniej skróty nazwisk. Rozszyfrowałam to po tym, że dostrzegłam wśród tłumu literę "H", czyli "Hatake". Jednakże znaki alfabetyczne "K" i "U" nic mi nie mówły.
Otworzyłam pierwszą stronę z datą 1.09 b.r.

Drogi Pamiętniku!
Nasze małżeństwo powoli się zawala. Spędzamy ze sobą coraz mniej czasu. Kiedy zginęli moi rodzice chciałam, aby ze mną był. On jak zwykle postawił karierę zawodową na pierwszym miejscu. No, ale mogłam się tego spodziewać. Całe życie byłam zepchnięta na drugi plan... Ostatnimi czasy bardzo rzadko spędzam czas w naszym domu. Nocuję u Tsunade, a kiedy jej nie ma, u Mikoto i Kushiny. Po co mam siedzieć w pustym mieszkaniu i wsłuchiwać się w dzwięki zegara wiszącego w salonie? Kakashi miesiącami jest na misjach. N. namawia mnie na rozwód. Ale nie potrafię tak po prostu od niego odejść. To nie jest takie proste. 
Teraz też Kakashi jest na misji, a ja nocuję u Tsunade. Jest wspaniałą przyjaciółką i opiekunką w jednym. Cieszę się, że ją mam.

                                                           Inati

Bez wysnuwania jakichkolwiek refleksji na temat przeczytanego wcześniej przeze mnie tekstu przerzuciłam kilka stron i dobiegłam do daty "20.07", czyli najpewniej daty moich narodzin.  Moja matka nie pisała roków, dlatego ciężko było wywnioskować, z jakiego okresu jej życia pochodzi ten tekst. Dopiero po głębszym wczytaniu się i oczywiście znajomości faktów, wszystko można było wywnioskować samemu.
 Byłam bardzo ciekawa co zdarzyło się w tak ważnym dniu. W końcu wtedy na świat przyszła jedna z najlepszych kunoichi z wioski! Tak. Skromna jestem, wiem o tym.

Drogi Pamiętniku!
Nie wiem, czy kiedyś zdradzę Kakashiemu prawdę. Jest taki szczęśliwy. Czuję, że uda nam się zbudować wszystko do nowa. Więc po co to teraz niszczyć? N. ochodzi. Boi się powstania, które ma za jakichś czas wybuchnąć. Co prawda, plany te na razie są w fazie embrionalnej, ale on upiera się, że musi odejść już teraz. Nie wiem, co robić. Czekać, czy zrezygnować. Kakashi nareszcie zachowuje się tak, jak powinien. Naomi zawróciła mu w głowie. Szkoda tylko, że przez te lata ja tego nie zrobiłam. Dla mnie nigdy nie zrezgygnował z misji, a od kiedy zaszłam w ciąże zdażyło mu się to aż pięć razy. 
Sama wybrałam imię dla małej. Chciałam, żeby chociaż w pewnym stopniu było powiązane z niezykle ważną dla niej przeszłością. Naomi na pewno jako pierwsza dowie się o wszytkim. Będę tylko musiała poczekać do czasu, aż osiągnie odpowiedni do tego wiek. 
                                                                      Inati

Dzień moich narodzin opisany był w dosyć dziwny sposób. Spodziewałam się fanfarów, oklasków i krzyków, a dostałam tylko jakiś niezrozumiały tekst. O jakiej prawdzie mówi moja matka? Kim jest tajemniczy "N"? Jakie powstanie we wiosce? O co w tym wszystkim chodzi?!
Ech, za dużo pytań Naomi, zdecydowanie za dużo pytań!
Przekartkowałam kolejne strony, ale były puste. Moja mama przestała pisać pamiętnik od moich narodzin. Szkoda, bo myślałam, że dowiem się czegoś wiecej na temat "tej" całej tajemnicy. Zapytać tatę? Tylko, że mama podkreśliła w swoim wypowiedzeniu, że mu "nie" powie. Może Tsunade będzie wiedziała o co chodzi. Muszę jak najszybciej się do niej udać.
Kompletnie zapomniałam o krzesełku, po której w zasadzie tutaj przyszłam i szybko wybiegłam z piwnicy, kierując się w stronę drzwi wejściowych. Już łapałam za klamkę, kiedy drogę zagrodziła mi ręka, należąca do mojego ojca.
- Mogłabyś coś zjeść. Zrobiłem twoje ulubione danie. - powiedział, z uśmiechem na twarzy.
- Nie jestem głodna, śpieszę się. - opowiedziałam i złapałam za klamkę w zamiarze opuszczenia mieszkania.
Mężczyzna westchnął głośno, po czym odwrócił się w przeciwnym do mnie kierunku. Zawachałam się i stanęłam w progu mieszkania, spoglądając na niego przez ramie.
- Naprawdę się starałem. Stałem przy kuchence pół dnia..
Teraz grał mi na uczuciach. Westchnęłam głośno, zamykając drzwi. Pamiętniki będzie musiał poczekać.
Wróciłam do kuchni i usiadłam z moim ojcem przy stole. Postawił przede mną talerz z potrawą i sam usiadł naprzeciwko mnie. Wzięłam do ręki dwie pałeczki i zabrałam się do jedzenia.
Danie nie było złe, ale znaczenie różniło się od tego, które przygotowywała mama czy Tsunade. Nie zamierzałam mu jednak o tym mówić. Starał się.
Po skończonym posiłku grzecznie podziękowałam, po czym opuściłam mieszkanie i pobiegłam prosto do Tsunade. Kompletnie się zapomniałam i wpadła jej gabinetu bez pukania. W pomieszczeniu zastałam tylko Shizune.
- Naomi! - krzyknęłam na mój widok. - Nie wpadaj tu tak niespodziewanie! Stało się coś?!
- Nie, nie. Wybacz, Shizune. Gdzie Tsunade - sama? Muszę z nią pilnie porozmawiać.
- Tsunade nie ma. - odrzekła po chwili - Udała się na Górę Kage razem z Shikaku. Jakbyś przyszła godzinę wcześniej, to pewnie byś ją jeszcze zastała.
- Co? Ech. Kiedy wróci?
- Najprędzej za dwa dni. - powiedziała, po czym zabrała się za porządkowanie papierków znajdujących się na biurku piątej.
- Dziękuję, Shizune. - po tych słowach opuściłam gabinet, idąc w bliżej nieokreślonym kierunku. Idiotyczny obiad! Gdyby nie Kakashi i jego sentymenty zdążyłambym spotkać się z Tsunade!
Zdenerwowana nawet nie zauważyłam, kiedy wpadłam na kogoś. Odskoczyłam przestraszona i od razu zaczęłam przepraszać przechodnia. Okazał się nim być Shikamaru.
- Nic się nie stało. - powiedział, uśmiechając się. - O czym tak myślisz?
- To długa historia, której elementem jest Tsunade - sama, a właśnie jej nie ma. - odrzekłam, śmiejąc się.
- Tak, wiem coś o tym. Wyruszyła gdzieś z moim ojcem. Naomi, mam pytanie..
- hm?
- Poszłabyś ze mną jako osoba towarzyszącą na 18 Sakury? Bo powiedziała, że koniecznie muszę przyjść z kimś, a Temari nie mogłam przybyć. Mają jakieś problemy wewnętrzne w kraju. To co, zgadzasz się?
- Wiesz, Shikmarau, bardzo chętnie, tylko to 18 Sakury. My za sobą nie przepadamy i nie chcę zepsuć jej tego wyjątkowego wieczoru.  Więc wybacz, ale nie będę mogła z tobą pójść. Przepraszam.
- No cóż. Nic nie szkodzi. Tylko w tym momencie nie mam już na mojej liście żadnej odpowiednie osoby, która mogłabym pojawić się przy moim boku. No nic. Może wpuści mnie z samym prezentem. - po tych słowach pożegnał się i poszedł dalej.
Sakura nie zaprosiła mnie na swoje urodziny. Nie było mi przykro z tego powodu. Nie lubi mnie i wiem o tym. Nie muszę budzić symatii wszystkich osób mieszkających w wiosce. Mam swoich przyjaciół i nie potrzebuję nikogo więcej.
- O czym tak myślisz?
- Sasuke! - krzyknęłam przestraszona. - Mógłbyś się nie skradać?!
- Nie skradam się. Idę normalnie drogą. To ty jesteś gdzieś w innym wymiarze.
- Musimy pogadać. - powiedziałam poważnie, po czym złapałam go za rękaw i zaczęłam ciągnąć w kierunku jakiegoś baru. Chłopak jednak po chwili wyrwał się z mojego uścisku i rzucił mi gniewne spojrzenie. No tak, jak ktoś śmiał pociągnąć Sasuke Uchihę za rękaw bluzy! Zaczęłam się cicho śmiać pod nosem, na co chłopak zrobił zirytowaną minę.
- No dobra, nie gniewaj się Sasuś, tylko chodz.
- Jak mnie nazwałaś?!
Zaczęłam się jeszcze głośniej śmiać. Był dzisiaj taki zabawny.
- Dobra nie gniewaj się, tak mi się powiedziało. Sasuś - dodałam nieco ciszej, ale chłopak najwidoczniej usłyszał.
Myślałam, że rzuci jakieś gniewne spojrzenie, ale ten tylko posłał mi szyderczy uśmieszek.
- Nic nie szkodzi, Naośka.
No tak, mogłam się domyślić, że użyje znienawidzonego przeze mnie zdrobnienia. Naośka. Fuu. Kojarzyło mi się z rozpuszczoną dziewuchą. Nie cierpię tego zdrobnienia.
- Dobra, skończmy ten idiotyczny temat. - warknęłam, wskazując palcem na bar "pod kwiatem wiśni" - Możemy porozmawiać?
Ten w odpowiedzi kiwnął twierdzącą głową i ruszył za mną. Zajęliśmy miejsce przy oknie i zamówiliśmy coś do picia.
- Więc, co masz mi do powiedzenia?
- Czytaj. - powiedziałam, podsuwając mu pamiętnik.
Ten odebrał go ode mnie i zaczął przeglądać strony. Tak się wczytał, że nawet nie zauważył, kiedy kelner przyniósł nam napoje. Skończył dopiero po jakichś dziesięciu minutach.
- Hm, ciekawe.
- Nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.
- Zastanawia mnie kim jest ta tajemnicza osoba na N. , która opuściła wioskę w tamtym czasie. Musicie mieć ze sobą coś wspólnego. Twoja matka wyraźnie to podkreśliła. Mam już przygotowany plan, jak to sprawdzić.
- hm? Jak chcesz sprawdzić, kto na literę "N" opuścił wioskę jakieś 17 lat temu?
- Włamiemy się do archiwum. Tam wszystko jest udokumentowane.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Nowy rozdział jest, to już 8! :D
Chciałam podziękować wszystkim za prawie 2 tysiące wejść. <3

1 komentarz:

  1. Robimy włam :D jak dla mnie spoko. Ciekawe kto to ten "N" mam nadzieje że sie zaniedługo dowiem z niecierpliwością czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń