poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział XXI

- Nie rób tego, proszę cię... - zaczęłam go błagać i spróbowałam przytulić, jednakże odtrącił moją dłoń.
Słowa Itachiego aż tak na niego zadziałały? Jedno głupie wydarzenie miało zadecydować o tym wszystkim?
- Robię to dla ciebie, rozumiesz? Nie możesz być z kimś takim jak ja.
- Kiedy ja nie chcę nikogo innego, rozumiesz?!
Faktycznie, może wykrzyczałam to zbyt głośno, ale do tego pacana nie docierało nic innego!
Spojrzał na mnie swoimi ciemnymi jak noc oczami, próbując wywiercić mnie na wylot.
Dlaczego jego spojrzenie stało się tak chłodne i beznamiętne? Dlaczego sam sobie sprawia krzywdę?
- Dziękuję Naomi. Za wszystko.
Po tych słowach wstał i zaczął odchodzić, a ja nawet nie mogłam się poruszyć.
Zostawił mnie. Tak po prostu mnie zostawił...
- Dlaczego? - szepnęłam tak cicho, że nie byłam pewna, czy mnie usłyszałam, ale kiedy obrócił delikatnie głowę w bok, wszystko było wyjaśnione. - Dlaczego tak cholernie mnie ranisz?
- Obiecuję, że to ostatni raz.
Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, mężczyzna ruszył dalej.
Stałam, owładnięta zimnym powietrzem, kompletnie zdezorientowana.
Wyciągnęłam rękę w jego kierunku, chcąc krzyknąć z całej siły, aby wrócił, ale z mojego gardła wyszedł jedynie cichutki jęk.
Łzy toczyły się po moich policzkach, mocząc letnią, zwiewną bluzkę.
Nic dla niego nie znaczyłaś Naomi. - słowa te przelatywały ciągle przez moją głowę, za każdym razem rozdzierając serce na coraz drobniejsze kawałeczki.
Moja dłoń bezwładnie opadła na dół, kiedy brunet zniknął w ciemności. Usiadłam na ziemi, chowając twarz w dłoniach.



Jak mogłam się tak pomylić? Jak mogłam go pokochać?
Uspokoiłam się dopiero po kilkunastu minutach.
Robiło się coraz zimniej, a ja miałam na sobie jedynie letnią bluzkę na ramiączkach.
Drżącymi rękami podniosłam się z ziemi i wróciłam do domu, gdzie nie zmrużyła oka do samego rana, a gdy tylko zamknęłam powieki, przed moimi oczami pojawiała się postać Uchihy.

~*~

Minęło kilka dni, odkąd Sasuke opuścił wioskę.
Chciałam za nim pobiec, odszukać i przyprowadzić z powrotem, ale nie mogłam. Nie pozwolił mi na to.
Dni były nudne. Wszyscy pracowali lub zajmowali się domem, a ja musiałam siedzieć w wiosce i czerpać korzyści z przymusowego urlopu. Jak mam się teraz odprężać, skoro miłość mojego życia odeszła i nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek powróci?
Drużyna kompletnie nam się rozpadła.
Sakura ciągle siedzi w szpitalu, doskonaląc swoje medyczne umiejętności, Sasuke, no, to już wiemy wszyscy, a Naruto gdzieś zniknął.
Nie widziałam go od kilku dni. Może Tsunade wysłała go w jakąś tajną misję?
Szłam zatłoczonymi uliczkami wioski, chcąc dostać się do biura piątej.
Zapukałam delikatnie w drzwi, a kiedy usłyszałam głośne "wejść", pchnęłam je do przodu.
W pomieszczeniu była tylko brunetka, z butelką sake na biurku.
- Masz wolne? - zapytawszy, usiadłam na sofie obok biurka. - Nigdy nie piłaś w pracy.
- Dzisiaj jest niedziela, Naomi! Poza tym, jeszcze nie otworzyłam butelki. Nie mam na nią jakoś ochoty. - Tsunade nie miała chęci na sake?! Koniec świata. - Mam dziwne przeczucie, że coś się wydarzy.
Zmrużyłam oczy, spoglądając za okno.
Wszystko było w jak najlepszym porządku.
Nagle, jak na zawołanie, zaczęły nadchodzić czarne chmury. Zupełnie tak jak w moim śnie...
Tsunade zerwała się z krzesła, wywracając przy okazji biurko. Butelka z sake pękła w spotkaniu z twardą podłogą i wszystko rozlało się po całej podłodze, tworząc mokrą ścieżkę po same drzwi.
Podbiegłam do okna, obok którego stanęła blondynka i obie zaczęłyśmy przyglądać się rozwojowi wydarzeń.
Pioruny zaczęły uderzać w domy przerażonych mieszkańców, ale nie dostrzegłyśmy żadnych zamaskowanych ninja.
W pewnym momencie zdążyłam ujrzeć jedynie rosnącą kulę światła, a wtedy inicjatywę przejął sharingan, starając się zidentyfikować nieznany obiekt.
Okazało się, że to wielka kula energii, zmierzająca prosto w naszą wioskę. To nie były zwykłe wyładowania atmosferyczne!
Wtedy drzwi do gabinetu otworzyły się z hukiem i do środka wpadła zdyszana Shizune.
- Hokage-sama! Ktoś zaatakował wioskę!
Usłyszałam szmer, a kiedy się odwróciłam, ogromna masa energii już leciała w naszym kierunku.
Siła uderzenia była tak silna, że przeturlałam się przez całe biuro, lądując pod jego drzwiami.
Ku mojemu zdziwieniu, Tsunade ciągle stała w tym samym miejscu.
- Shizune! Ogłoś alarm i powołaj shinobi do obrony! Naomi! Znajdź przyjaciół.



Kiwnęłam twierdząco głową i szybko opuściłam gabinet piątej.
Kiedy znalazłam się na dachu, już ujrzałam kilka znajomych postaci, przygotowanych do obrony ich ukochanej wioski.
Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać.
W oddali dostrzegłam jakąś smukłą sylwetkę w płaszczu, ale nawet sharingan nie mógł jej dokładnie zobaczyć.
Zaczęłam skakać po dachach, chcąc podejść jak najbliżej.
Zatrzymałam się, a raczej zostałam do tego zmuszona przez Shikamaru, który nie kazał mi iść dalej, bo uznał to za zbyt niebezpieczne.
Na całe szczęście w tej odległości sharingan nie miał większych problemów.



Mężczyzna z oddali miał rude włosy i powbijane metalowe kołki w części ciała.
Jego oczy... były inne. Pierwszy raz spotkałam się z takim Kekei Genkai.
Zaraz, zaraz. Ja go skądś kojarzę...
Już wiem! Ten psychiczny koleś mnie kiedyś uprowadził i chciał mi odebrać Amaterasu!
Właśnie... Amaterasu...
Żyjemy w wojnie domowej od kiedy zaczęłam spotykać się z Uchihą. Nie wiem dlaczego, wilk go nie trawił. Po prostu nie mógł na niego patrzeć. Szkoda tylko, że nigdy nie uzasadnił swojego twierdzenia.
- Naomi! Idź w stronę oddziału głównego do budynku administracyjnego! Tam spotkasz Kakashiego i resztę!
Dzięki, Shikamaru. Tak się składa, że ja stamtąd wracam!
Z aktywowanym sharinganem ruszyła w drogę powrotną, unikając przy tym dwóch zawalających się budynków, które chciały posłać mnie z zaświaty.
Kiedy dotarłam na miejsce, nigdzie nie mogłam dostrzec Tsunade. Strasznie się o nią martwiłam... W końcu to ona jest odpowiedzialna za całą wioskę, więc według tego, będzie musiała nawet za nią zginąć, a to najgorszy z możliwych koszmarów.
- Naomi! - usłyszałam swojego ojca, a chwilę później poczułam mocne szarpnięcie z lewej strony. - Dzielimy się na dwie grupy. Ja z Gaiem pójdziemy w głąb, a ty zostaniesz tutaj z Sakurą i Hinatą. Zaraz powinni dotrzeć tutaj inni.
Kiwnęłam twierdząco głową i skierowałam się w stronę dziewczyn.
Obie walczyły z jedną, rudą kobietą w płaszczu Akatsuki.
Włączyłam się do walki, chcąc jak najszybciej pozbyć się wroga.
Nie spodziewałam się, że będzie on jednak tak bardzo silny.
Wymieniałyśmy zamiennie ataki, ale wróg w ogóle się nie męczył.
Jej czakra ciągle była na tym samym poziomie, niezależnie od tego, jaką techniką posługiwała się każda z nas.
- Amaterasu! - tego jutsu nauczył mnie Sasuke, kilka miesięcy temu. Był to mój debiut w jej używaniu, a sharingan bardzo negatywnie wyraził swoją opinię na jej temat. Strużka krwi spłynęła z mojego lewego oka, a obraz lekko się zamazał. Nie użyję tej techniki zbyt szybko.



Nasz wróg zaczął kręcić się pod wpływem czarnych płomieni, a ja opadłam na ziemię, chcąc unormować swoją czakrę.
Wiem, że ta technika jej nie zabije. Nigdy nikogo nie zabiła. Nie jest taka świetna jak wszyscy myślą.
- Naomi? Wszystko w porządku?
Kiwnęłam twierdząco głową i wstałam na równe nogi. Teraz możemy iść pomóc innym. Te płomienie nigdy się nie wypalą.
I gdzie, do jasne cholery, jest Naruto?!
Otarłam dłonią pot z czoła i skierowałam się w stronę centrum, gdzie znajdowała się cała reszta.
Wioska przypomniała jedną, wielką dziurą, jak po wybuchu bomby atomowej.
Na szczycie Kagę ujrzałam ledwie żywą Tsunade, na co moje serce zaczęło niekontrolowanie przyśpieszać.
Kiedy opadła z sił, bo innej myśli do siebie nie dopuszczałam, na placu pojawił się Naruto.
Odetchnęłam z ulgą na widok blondyna, bo moje siły zaczęły się wyczerpywać.
Akcja toczyła się tak szybko, że już przestawałam za nią nadążać.
Pain - Naruto - Hinata - Pain - Naruto.
W pewnym momencie Naruto przestał panować nad ogoniastą bestią.
Zmienił się w czerwoną formę dziewięcioogoniastego z trzema ogonami.
- Amaterasu... - wyszeptałam błagalnie, przyglądając się całej akcji.
"Jest źle. Jeżeli tak dalej pójdzie, Kurama się uwolni"
Podbiegłam do Naruto, po czym kopnęłam go z zaskoczenia, a ten odleciał na kilka metrów.
Dosłownie sekundę później odniosłam wrażenie, że wszelkie siły mnie opuściły, a obraz zaczął się rozmazywać... Pieprzony sharingan!
Zdążyłam tylko zobaczyć biegnącego w moim kierunku Naruto, a chwilę później dostałam mocnego kopniaka w brzuch, przez co odleciałam na kilkanaście metrów.
Odpuści sobie? Coś mi mówi, że nie.
Bez pomocy Amaterasu nie miałam z nim najmniejszych szans. Albo umrze on razem ze mną, albo się uwolni.
Zebrałam w sobie wszelkie siły i odskoczyłam w momencie, kiedy blondyn chciał oddać kolejny cios.
Znalazłam się na dachu jakiegoś budynku i naprawdę już nic nie miało dla mnie znaczenia.
"Naomi, nie możesz teraz odpuścić!"
Zaczęłam półprzytomnie rozglądać się po otoczeniu, próbując odnaleźć znajome postacie.
Kiedy zobaczyłam mojego ojca, zakopanego wśród gruzu, myślałam, że stracę przytomność na miejscu.



Ostatkiem sił zaczęłam czołgać się w jego kierunku, ale kiedy byłam kilka metrów od niego, padłam z wyczerpania, uderzając głową w bruk.

Ciemność zaczęła mnie otaczać, aż w końcu pochłonęła mnie całkowicie.

~~
Już pomijam to, że miał być urlop. -.- 
Po prostu mam zbyt wiele pomysłów.
Chcę to opowiadanie skończyć do końca wakacji, bo w LO nie będę miała na nie czasu.
Także, mam nadzieję, że się podobało. ;)

15 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo mi się podobał. Jesteś GENIUSZEM !!! Nie wiem jak to robisz, ale każdy rozdział twojego opowiadania mi się podoba. Chciałabym mieć taki talent jak ty!!! Będę very, very sad jak skończysz opowiadanie. Pozdrawiam i życzę dużo weny. :333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję. :) ♥
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Kiedy będzie następny rozdział? Prawie codziennie zaglądam na twojego bloga i... NIC!!!
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Jest w trakcie tworzenia ;p

      Usuń
    4. To super! Nie mogę się doczekać!!! Pozdrawiam! :333 ;D

      Usuń
    5. Kiedy następna notka?! Jak ja nie mogę się doczekać! Pozdrawiam i życzę dużo weny...
      :D :3

      Usuń
    6. Jestem na etapie kupowania książek/zeszytów/plecaka/piórnika/przyborów/ołówków i długopisów :D Postaram się jak najszybciej go dokończyć. :P

      Usuń
    7. Cholera no k***a! Kiedy następny rozdział?! Ja tu już wariuje! * tarza się po podłodze * Kiedy rozdział? T^T No k***a kiedy? Ja chce rozdział tak BAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARDZO!

      Usuń
    8. Juz jest, noł stres ;p

      Lorena z telefonu xx.

      Usuń
  2. Zapraszam na nowy rozdział http://narii--to-sasuke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajrzę jutro.

      Lorena z telefonu xx.

      Usuń
  3. Sasuke ty glabie! Nieee on ma wrocic! A wroci, nie? Bo mam dooosc tych tragicznych zakonczen, ale no to tez nie wyglada na zakonczenie. Tak w ogole, mega mi sie podoba. Jeden z lepszych twoich rozdzialow. Mam nadzieje ze bedzie tak jak w serialu. No, ze wszyscy zmartwychwstana, co nie? Oby. Czekam na nastepny!
    no i zapraszam na nowy rozdzial.?
    dwietwarzejednaosoba.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajrzę jutro :)

      Lorena z telefonu xx.

      Usuń
  4. Udało się! Przeczytałam wszystkie uff, a trochę tego było xD Naomi bardzo przypadła mi do gustu, uwielbiam niezależne, uparte i trochę wredne bohaterki! Jak czytałam rozdziały, że Kakashi zabił jej matkę to po prostu serce mi się krajało! Nie mogłam w to uwierzyć, i na szczęście tego nie zrobiłam bo wszystko wróciło do normy uff... Ale oczywiście Sasuke i ten jego chłód... Tak zranić główną bohaterkę?! No nie wierzę! A było tak pięknie między nimi, a tu klops! Ale wierzę w szczęśliwe zakończenie^^ Postaram się komentować kolejne rozdziały w miarę możliwości i czasu i pozdrawiam serdecznie :* Ja natomiast u siebie zdecydowałam się dokończyć swoją historię, więc również zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Normalnie kocham cie ♥ <3
      Dziękuję za taką długą i wyczerpującą opinię.
      I oczywiście jutro zajrzę do ciebie. Przepraszam, że tak długo! :)

      Lorena z telefonu xx.

      Usuń