Przebudziłam się w momencie, gdy promienie słońca zaczęły wkradać się do mojego pokoju przez źle zasłoniętę firany. Przetarłam ręką oczy i przewróciłam się na drugi bok.
Miałam stuprocentową pewność, że Sasuke nie zabierze mnie na trening. Jestem jeszcze "nie w formie" po ostatnich wydarzeniach. Znaczy, on tak mówi. Ja czuję się świetnie.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał szóstą. Muszę wstać i stanąć naprzeciw przykrej rzeczywistości.
Chociaż wcale nie chciałam tego robić. To łóżko było teraz najlepszym rozwiązaniem.
Wygramoliłam się ociężale z pościeli i zwiesiłam nogi z łóżka. Spałam dzisiaj dosyć krótko, bo do późna rozmawiałam z Sasuke.
Tsunade miała dzisiaj wrócić do wioski. Chcę jak najszybciej się z nią spotkac i rozmówić.
Kiedy udało mi się w końcu wstać, wzięłam z szafki ubrania i poszłam do łazienki. Ubrałam się, a włosy spięłam w luźnego kucyka. Po wykonaniu wszystkich porannych czynności, weszłam do kuchni, po czym zrobiłam sobie kawę.
Starałam się robić to jak najciszej, żeby nie obudzić bruneta, który spał w salonie na kanapie. Poświęcał się dla mnie. Znowu.
Wczoraj, kiedy rozmawialiśmy, powiedział mi coś, czego nigdy bym się po nim nie spodziewała. Po tylu latach naszej znajomości, wreszcie nazwał mnie swoją najlepeszą przyjaciółką i powiedział, że zawsze mogę na niego liczyć. To było naprawdę miłe. W zasadzie to tylko on mi został. Jeżeli okaże się, że Tsunade wiedziała o tym, że Kakashi nie jest moim ojcem, to stracę kolejną, ważną dla mnie osobę.
Odstawiłam szklankę do zlewu i wyszłam z pomieszczenia.
Wioska budziła się powoli do życia. Tylko kilkoro ludzi kręciło się na ulicach. Szybko znalazłam się w biurze administracyjnym.
Zapukałam delikatnie w drzwi i weszłam do pomieszczenia. Blondynka siedziała na swoim honorowym miejscu za biurkiem.
- Naomi! - krzyknęła i przytuliła mnie. Odwzajemniłam uścisk, po czym kobieta kazała mi zająć miejsce na krzesełku obok biurka, ale ja ciągle stałam w tym samym miejscu.
- Stało się coś? - zapytała ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Wiedziałaś? - nie mogłam dokończyć, ponieważ nagle poczułam w gardle wielką gulę, która uniemożliwiła mi ubranie myśli w słowa.
- O czym? - zapytała już lekko zdenerwowana
- O tym, że Kakashi nie jest moim ojcem?...
Kobieta spojrzała na mnie, a jej źrenice gwałtownie się rozszerzyły. Kartki, które trzymała w ręce wypadły jej i rozsypały się po powierzchni biurka. Tsunade oparła się jedną ręką o stół, a drugą zacisnęła w pięść. Spuściła głowę w dół i nie odzywała się przez dobre pięć minut.
- Wiedziałam, że w końcu się dowiesz... - szepnęła w końcu.
- A czy Kakashi o tym wie?
- Oczywiście, że wie.
Wtedy moje serce po prostu pękło. On wiedział i udawał idiotę przez tyle lat?
Zaraz, zaraz. On mnie okłamał. Wtedy w szpitalu. On nie mógł pogodzić się ze śmiercią matki, ale z tym, że go zdradziła, że miała dziecko z innym facetem.
Tylko po co dalej toczył tą dziwną historię?
W sumie nie mieli innego wyjścia. Jak powiedzieć pięcioletniej dziewczynce, że jej tata nie jest jej tatą?
Wtedy miałam problemy ze śmiercią mamy. Jakby mi powiedzieli jeszcze, że Kakashi nie jest moim ojcem, to nie wiem, jak dalej by się to wszystko potoczyło. Zrobili to dla mojego dobra, a później nie było okazji, żeby to przerwać. Bo po co to psuć? Cały ten Naofumi zniknął, nikt nie wie gdzie jest i czy w ogóle wróci, więc po co wszystko mieszać?
Nie zmienia to jednak faktu, że byłam wściekła. Na Tsunade, na Kakashiego i na każdą osobę, która o tym wiedziała.
- Jak mogłaś mi to zrobić... - szepnęłam w stronę Tsunade. - okłamywałaś mnie przez tyle lat.. a ja ci ufałam. Byłaś jedyną, ważną osobą w moim nędznym życiu.
Zacinęłam dłonie w pięści. Nagle straciłam cały sens życia. To było zbyt wiele.
- Naomi, robiłam to dla twojego dobra...
- Nic już nie mów. - szepnęłam, po czym wyszłam. Słyszałam jeszcze za sobą nawoływania piątej, ale nie chciałam teraz z nią rozmawiać. Nie chciałam z nikim rozmawiać.
Postanowiłam wyruszyć do Kumogakure. Tam przecież mieszka siostra mamy. Jedyna osoba, której istnienie utrzymywałam w tajemnicy. Nikt nigdy nie chciał mi opowiedzieć o rodzinie mojej mamy. Tsunade zawsze wtedy zmieniała temat. Siostrę mamy, Matsure, spotkałam przez przypadek. Pamiętam to jakby to było dzisiaj. Gdy tylko się przedstawiła, zaczęłam się niekulturalnie śmiać, ale to nie była moja wina! "Matsura Matsumara" Śmiesznie dobranie.
Spotykałyśmy się sporadycznie. Ostatni raz widziałam ją w szesnast urodziny, czyli blisko dwa lata temu. Od tego czasu nie kontaktowałyśmy się ze sobą. Nie pisałyśmy też listów, bo uznałyśmy, że tak będzie bezpieczniej. Gdyby Kakashi dowiedział się, że utrzymuję kontakt z kimś z mamy strony, na pewno nie byłby zadowolony.
Po pokonaniu długiego dystansu wreszcie znalazłam się w domu Uchihy. Przeszłam przed cały przedpokój i salon, ale nie wpadłam na niego. Widocznie siedział w kuchni.
Weszłam do "mojego" pokoju, po czym zaczęłam pakować swoje rzeczy w torbę.
- Wracasz do domu? - usłyszałam głos nad sobą.
Spojrzałam w stronę drzwi i ujrzałam Uchihę, opartego o framugę drzwi.
- Opuszczam wioskę.
- Żartujesz sobie? - powiedział poirytowany.
- Nie. Wyruszam do Kumogakure.
Wstałam i skierowałam się w stronę drzwi, ale drogę zagrodził mi Sasuke.
- Nie pójdziesz sama. To niebezpieczne.
- Dam sobie radę. Jestem duża, pamiętasz?
- Idę z tobą.
Słowa Uchihy bardzo mnie zdziwiły. Chciał dla mnie opuścić wioskę.
- Daj mi pięć minut.
- Sasuke nie musisz...
Nie zdążyłam dokończyć, bo brunet zniknął z moje pola widzenia.
Zajęło mu to jednak nieco więcej czasu.
Postanowiliśmy wyruszyć dopiero po zmroku, aby nie wzbudzać uwagi otoczenia. Uchiha miał ze sobą tylko mały plecak, kiedy ja dwie, duże torby. Ciągnęłam je za sobą, przez co trochę się opóźnialiśmy.
- Po co tyle tego wzięłaś?
- Nie wiadomo, co kiedy się przyda. Poza tym, jestem kobietą, nie zapominaj o tym. - powiedziałam, puszczają mu oczko.
Ten tyle przewrócił oczami, mrucząc tyle krótkie "baby" pod nosem.
Podróż zajęła nam trzy dni. Na szczęście nie napotkaliśmy żadnych trudności.
W Kumogakure, jak zwykle, pogoda nie należała do najlepszych. Słońca nie było widać, gdyż niebo zasnute było gęstymi, ciemnymi chmurami. Ewidentnie nadchodził deszcz.
Stanęłam przed domem mojej ciotki i delikatnie zapukałam w drzwi. Odczekałam chwilę, aż drzwi lekko skrzypnęy i w progu pojawiła się moja kuzynka Yuki.
- Naomi?! Co ty tutaj robisz? I... oo, cześć. - powiedziała, wyciągając dłoń w kierunku Uchihy - Jestem Yuki!
Uchiha wpadł jej w oko. Ależ ona jest przewidywalna.
- Sasuke. - mruknął cicho brunet, nie odwzajemniając jej gestu. Blondynka zrobiła urażoną minę, po czym wpuściła nas do środka.
- Mama jest w kuchni. - powiedziała i po raz kolejny próbowała poderwać Sasuke. Postanowiłam zostawić go w tej sytuacji. Niech sobie z nią poradzi. Ta dziewczyna zawsze działała mi na nerwy.
Yuki była młodsza od nas o dwa lata, czyli w zasadzie miała już skończone 16 lat. Miała długie, złociste włosy i żółte jak słońce oczy. Była niewiarygodnie podobna do swojej matki.
Wygląd miała całkiem przyzwoity, ale jej cechy charakteru nie należały do najlepiej ocenianych w otoczeniu.
Dziewczyna była świetną manipulantką. Zawsze dostawała to, czego chciała, dlatego trochę obawiałam się o Sasuke. Biedaczek tego nie wytrzyma, a ona nie odpuści. Byle tylko nie nachodziła nas w Liściu.
Yuki miała na twarzy dziwne znamię. Osoba, która spotkałaby ją po raz pierwszy, mogłaby pomyśleć, że dziewczyna ma tatuaż, być może oznaczający przynależność do jakiejś ważnej, kumogakorskiej organizacji, podobnej do konoszańskiego anbu. Jednak prawda jest taka, że dziewczyna jest okropną i pozbawioną talentu kunoichi. Była tylko zbędnym balastem, który trzeba dodatkowo ochraniać.
Weszłam do kuchni. Moja ciotka siedziała przy stole, spoglądając w dal.
- Ciociu? - szepnęłam, aby zwrócić jej uwagę.
Kobieta odwróciła się i napotkałam spojrzenie jej złocistych tęczówek. Najpierw wyrażały one niedowierzanie, żeby później zamienić to na ogromną radość.
Podeszła do mnie i bez słowa przytuliła. Dosyć mocno. Zabrakło mi powietrza w płucach.
- Co ty tutaj robisz? - powiedziała, kiedy odsunęła mnie od siebie na odległość wyciągniętych ramion.
- Musimy porozmawiać.
- Naaomi, możesz tutaj na chwilę przyjść? - usłyszałam poirytowany głos bruneta. Czyżby już miał dosyć Yuki? Bardzo możliwe.
Razem z ciotką weszłyśmy do obszernego salonu. Yuki stała obok bruneta i pokazywała mu jakąś fotografie.
Twarz chłopaka wyrażała ulgę, kiedy tylko mnie zobaczył.
- A któż to jest? - zapytała moja ciotka podchodząc bliżej Uchihy.
- To jest mój...
Nagle przerwałam, bo Sasuke złapał mnie jędną ręką w tali i przyciągnął do siebie.
- Jesteśmy parą. - powiedział, a ja omal się nie przewróciłam. O czym on mówi?
Już miałam się odezwać, ale moja ciotka sprawnie mi to uniemożliwiła.
- Naprawdę? To świetnie! Długo jesteście razem?
- kilka miesięcy. - odparł troche oschle Uchiha, spoglądając niepewnie w moim kierunku.
Wyraziłam swoje wewnętrzne niezrozumienie, unosząc ku górze jedną brew. Chłopak zbliżył sie do mnie i bardzo cicho szepnął mi do ucha :
"Udawaj. Twoja kuzynka jest okropna"
Zaśmiałam się w duchu. Spojrzałam na Yuki, której tęczówki były złowrogo skierowane porsto w moje.
~~~~~~~~~~~~