środa, 9 października 2013

Rozdział 2. "On sam wszystko potrafi zrobić najlepiej i nie potrzebuje niczyjej pomocy"


- Jak ty to robisz?
Spojrzałam na różowowłosą z zaskoczoną miną.
- Co takiego robisz, że Sasuke zwraca na ciebie uwagę? Nie ignoruje cię, liczy się z twoim zdaniem i normalnie z tobą rozmawia. Robię wszystko tak jak ty, a mimo to, on mnie nie zauważa..
Hm.. Odpowiedz była banalnie prosta. Po prostu Sakura narzucała się Sasuke i albo udawała taką głupią, albo naprawde taka była. Przecież nie będę jej oceniać. Nie znam jej tak długo jak Naruto, czy Sasuke, ale przy prawie codziennym widywaniu dziewczyny przez trzy miesiące, nie mam o niej dobrej opinii.
- Nie wiem. Sama go zapytaj. - Nie mogłam jej ujawnić moich osobistych przemyśleń. Zaczęła by się wydzierać i krzyczeć, zwracając uwagę nie tylko naszej grupy, ale również innych podróżników. Poza tym, mój ojciec twierdził, że za bardzo czepiam się Sakury i jakiekolwiek jej uniesienie spowodowane przeze mnie, skutkowało jego karcącym spojrzeniem i jakąś krótką repremendą w czasie postoju.  Nie miałam dzisiaj ochoty na żadne kłótnie czy sprzeczki z nią, ani z nim. Chciałam jak najszybciej zakończyć tą nudną misję.
- No przecież nie podejdę do niego i nie zapytam prosto z mostu "Sasuke, olewasz mnie, czemu?". Jesteśmy identyczne! Może ja mam trochę ładniejsze włosy i ubieram się modniej od ciebie, no i jestem lepsza w walce, ale tak to wiele nas nie różni!
Zacisnęłam zęby, nie chcąc palnąć czegokolwiek w jej kierunku. Ona właśnie mnie obrażała i to bez żadnej skruchy!
- Możesz wziąć siebie i swoje przemyślenia i pójść z nimi gdzieś indziej? - warknęłam - I nie porównuj siebie do mnie bo to nie ma sensu. Za dużo rzeczy nas dzieli.
Różowowłosa mruknęła coś pod nosem i przyśpieszyła kroku, dorównując Naruto. Od razu zaczęła z nim rozmowę, chyba dla niej ważną, bo co chwilę podnosiła głos i oddanie gestykulowała. Byłam przekonana, że rozmowa dotyczy mnie. Sakura nigdy mnie nie lubiła. Podobnie jak jej koleżanka, Ino. Obie podkochiwały się w Sasuke i miały na celowniku każdą kobietę, która zbliżyła się do niego na przynajmniej mietr. Ja byłam chyba ich wrogiem numer jeden, bo dogadywałam się z Sasuke odkąd pamiętam, ale nie przejmowałam się ich opinią. Niech tylko nie wchodzą mi w drogę.
- O czym tak myślisz? - usłyszałam gdzieś po swojej prawej stronie. Obróciłam głowę i ujrzałam Sasuke, z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Ręce miał wepchnięte głęboko w kieszenie - znienawidzony przeze mnie zwyczaj. Uważałam, że podczas rozmowy gest ten jest niekulturalny.
- Łapy z kieszeni - warknęłam w jego stronę. Ten tylko cicho parsknął śmiechem i posuszenie wykonał moje polecenie.
- Od kiedy to cię tak denerwuje? - zaczął mnie przedrzeźniać.
- Od zawsze. - powiedziawszy to wepchnęłam mu łokieć pomiędzy żebra. Skrzywił się z bólu.
- Jak rozmowa z Sakura? - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Idź zapytaj, skoro jesteś ciekawy. - powiedziałam, poprawiając grzywkę.
- Wolałbym znac twoją wersję. Zapewne chodziło o mnie.
- Tak, wszystko zawsze musi toczyć się wokół ciebie.
- No, a nie było tak?
Spojrzałam przed siebie i ujrzałam Sakure, która bacznie nam sie przyglądała. Westchnęłam głośno, spoglądając w dal. Przed nami było już widać pierwsze ślady pustynnych piasków. Trapiło mnie jedno pytanie. Dlaczego właśnie nam Tsunade kazała iść na tą durną uroczystość. Potrafię wymienić przynajmniej z sześć osób, które równie dobrze mogły się tam pojawić. Piąta niczego nie robiła bez powodu, we wszystkim ukryty był jakiś sens, który z biegiem czasu wydostawał się na światło dzienne.
- Jutro powinniśmy już być na miejscu! - powiedział nasz sensei znad swojej książki.
- To świetna wiadomość - sensei! - krzyknęła Sakura.
- Tak, świetnie - mruknęłam cicho, bardziej sama do siebie.
- Naomi, za dużo czasu spędzasz z Sasuke. Zachowujesz się jak on. - powiedziała Sakura.
- Pilnuj siebie i nie właź w nie swoje sprawy.
- dobra, dziewczyny, nie chcemy tu żadnych kłótni! - powiedział mój ojciec, posyłając mi pytające spojrzenie.
Włożyłam ręce do kieszeni, nie zwalniając kroku. Sakura popatrzyła na mnie z urażoną miną, po czym podeszła do Naruto. Ależ ona jest denerwująca. Trzeba będzie jakos przeżyć tą misję.
- Ręcę z kieszeni - mruknął do mnie Sasuke.
- Uchiha jak ty mnie denerwujesz...
- Zawsze do usług.
Nie wiem ile czasu jeszcze szliśmy. Może godzinę, może cztery. Zatrzymaliśmy się dopiero, kiedy słońce zaczęło chować się za horyzontem.
- Tutaj rozbijemy obóz. Ile mamy namiotów? - zapytał nasz sensei.
- Ja mam jedno-osobówkę. - krzyknęła Sakura.
- Ja też mam jedno-osobówkę! - krzyknął Naruto.
- Ja mam dwójkę.
- ja nie mam w ogóle. - odparł Sasuke - mogę spać na drzewie.
- Nie, Sasuke. To raczej nie jest dobry pomysł. -stwierdził mój ojciec. - mógłbyś tym samym zwrócić uwagę wroga.
- Zmieścimy się razem w jedynce.. - powiedziała Sakura z szerokim usmiechem.
- Ja mam dwójkę. -  powtórzyłam. Chętnie mogę się zamienić namiotami z Naruto.
Sakura spiorunowała mnie wzrokiem.
- No to sprawa załatwiona, będziecie dzielić jeden namiot. - powiedział Kakashi, patrząc na mnie. - Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza.
Nie do końca o to mi chodziło. Chciałam się po prostu zamienić namiotami, a nie dzielić jeden z Sasuke. No bo o wspólnym namiocie z Sakurą nie było nawet mowy.
- Mnie nie. - odparł Sasuke, kiedy już miałam zgłosić swój sprzeciw. Czyli co? Zostałam przegłosowana?
- Tak więc dobrze. Pierwsi warte obejmą Naruto z Sakurą, później będę to ja, a na końcu Sasuke z Naomi.
- Dlaczego Sasuke jest w parze z Naomi?! - krzyknęła Sakura.
- Bo będę patrolować otoczenie z daleka za pomocą sharingana. Z tego co kojarzę, ty go raczej nie posiadasz?
- Nie. - mruknęła tak cicho, że ledwo ją usłyszałam.
Chwilę później usłyszałam krótkie "hej" po lewej stronie, a kiedy się odwróciłam, zobaczyłam lecący z dużą predkością, w moim kierunku złożony namiot. Ledwo udało mi się go złapać.
- Wiedziałem, że złapiesz, Naomi -chan! - krzyknął radośnie Uzumaki z szerokim uśmiechem na twarzy. - Bardzo szybka jesteś!
Było już dosyć późno, kiedy rozłożyliśmy swój namiot. Mój ojciec w tym czasie rozpalił ognisko i szykował jakąś skromną kolację. Nie byłam głoda, więc postanowiłam pójść spać. Chwilę później już leżałam w swoim śpiworze z zamkniętymi oczami. W pewnym momencie poczuła chłód dochodzący z dworu i usłyszałam szarpnięcie zamka. Najprawdopodobniej Sasuke wszedł do środka, ale nie chciało mi sie juz z nim gadać. Byłam wykończona. Chłopak schował się w swój śpiwór i słyszałam, jak głośno westchnąl. Chwile później poczułam jak jego palce przesuwają się po moim karku. Przeszedł mnie dreszcz i odwróciłam się, patrząc prosto w jego tęczówki . Były... inne. Nie potrafiłam tego zdefiniować. Wyrażały coś, czego nigdy nie widziałam. Zafascynowanie? Jego palce powędrowały na mój policzek a ja ciągle mu się przyglądałam. Chłopak zbliżył się do mnie. Czułam jego oddech na mojej twarzy i...
Obudzilam sie? To było tylko sen. Dziwny, niezrozumiały i trochę przerażający sen. Lubiłam Sasuke, ale bez przesady. Nigdy nie myślałam o niczym więcej, niż o zwykłej przyjaźni! Moja mózg robi ze mną co chce...   Westchnęłam głośno i odwróciłam się w stronę sasuke, którego tam nie zastałam. Podniosłam się do pionu, przecierajac oczy. Czyżby Sasuke nie obudził mnie na warte? To byłoby dziwne. Przebrałam się i wyszłam z namiotu. Zastałam tylko Uchihe siedzącego samotnie przy ognisku.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś? - spytałam siadając obok.
- Nie było potrzeby. - mruknął.
Tak, Sasuke wiele razy próbował mi udowodnić, że sam wszystko potrafi zrobić najlepiej i nie potrzebuje niczyjej pomocy. Taki już jest.
Ognisko wygasało a słonce powoli pojawiało się na widnokregu, oślepiając nas swoimi promieniami. Po chwili z namiotu wyszedł Kakashi, a zaraz za nim Sakura. Oczywiście tylko Naruto mógłby spać do południa. Zjedliśmy śniadanie i wtedy Sasukra obudziła blondyna, który nie był z tego faktu bardzo zadowolony. Ruszyliśmy w dalszą drogę, dosyć nudną, bo nie napotykaliśmy nic innego oprócz pustynnych piasków.  To była jakaś masakra. Żadnych walk, nic. Dobrze, że chociaż Sasuke ze mną rozmawiał. Po 4 godzinach dotarliśmy na miejsce. Wioska nie była jakoś specjalnie urokliwa. Sam piach i domki z kamienia. W sumie może to tylko moja interpretacja? Chociaż widząc minę Sasuke sądziłam, że nie tylko ja tak myślę. No, ale Sakura zarzuciła mi, że myślimy tak samo. Zresztą, czy to ma jakieś znaczenie?
Szliśmy ulicą do kwatery głównej piasku. Tam spotkaliśmy Garrę.
- Już jesteście. Mamy dla was jeden pokój dwuosobowy i trzy pokoje jednoosobowe. Przepraszam za utrudnienia. Po prostu przez tą całą uroczystość nie ma wielu wolnych miejsc w hotelach.
- To ja będę sam w pokoju, Sakura z Naomi i chłopacy oddzielnie. - odparł Kakashi.
- Sakura z Naomi?!? - krzyknał Naruto - to chyba nie jest dobry pomysł.
- W takim razie ty Naruto będzie w pokoju z Sasuke.
- Z tym gburem?! Nie ma mowy!
- Kogo nazywasz gburem, idiotot?!
To była standardowa wymiana zdań między nimi. Rzadko rozmawiali w inny sposób.
- Ja mogę być w pokoju z Naomi. - powiedział po chwili Sasuke. - byliśmy już razem w jednym namiocie, więc wspólny pokój mi nie przeszkadza.
- Także postanowione! - krzyknął Kakashi. - Naomi będzie w pokoju z Sasuke.
Znowu to samo? Mogliby mnie chociaż zapytać, czy się zgadzam.
Sakura zrobiła swoją obrażoną minę i poszła za Naruto.  eh, mam jej dosyć. Jeszcze trzy dni i będę mogła wrócić do swojego domu w Konoha, bez patrzenia nia nią. Chyba, że Tsunade będzie miała mniej pracy, to pójdę do niej. Uwielbiałam u niej przebywać. Kobieta traktowała mnie jak swoją córkę i zajmowała się mną, kiedy ojciec był na misjach. W sumie to jestem już duża i mogłabym zostać w domu sama, ale mój ojciec nigdy się na to nie zgadzał..
Poszliśmy długim korytarzem za jakimś facetem ubranym na czarno. Ruchem ręki wskazał nam nasze pokoje. Po otworzeniu drzwi spadł na nas kurz. Dobry początek. Pokój nie był zły, ale za to strasznie zakurzony. Łóżka, szafki, parapety... wszystko. Widziałam, że Sasuke też to przeszkadzało.
- Miałam nadzieję, że troche odpocznę. - mruknęłam, kładąc plecak na ziemi blisko komody. Podeszłam do okna i odsłoniłam zasłony, z których spadło na mnie chyba z kilo piasku. Dobra, już miałam dosyć całej tej idiotycznej uroczystości. Mogła sobie wziąć na ta uroczystość jakichś geninów, a nie joninów. Nie, nie przechwalam się. Cała nasza trójka, tak, Sakura również, zasługują na miarę rangi Jonina. Tylko nie mieliśmy kiedy podejść do egzaminów. Może zrobimy to w najbliższym czasie. Podeszłam do łóżka i rzuciłam się na nie. Pościel chyba zmienili, bo pachniała poranną bryzą. Nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.
Obudziłam się wiczorem, gdyz ktoś mną delikatnie potrząsał. Okazał się do być Sasuke.
- Ostatnia szansa na zjedzenie kolacji.
- Mogłeś obudzić mnie wcześniej - mruknęłam, przecierając oczy. - gdzie jest ta cała stołówka?
- Pójdę z tobą, też jeszcze nie jadłem.
- Dlaczego?
- Czekałem na ciebie. Nie miałem ochoty na towarzystwo tego głąba.. Do tego twój ojciec gada mi jakieś niestworzone historię, a Sakura... to Sakura.
- No w sumie masz rację.
Poszliśmy do stołówki, która była... ogromna. Naprawdę, czułam się jak w jakimś centrum odzieżowym. Ludzie biegali z talerzami na prawo i lewo, łapiąc wszystko, co było pod ręką. I wzieli już wszystko to, co najlepsze. Nałożyłam sobie coś, co przypominało rybę i jakąś sałatkę. Przez dłuższy czas wpatrywałam sie w talerz. Nie byłam przekonana do tego jedzenia. No, ale byłam też głodna. Nie jadłam nic od wczoraj. Pochłonęłam kolację i stwierdziłam, że nie była taka zła. Później, razm z Sasuke, poszliśmy na spacer. Ogólnie to chcieliśmy zobaczyć przygotowania do jutrzejszej uroczystości. Wszystko miało się odbyć na placu przed budynkiem administracyjnym. Były dwa różne sektory. Pierwszy dla osób z zaproszeniami o drugi, dla przypadkowych osób. Podejrzewam, że my będziemy w tej pierwszej grupie, bo później Kakashi coś mówił o jakimś bankiecie.  Kurde, bankiet... zapomniałam. Miałam kupic sukienkę, a poszłam spać.. Będę musiała to zrobić jutro z rana. Chociaż nie wiem czy dam radę wstać. Przespałam cały dzień, to pewnie teraz tak szybko nie zasnę. Poproszę Sasuke, obudzi mnie. On zawsze jest na nogach od 6 rano.. Przeszliśmy jeszcze kilka ulic dalej, zwiedzając miasto i nie natrafiliśmy na nic ciekawego, dopiero gdy wracaliśmy nastknęliśmy się na Sakurę, która stała z jakąś postacią w długim płaszczu. Razem z Sasuke postanowiliśmy  dyskretnie podsłuchać ich rozmowę.
- Czyli będziecie tu do jutra? - odezwała się postać.
- Tak. Później ma być jakiś bankiet.
- Kto z konohy na nim będzie?
- Ja, Kakashi, Naruto, Sasuke i Naomi.
- Naomi?
- Hatake.
- aa, Hatake, tak, znam ją, choć ona mnie chyba nie.
- Jak to ? Skąd ją znasz?
- hm. To już chyba moja sprawa. Muszę iść.
- ale...
Zakapturzona postać zniknęła. Sakura oddaliła się, a my skręciliśmy w boczną uliczkę.
- Ciekawi mnie, kim był ten facet i skąd mnie znał.
- Mnie też to ciekawi, Naomi. Twoja mama była spokrewniona znaszym klanem, tak?
- Tak, ale podobno to jakieś bardzo dalekie gałęzie drzewa genealogicznego.
- Dlatego masz sharingana?
- No, chyba dlatego. Nie potrafię podać ci innego wytłumaczenia. Coś chcesz mi zasugerować?
- Ja niczego nie sugeruję. Po prostu zapytałem. Jutro powiem Kakashiemu o tym, co dzisiaj widzieliśmy i o Sakurze, żeby miał na nią oko.
Wypowiedz Uchihy bardzo mnie poruszyła. Nie zadał mi tego pytania bez przyczyny, coś musiało mu chodzić po głowie..
Szliśmy dalej w ciszy. Zastanawiałam się, kim był ten facet i skąd mnie znał. Poszliśmy prosto do hotelu. Sasuke poszedł spać a ja nie mogłam zasnąć.  Chyba jednak coś wydarzy na jutrzejszej uroczystości...

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział. :3 W tym tygodniu już chyba niczego nie dodam, nie mam za bardzo czasu. Szkoła, dom, szkoła, dom, szkoła, dom. Tak właśnie wygląda mój przeciętny tydzień w trakcie roku szkolengo. Jeżeli dojrzycie jakieś błędy - pisać. Poprawię :p  Komentarze są mile widziane! <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz