czwartek, 17 października 2013

Rozdział 3. "Dziękuję, że mnie wysłuchałeś..."

Sasuke obudził mnie z samego rana, jak go o to prosiłam.
Poszłam pooglądać stroje na ten cały uroczysty bankiet. Wspominałam już, że nienawidzę sukienek? Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam jakąś na sobie. Jak Tsunade mogła mnie wpakować w coś takiego? Najlepsze jest to, że na uroczystość trzeba założyć kimono, a kobiety mają mieć jako ozdobę głupie parasolki. Przecież w takim stroju nie są się walczyć! Przeszłam pół wioski w poszukiwaniu odpowiedniego kimona i wybrałam czarne z fioletowymi akcentami.   Do hotelu wróciłam przed 12 i w stołówce spotkałam się już z Sasuke, Naruto i Kakashim. Nigdzie nie widziałam Sakury.
- ohaayo Sasuke, Naruto, otosan. - powiedziałam z uśmiechem, siadając obok.
- Nic nie jesz? - spytał Naruto, pochłaniając czwartą miskę ramenu.
- Jadłam na mieście. Gdzie się podziała Sakura?
- Nie wychodzi z pokoju przed bankietem. Chce zrobić dobre wrażenie. - odpowiedział Naruto
- aha.
- Noo, dzieciaki, jeszcze dzisiejszy bankiet i już jutro możemy wracać do domu!
- Ten bankiet jest konieczny, otosan? - zapytałam z miną zażenowania.
- Oczywiście, że tak. To jedna z części uroczystości. Pierwszą jest ogłoszenie nowego Kazekage przed całą wioskę, drugie to bankiet, a trzecie rozmowa o pokoju. Gdybyśmy zrezygnowali z bankietu, ominęła by nas rozmowa z nowym przywódcą. A poza tym, Sakura bardzo długo się przygotowywała do tej uroczystości. Chyba nie chcesz tego zepsuć?
- Taa.. jasne, że nie! - zmieniłam szybko zdanie widząc wzrok mojego ojca. - Idę się... przejść. Taak. Pozwiedzam miasto, może poznam nowych, ciekawych ludzi.. Sayonaraa!
- Nie idziesz nigdzie, siadaj. Niedługo uroczystość. Naruto - idź po Sakurę. Tutaj bardziej chodzi o przedstawienie nowego Kazekage, a nie o bankiet.
Co? Teraz nagle zmienił zdanie?! To za człowiek...
Naruto poszedł po różowowłosą, a my zostaliśmy przy stole.
- Czemu ty się tak czepiasz tej dziewczyny?
- To ona zaczyna ze mną.
Kakashi westchnął i oparł się na krzesełku.
- Gdzie się sprawdza przysłowie "Bądź mądrzejszy i ustąp"?
- Jeżeli odpuszczę jej raz, to wejdzie mi na głowę.
- Nie przesadzasz? Ona nie jest taka jak myślisz. Jest trochę zazdrosna. To wszystko. Nie znasz jej.
- To chyba ty jej nie znasz! - warknęłam - widziałam ją wczoraj, kiedy gadała z jakimś podejrzanym typkiem, ale i tak ty powiesz, że jest święta!
- Jakim typkiem?
- Wczoraj jak wracaliśmy do hotelu z Sasuke,  rozmawiała z kimś. Mało tego, rozmawiała o dzisiejszym bankiecie. Ten ktoś pytał, kto jeszcze z nią jest, a potem... w sumie reszta już nie jest ważna.
- Co potem? - oczywiście, on musiał wiedzieć wszystko. Jakbym znała go od wczoraj..
- Rozmawiali o mnie. Ten ktoś mnie znał..
- Kiedy zamierzaliście mi o tym powiedzieć?! To może być spisek przeciwko nowemu Kazekage! Może nawet zamieszane jest w to Akatsuki!
- Sakura i Akatsuki? Nie bądź śmieszny..
- Naomi, to poważna sprawa!
Zamknęłam się i już nic nie mówiłam.
- Zachowajmy to tylko dla siebie. Jeżeli coś się będzie działo, wkroczymy. Przygotujcie się. Prawie na pewno coś się wydarzy. Nie wspominajcie nic Naruto. Wygada się. Będę miał oko na Sakurę.
Wtedy do pomieszczenia wszedł Naruo razem z Sakurą.
- Ohayoo! - powiedziała do nas z szerokim uśmiechem. Aż mi było niedobrze.
- Ok, jesteśmy już wszyscy! Możemy się zbierać.
Wstaliśmy jednocześnie od stołu udając się w stronę placu, na którym miał odbyć się ten cały cyrk. Zajęliśmy miejsca w pierwszym rzędzie i czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Z minuty na minutę było coraz więcej osób. Tłum ludzi zebrał się za barierkami i wiwatował. Siedzieliśmy w pierwszym rzędzie, razem z innymi przedstawicielami. Nie zauważyłam niczego podejrzanego. Nagle ludzie zaczęli krzyczeć i gwizdać. Spojrzałam na balkon budynku administracyjnego i dostrzegłam jakiegoś starego typka z wielką, bordowo - czerwoną czapką.
- Mieszkańcy Sunogakure oraz delegaci z innych krajów! Oto nadeszła wiekopomna chwilą. Już zaraz poznacie nowego kazekage! Jest to chłopak bardzo młody, ale niezwykle silny i doświadczony! Jesteśmy przekonani, że obroni wioskę nawet przed Akatsuki, które od kilku miesięcy sieje spustoszenie na świecie. Drodzy państwo, przed wami Czwarty Kazekage! - Po tych słowach gestem ręki przywołał Gaarrę, który podszedł do barierki i ukłonił się przed tłumem. Stary koleś włożył mu czapkę na głowę i wtedy ludzie zaczęli się mu kłaniać. Zaczęłam rozglądać się na prawo i lewo. My też mamy się to zrobić?! Wszyscy delikatnie pochylili się do przodu, ale ja nie zamierzałam tego robić. Po chwili Sasuke walnął mnie w plecy, przez co omal nie straciłam równowagi. Rzuciłam mu groźne spojrzenie, ale on w ogóle się tym nie przejął. Gaara zniknął z pola widzenia, a ludzie zaczęli się rozchodzić, ciągle wiwatując na cześć nowego przywódcy. My natomiast udaliśmy się do hotelu, żeby przygotować się do bankietu.
Wzięłam do ręki torebkę ze strojem i poszłam się przebrać. Robiło mi się niedobrze na myśl o tym, że będę musiała łazić w tym czymś przez cały wieczór. Oczy pomalowałam na fioletowo, pod kolor dodatków i założyłam w tym samym kolorze bransoletki.
- Długo jeszcze? - usłyszałam pod drzwiami.
- Już idę, nie stresuj się. - mruknęłam do Uchihy. Jeszcze raz przejrzałam się w lusterku i wyszłam z pomieszczenia, wpadając prosto na Sasuke.
-  Nie mogłeś się odsunąć?! - warknęłam.
- To ty na mnie wpadłaś. - powiedział, mierząc mnie wzrokiem. - Świetnie wyglądasz.
- Ale czuję się okropnie. W tym nie da sie walczyć! Podaj mi ten głupi parasol. - mruknęłam, wskazując na moje łóżko. Chłopak posłał mi wytające spojrzenie i wziął do ręki paczkę. Odwinął ją i kiedy zobaczył niebieską parasoleczkę, wybuchnął śmiechem.
- Co to ma być? - powiedział w trakcie napadu śmiechu.
- Zamknij się. To dodatek, do tego obowiązkowy.
- Nie wyobrażam sobie ciebie z taką parasolką.
Zdenerwowana wyrwałam mu paczkę z ręki i wyszłam z pokoju. Stanęłam przed hotelem, czekając na resztę grupy. Pomimo tego, że słońce już schowało się za horyzontem na dworze nadal było ciepło i przyjemnie.
- Świetnie wyglądasz, Naomi - chan! - usłyszałam.
Obróciłam się i spostrzegłam Naruto i Sakurę, którzy wychodzili właśnie z budynku. Różowowłosa zmierzyła mnie wzrokiem i przekręciła głowę w lewą stronę. Miała na sobie różowe, krótkie kimono, a włosy spięła w wysokiego koka. Razem z blondynem wyglądali jak para.
- Dziękuję Naruto. - powiedziawszy to, posłałam mu uśmiech. Chłopak zrobił to samo i spłonął lekkim rumieńcem. Sakura widząc całą tą sytuację złapała chłopaka za marynarkę i pociągnęła przed siebie.
- Idziemy Naruto! Bo się spóźnimy.
- Naomi - chan, a ty nie idziesz?
- Poczekam na Sasuke. - po tych słowach różowowłosa zatrzymała się i obróciła w moją stronę. Posłała mi groźne spojrzenie, które jednak nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia. Dziewczyna mruknęła coś pod nosem i poszła, ciągnąc chłopaka za rękaw marynarki. Chciało mi się śmiać na widok tej sytuacji. Biedny Naruto. Sakura tak nim pomiatała, a on był w niej zauroczony. Co za okropny wybór, Naruto.
- Myślałem, że się gniewasz. - usłyszałam po mojej lewej stronie. Spojrzałam na drzwi wyjściowe z hotelu i ujrzałam Uchihę, ubranego w czarny garnitur. Muszę przyznać, wyglądał fenomenalnie.
- Nie gniewam się o takie pierdoły. Nie jestem Sakurą. Możemy już iść?
Ruszyliśmy w kierunku biura administracyjnego. Nie udało nam się dogonić Sakury z Naruto. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Ochroniarz sprawdził nasze zaproszenia i wpuścił nas do środka. Sala balowa była... ogromna. Po lewej stronie znajdował się obszerny parkiet, a po lewej pięknie przystrojone, stoły jadalne. Moją największą uwagę przykuł żyrandol. Był przepiękny, zbudowany z malutkich kryształków, które mieniły się pod wpływem światła. Mogłabym stać i patrzeć się na niego godzinami.
- Naomi, Sasuke, dobrze, że was widzę! - z zamyśleń wyrwał mnie głos mojego ojca. - Szukałem was. Naomi, jesteś mi bardzo potrzebna.
- hmm? - mruknęłam. Nie chciało mi się dzisiaj z nim gadać po porannej akcji w stołówce.
- Będziesz musiała wygłosić krótką przemowę na temat przyjaźni naszych krajów. - powiedział, drapiąc się w tył głowy.
Co? On chyba żartuje. Dziesięć minut przed rozpoczęciem uroczystośći mówi mi coś takiego?! Gdzie on zgubił mózg!
- Co proszę?
- Wybacz, że nie powiedziałem ci wcześniej. Kompletnie zapomniałem..
- Co mnie to obchodzi! Ty zapomniałeś, więc ty to napraw i sam wygłoś tą idiotyczną mowę! - warknęłam.
- Nie podnoś na mnie głosu! Nie zapominaj, że jestem twoim ojcem i należy mi się szacunek.
- To działa w obie strony! Ty też powinieneś czasem o mnie myśleć, a nie traktować jak powietrze! Kiedy się mną zainteresowałeś? Kiedy skończyłam tą idiotyczną akademię i kiedy dowiedziałeś się, że mam sharingana! Wtedy łaskawie zgodziłeś się mną zająć!
- Nie przesadzasz?! Przecież cię odwiedzałem i dawałem prezenty!
- Myślałeś, że kupisz moją miłość pieprzonym prezentami?! Przychodziłeś do mnie tylko raz w miesiącu! Czasami odnosiłam wrażenie, że żałujesz, że w ogóle się urodziłam i że jestem dla ciebie tylko zbędnym ciężarem. Traktujesz mnie jak przedmiot z wyjątkowymi zdolnościami! Jeżeli już musisz wiedzieć, to nienawidzę z tobą mieszkać. O wiele lepiej było mi z Tsunade! - wykrzyczałam mu prosto w twarz. Zauważyłam, że patrzą na mnie wszyscy ludzie w sali. Odwróciłam się napięcie i wyszłam w budynku, zostawiając ich samych. Straciłam ochotę na wszystko. Chciałam już tylko wrócić do domu i najchętniej wynieść  się z jego mieszkania i przeprowadzić się nawet pod most. Do tego Sasuke słyszał naszą całą kłótnie... Zawsze starałam się trzymać moje problemy rodzinne w domu i nie wypuszczać ich na światło dzienne. Rozdarłam dół mojego kimona, żeby lepiej mi się szło. Weszłam do hotelu i szybko przebrałam się w standardowy strój shinobi. Rozważałam nawet opcję porzucenia tej misji i powrót do wioski, ale Tsunade by się wściekła. Wyszłam oknem i biegłam po dachach, żeby wyładować swoją nienawiść. W okolicy nie było żadnych drzew, na których mogłabym się wyżyć. Po piętnastu minutach nieustannego biegu przystanęłam, głęboko oddychając. Usiadłam na dachu i oparłam się plecami o komin. Wioska powoli zapadała w sen, światła w oknach gasły i tylko biuro administracyjne było rozświetlone.
- Już myślałem, że cię nie dogonię. - usłyszałam zaraz za sobą. Przestraszyłam się. Nie spodziewałam się nikogo.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam zaskoczona, widząc młodszego Uchihę.
- Nie chciałem, żebyś zrobiła coś głupiego.
- Nie musisz mnie pilnować. Potrafię panować nad emocjami.
- Taa, właśnie widziałem. Tak bardzo zdenerwowało cię to, że musiałaś wygłosić to krótkie przemówienie?
- Nie. To on mnie denerwuje. Jego zachowanie. Już od dawna to wszystko leżało mi na sercu i to co stało się dzisiaj, było tylko pretekstem do powiedzenia tego. Czuję się okropnie, bo to jest mój ojciec, a między nami nie ma żadnej więzi. Całe życie byłam podrzucana z rodziny do rodziny, bo on nigdy nie miał czasu. - po moim policzku spłynęła niechciana łza - Czasami zastanawiam się co by było gdyby żyła moja matka. Może wtedy moje dzieciństwo wyglądałoby inaczej. Jestem wdzięczna Tsunade za wszystko, próbowała mnie pocieszać i stoworzyć drugi dom, ale sam dobrze wiesz, że to nie to samo. - Powiedziawszy to, wstałam i otarłam policzek. - Zawsze chciałam mieć normalną, kochającą rodzinę.
Odwróciłam się w stronę chłopaka, patrząc w jego ciemne tęczówki. Nie ruszył się i nic nie mówił.

- Nie oczekiwałam, że podejdziesz, przytulisz mnie i powiesz, że wszystko będzie dobrze. Wiem, że nie będzie. Musiałam po prostu komuś to powiedzieć. Ponoć to bardzo źle, kiedy człowiek dusi w sobie swoje emocje. Dziękuję, że mnie wysłuchałeś...  

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej <3 Jednak udało mi się jeszcze w tym tygodniu opublikować rozdział :3 Jaram się moim dwoma komentarzami. <3 Cieszę się, że ktoś czyta moje wypociny. Także zapraszam na trzeci rozdział. :3 Nie mam pojęcia kiedy dodam kolejny, bo jeszcze nie zaczęłam go pisać. Musicie zadowolić się trójką. Do tego zachęcam do komentowania. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, ile on oznacza dla mnie. Papatki. <3
Poniżej zdjęcie Naomi z bankietu :3

2 komentarze: