Sasuke
obudził mnie z samego rana, jak go o to prosiłam.
Poszłam
pooglądać stroje na ten cały uroczysty bankiet. Wspominałam już, że nienawidzę
sukienek? Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam jakąś na sobie. Jak Tsunade
mogła mnie wpakować w coś takiego? Najlepsze jest to, że na uroczystość trzeba
założyć kimono, a kobiety mają mieć jako ozdobę głupie parasolki. Przecież w
takim stroju nie są się walczyć! Przeszłam pół wioski w poszukiwaniu
odpowiedniego kimona i wybrałam czarne z fioletowymi akcentami. Do hotelu wróciłam przed 12 i w stołówce
spotkałam się już z Sasuke, Naruto i Kakashim. Nigdzie nie widziałam Sakury.
-
ohaayo Sasuke, Naruto, otosan. - powiedziałam z uśmiechem, siadając obok.
- Nic
nie jesz? - spytał Naruto, pochłaniając czwartą miskę ramenu.
-
Jadłam na mieście. Gdzie się podziała Sakura?
- Nie
wychodzi z pokoju przed bankietem. Chce zrobić dobre wrażenie. - odpowiedział
Naruto
- aha.
- Noo,
dzieciaki, jeszcze dzisiejszy bankiet i już jutro możemy wracać do domu!
- Ten
bankiet jest konieczny, otosan? - zapytałam z miną zażenowania.
-
Oczywiście, że tak. To jedna z części uroczystości. Pierwszą jest ogłoszenie
nowego Kazekage przed całą wioskę, drugie to bankiet, a trzecie rozmowa o
pokoju. Gdybyśmy zrezygnowali z bankietu, ominęła by nas rozmowa z nowym
przywódcą. A poza tym, Sakura bardzo długo się przygotowywała do tej
uroczystości. Chyba nie chcesz tego zepsuć?
- Taa..
jasne, że nie! - zmieniłam szybko zdanie widząc wzrok mojego ojca. - Idę się...
przejść. Taak. Pozwiedzam miasto, może poznam nowych, ciekawych ludzi..
Sayonaraa!
- Nie
idziesz nigdzie, siadaj. Niedługo uroczystość. Naruto - idź po Sakurę. Tutaj
bardziej chodzi o przedstawienie nowego Kazekage, a nie o bankiet.
Co?
Teraz nagle zmienił zdanie?! To za człowiek...
Naruto
poszedł po różowowłosą, a my zostaliśmy przy stole.
- Czemu
ty się tak czepiasz tej dziewczyny?
- To
ona zaczyna ze mną.
Kakashi
westchnął i oparł się na krzesełku.
- Gdzie
się sprawdza przysłowie "Bądź mądrzejszy i ustąp"?
-
Jeżeli odpuszczę jej raz, to wejdzie mi na głowę.
- Nie
przesadzasz? Ona nie jest taka jak myślisz. Jest trochę zazdrosna. To wszystko.
Nie znasz jej.
- To
chyba ty jej nie znasz! - warknęłam - widziałam ją wczoraj, kiedy gadała z
jakimś podejrzanym typkiem, ale i tak ty powiesz, że jest święta!
- Jakim
typkiem?
-
Wczoraj jak wracaliśmy do hotelu z Sasuke,
rozmawiała z kimś. Mało tego, rozmawiała o dzisiejszym bankiecie. Ten
ktoś pytał, kto jeszcze z nią jest, a potem... w sumie reszta już nie jest
ważna.
- Co
potem? - oczywiście, on musiał wiedzieć wszystko. Jakbym znała go od wczoraj..
-
Rozmawiali o mnie. Ten ktoś mnie znał..
- Kiedy
zamierzaliście mi o tym powiedzieć?! To może być spisek przeciwko nowemu
Kazekage! Może nawet zamieszane jest w to Akatsuki!
-
Sakura i Akatsuki? Nie bądź śmieszny..
-
Naomi, to poważna sprawa!
Zamknęłam
się i już nic nie mówiłam.
-
Zachowajmy to tylko dla siebie. Jeżeli coś się będzie działo, wkroczymy.
Przygotujcie się. Prawie na pewno coś się wydarzy. Nie wspominajcie nic Naruto.
Wygada się. Będę miał oko na Sakurę.
Wtedy
do pomieszczenia wszedł Naruo razem z Sakurą.
-
Ohayoo! - powiedziała do nas z szerokim uśmiechem. Aż mi było niedobrze.
- Ok,
jesteśmy już wszyscy! Możemy się zbierać.
Wstaliśmy jednocześnie od stołu udając się w stronę
placu, na którym miał odbyć się ten cały cyrk. Zajęliśmy miejsca w pierwszym
rzędzie i czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Z minuty na minutę było coraz więcej
osób. Tłum ludzi zebrał się za barierkami i wiwatował. Siedzieliśmy w pierwszym
rzędzie, razem z innymi przedstawicielami. Nie zauważyłam niczego podejrzanego.
Nagle ludzie zaczęli krzyczeć i gwizdać. Spojrzałam na balkon budynku
administracyjnego i dostrzegłam jakiegoś starego typka z wielką, bordowo -
czerwoną czapką.
- Mieszkańcy Sunogakure oraz delegaci z innych
krajów! Oto nadeszła wiekopomna chwilą. Już zaraz poznacie nowego kazekage! Jest to
chłopak bardzo młody, ale niezwykle silny i doświadczony! Jesteśmy przekonani,
że obroni wioskę nawet przed Akatsuki, które od kilku miesięcy sieje
spustoszenie na świecie. Drodzy państwo, przed wami Czwarty Kazekage! - Po tych
słowach gestem ręki przywołał Gaarrę, który podszedł do barierki i ukłonił się
przed tłumem. Stary koleś włożył mu czapkę na głowę i wtedy ludzie zaczęli się
mu kłaniać. Zaczęłam rozglądać się na prawo i lewo. My też mamy się to zrobić?!
Wszyscy delikatnie pochylili się do przodu, ale ja nie zamierzałam tego robić.
Po chwili Sasuke walnął mnie w plecy, przez co omal nie straciłam równowagi.
Rzuciłam mu groźne spojrzenie, ale on w ogóle się tym nie przejął. Gaara
zniknął z pola widzenia, a ludzie zaczęli się rozchodzić, ciągle wiwatując na
cześć nowego przywódcy. My natomiast udaliśmy się do hotelu, żeby przygotować
się do bankietu.
Wzięłam do ręki torebkę ze strojem i poszłam się
przebrać. Robiło mi się niedobrze na myśl o tym, że będę musiała łazić w tym
czymś przez cały wieczór. Oczy pomalowałam na fioletowo, pod kolor dodatków i
założyłam w tym samym kolorze bransoletki.
- Długo jeszcze? - usłyszałam pod drzwiami.
- Już idę, nie stresuj się. - mruknęłam do Uchihy.
Jeszcze raz przejrzałam się w lusterku i wyszłam z pomieszczenia, wpadając
prosto na Sasuke.
- Nie
mogłeś się odsunąć?! - warknęłam.
- To ty na mnie wpadłaś. - powiedział, mierząc mnie
wzrokiem. - Świetnie wyglądasz.
- Ale czuję się okropnie. W tym nie da sie walczyć!
Podaj mi ten głupi parasol. - mruknęłam, wskazując na moje łóżko. Chłopak
posłał mi wytające spojrzenie i wziął do ręki paczkę. Odwinął ją i kiedy
zobaczył niebieską parasoleczkę, wybuchnął śmiechem.
- Co to ma być? - powiedział w trakcie napadu
śmiechu.
- Zamknij się. To dodatek, do tego obowiązkowy.
- Nie wyobrażam sobie ciebie z taką parasolką.
Zdenerwowana wyrwałam mu paczkę z ręki i wyszłam z
pokoju. Stanęłam przed hotelem, czekając na resztę grupy. Pomimo tego, że
słońce już schowało się za horyzontem na dworze nadal było ciepło i przyjemnie.
- Świetnie wyglądasz, Naomi - chan! - usłyszałam.
Obróciłam się i spostrzegłam Naruto i Sakurę,
którzy wychodzili właśnie z budynku. Różowowłosa zmierzyła mnie wzrokiem i
przekręciła głowę w lewą stronę. Miała na sobie różowe, krótkie kimono, a włosy
spięła w wysokiego koka. Razem z blondynem wyglądali jak para.
- Dziękuję Naruto. - powiedziawszy to, posłałam mu
uśmiech. Chłopak zrobił to samo i spłonął lekkim rumieńcem. Sakura widząc całą
tą sytuację złapała chłopaka za marynarkę i pociągnęła przed siebie.
- Idziemy Naruto! Bo się spóźnimy.
- Naomi - chan, a ty nie idziesz?
- Poczekam na Sasuke. - po tych słowach różowowłosa
zatrzymała się i obróciła w moją stronę. Posłała mi groźne spojrzenie, które
jednak nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia. Dziewczyna mruknęła coś pod nosem
i poszła, ciągnąc chłopaka za rękaw marynarki. Chciało mi się śmiać na widok
tej sytuacji. Biedny Naruto. Sakura tak nim pomiatała, a on był w niej
zauroczony. Co za okropny wybór, Naruto.
- Myślałem, że się gniewasz. - usłyszałam po mojej
lewej stronie. Spojrzałam na drzwi wyjściowe z hotelu i ujrzałam Uchihę,
ubranego w czarny garnitur. Muszę przyznać, wyglądał fenomenalnie.
- Nie gniewam się o takie pierdoły. Nie jestem
Sakurą. Możemy już iść?
Ruszyliśmy w kierunku biura administracyjnego. Nie
udało nam się dogonić Sakury z Naruto. Po dziesięciu minutach byliśmy na
miejscu. Ochroniarz sprawdził nasze zaproszenia i wpuścił nas do środka. Sala
balowa była... ogromna. Po lewej stronie znajdował się obszerny parkiet, a po
lewej pięknie przystrojone, stoły jadalne. Moją największą uwagę przykuł żyrandol.
Był przepiękny, zbudowany z malutkich kryształków, które mieniły się pod
wpływem światła. Mogłabym stać i patrzeć się na niego godzinami.
- Naomi, Sasuke, dobrze, że was widzę! - z zamyśleń
wyrwał mnie głos mojego ojca. - Szukałem was. Naomi, jesteś mi bardzo
potrzebna.
- hmm? - mruknęłam. Nie chciało mi się dzisiaj z
nim gadać po porannej akcji w stołówce.
- Będziesz musiała wygłosić krótką przemowę na
temat przyjaźni naszych krajów. - powiedział, drapiąc się w tył głowy.
Co? On chyba żartuje. Dziesięć minut przed
rozpoczęciem uroczystośći mówi mi coś takiego?! Gdzie on zgubił mózg!
- Co proszę?
- Wybacz, że nie powiedziałem ci wcześniej.
Kompletnie zapomniałem..
- Co mnie to obchodzi! Ty zapomniałeś, więc ty to
napraw i sam wygłoś tą idiotyczną mowę! - warknęłam.
- Nie podnoś na mnie głosu! Nie zapominaj, że
jestem twoim ojcem i należy mi się szacunek.
- To działa w obie strony! Ty też powinieneś czasem
o mnie myśleć, a nie traktować jak powietrze! Kiedy się mną zainteresowałeś?
Kiedy skończyłam tą idiotyczną akademię i kiedy dowiedziałeś się, że mam
sharingana! Wtedy łaskawie zgodziłeś się mną zająć!
- Nie przesadzasz?! Przecież cię odwiedzałem i
dawałem prezenty!
- Myślałeś, że kupisz moją miłość pieprzonym
prezentami?! Przychodziłeś do mnie tylko raz w miesiącu! Czasami odnosiłam
wrażenie, że żałujesz, że w ogóle się urodziłam i że jestem dla ciebie tylko
zbędnym ciężarem. Traktujesz mnie jak przedmiot z wyjątkowymi zdolnościami!
Jeżeli już musisz wiedzieć, to nienawidzę z tobą mieszkać. O wiele lepiej było
mi z Tsunade! - wykrzyczałam mu prosto w twarz. Zauważyłam, że patrzą na mnie
wszyscy ludzie w sali. Odwróciłam się napięcie i wyszłam w budynku, zostawiając
ich samych. Straciłam ochotę na wszystko. Chciałam już tylko wrócić do domu i
najchętniej wynieść się z jego
mieszkania i przeprowadzić się nawet pod most. Do tego Sasuke słyszał naszą
całą kłótnie... Zawsze starałam się trzymać moje problemy rodzinne w domu i nie
wypuszczać ich na światło dzienne. Rozdarłam dół mojego kimona, żeby lepiej mi
się szło. Weszłam do hotelu i szybko przebrałam się w standardowy strój
shinobi. Rozważałam nawet opcję porzucenia tej misji i powrót do wioski, ale
Tsunade by się wściekła. Wyszłam oknem i biegłam po dachach, żeby wyładować
swoją nienawiść. W okolicy nie było żadnych drzew, na których mogłabym się
wyżyć. Po piętnastu minutach nieustannego biegu przystanęłam, głęboko
oddychając. Usiadłam na dachu i oparłam się plecami o komin. Wioska powoli
zapadała w sen, światła w oknach gasły i tylko biuro administracyjne było
rozświetlone.
- Już myślałem, że cię nie dogonię. - usłyszałam
zaraz za sobą. Przestraszyłam się. Nie spodziewałam się nikogo.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam zaskoczona, widząc
młodszego Uchihę.
- Nie chciałem, żebyś zrobiła coś głupiego.
- Nie musisz mnie pilnować. Potrafię panować nad
emocjami.
- Taa, właśnie widziałem. Tak bardzo zdenerwowało
cię to, że musiałaś wygłosić to krótkie przemówienie?
- Nie. To on mnie denerwuje. Jego zachowanie. Już
od dawna to wszystko leżało mi na sercu i to co stało się dzisiaj, było tylko
pretekstem do powiedzenia tego. Czuję się okropnie, bo to jest mój ojciec, a
między nami nie ma żadnej więzi. Całe życie byłam podrzucana z rodziny do
rodziny, bo on nigdy nie miał czasu. - po moim policzku spłynęła niechciana łza
- Czasami zastanawiam się co by było gdyby żyła moja matka. Może wtedy moje
dzieciństwo wyglądałoby inaczej. Jestem wdzięczna Tsunade za wszystko,
próbowała mnie pocieszać i stoworzyć drugi dom, ale sam dobrze wiesz, że to nie
to samo. - Powiedziawszy to, wstałam i otarłam policzek. - Zawsze chciałam mieć
normalną, kochającą rodzinę.
Odwróciłam się w stronę chłopaka, patrząc w jego
ciemne tęczówki. Nie ruszył się i nic nie mówił.
- Nie oczekiwałam, że podejdziesz, przytulisz mnie
i powiesz, że wszystko będzie dobrze. Wiem, że nie będzie. Musiałam po prostu
komuś to powiedzieć. Ponoć to bardzo źle, kiedy człowiek dusi w sobie swoje
emocje. Dziękuję, że mnie wysłuchałeś...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej <3 Jednak udało mi się jeszcze w tym tygodniu opublikować rozdział :3 Jaram się moim dwoma komentarzami. <3 Cieszę się, że ktoś czyta moje wypociny. Także zapraszam na trzeci rozdział. :3 Nie mam pojęcia kiedy dodam kolejny, bo jeszcze nie zaczęłam go pisać. Musicie zadowolić się trójką. Do tego zachęcam do komentowania. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, ile on oznacza dla mnie. Papatki. <3
Poniżej zdjęcie Naomi z bankietu :3
Cudowne :) <3
OdpowiedzUsuń~
piękny wygląd bloga! :) ♥♥♥
Dziękuję. <3
Usuń